piątek, 15 sierpnia 2014

Sport to zdrowie

Nie wiem czy istnieje jakiś sport, który w jakiś sposób powiązany jest z kawką, ale wiem, że kawka nie przeszkadza, przynajmniej mnie, w uprawianiu sportu. Nie jestem sportowcem wyczynowym, jednak ze sportem miałam styczność w trakcie nauki,  w szkole, jak każdy. Uczyłam się różnych gier zespołowych,  bez większych sukcesów. Bardzo lubiłam jeździć na łyżwach, na rowerze, grywałam także w piłkę nożną.

Jestem kibicem skoków narciarskich, odkąd zobaczyłam jak nasz skoczek - Wojciech Fortuna zdobył złoty medal na olimpiadzie w Sapporo. Tak mnie to zaskoczyło, że zaczęłam kibicować skoczkom narciarskim. Miałam swoich ulubieńców wśród Finów - Matti Nykänen, Austriaków - Andreas Goldberger, Japończyków - Masahiko Harada, Kazuyoshi Funaki i oczywiście Noriaki Kasai. 

Po wielu latach pojawił się na skoczni Adam Małysz. Gdy widziałam jego zwycięstwa, nie wierzyłam własnym oczom. Moja radość nie miała granic gdy wygrał konkurs czterech skoczni, a następnie zdobył Puchar Świata. Mam do dziś kasetę wideo z konkursem, który w sezonie 2000/2001 zakończył się zwycięstwem Adama Małysza, dosłownie płakałam ze wzruszenia. Napisałam do niego list z podziękowaniem i gratulacjami, włożyłam do koperty znaczek i poprosiłam o zdjęcie z autografem. Oczywiście dostałam w odpowiedzi zdjęcie z autografem, nadawcą była żona naszego mistrza - Izabela Małysz. Ten autograf jest dla mnie bardzo cenny. 

Następne sezony przyniosły kolejne Puchary, a także medale olimpijskie, nie tylko Adamowi Małyszowi. Mamy następnego mistrza w tej dyscyplinie - Kamila Stocha, który zdobył dwa złote medale na olimpiadzie i Puchar Świata w skokach narciarskich w sezonie 2013/2014. 

Bardzo się cieszę, bo to bardzo piękna dyscyplina sportu,  chociaż sama nigdy nie próbowałam, wejście na Wielką Krokiew i spojrzenie w dół, sprawiło, że darzę skoczków wielką sympatią i podziwiam ich odwagę. Tylko raz byłam na zawodach w Zakopanem, miałam kolegę, który był sędzią na tych zawodach i dostałam bilety. To było dla mnie wielkie przeżycie, zobaczyć tych wspaniałych sportowców „na żywo”. Widziałam też upadek jednego z niemieckich zawodników, wygląda to dużo gorzej niż w telewizji. 

Nie przepadam za piłką nożną, ale czasem oglądam mecze naszej reprezentacji, na mistrzostwach świata, czy Europy. Kiedyś było na co popatrzeć, śledziłam zmagania drużyny Kazimierza Górskiego. Moim ulubieńcem był Andrzej Szarmach, który gole strzelał „z główki”. To było niesamowite... Oglądałam też mistrzostwa w Hiszpanii, w 1982 roku, dzięki znajomej Góralce, u której spędzałam urlop, a była wielkim  kibicem piłki nożnej. To była drużyna Antoniego Piechniczka i też grała świetnie. Dziś, niestety, nasi piłkarze dobrze grają tylko w zagranicznych klubach. To przykre. 

Od kilku lat oglądam zawody Snookera na Eurosporcie, bardzo wciągające. Podziwiam wyczucie i precyzję, z jaką zawodnicy wbijają bile do łuz. Kiedyś próbowałam gry w bilarda, ale to był mały stół i zupełnie inne zasady. Jeszcze nie odważyłam się zagrać w snookera, ale kto wie...

Miałam okazje poznać także tajniki jazdy konnej. Będąc z córką na wakacjach w gospodarstwie agroturystycznym koło Torunia, mogłam wykupić dla niej lekcje jazdy konnej. Sama nie próbowałam, ale moja córka nauczyła się, a nawet z naszym gospodarzem pojechali w teren, nad Wisłę. Doskonale trzymała się w siodle, trochę się bałam gdy pojechali beze mnie, ale bezpiecznie wrócili. Do dziś moje dziecko wspomina tamte wakacje i określa je najlepszymi wakacjami w życiu. 

Od pewnego czasu uprawiam Nordic Walking. Do tej dyscypliny sportu zachęciła mnie lekarka, przekonując, że ze względu na schorzenie kręgosłupa nie powinnam biegać ani jeździć na rowerze. Porzucenie jazdy na rowerze było dla mnie bardzo przykre, bo bardzo ją lubiłam. Obejrzałam kilka filmów instruktażowych, kupiłam kijki odpowiednie do mojego wzrostu i rozpoczęłam marsze.

Był sierpień, więc dni były na tyle długie, że po powrocie z pracy mogłam przemaszerować do wieczora około 6 kilometrów. Gdy dni stały się krótsze zaczęłam chodzić przed pracą, do autobusu, do którego wcześniej dojeżdżałam około 1,5 kilometra, a wracając z pracy, szłam od tego autobusu, co dawało mi trzy kilometry marszu dziennie.

Poprawiła mi się kondycja fizyczna, bóle kręgosłupa ustąpiły, nie używam środków przeciwbólowych od roku, a na tym zyskuje moja wątroba, i schudłam około 12 kilogramów, same korzyści. Wiem już, że jest to dyscyplina sportu, którą będę mogła uprawiać do końca życia, aby utrzymać jak najdłużej dobrą kondycje i sprawność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz