sobota, 23 sierpnia 2014

Muzyka cz. 2

Tak, jak kawka jest ambrozją dla mojego podniebienia, tak muzyka jest ambrozją dla moich uszu. Muzyka towarzyszy mi od najwcześniejszych lat, kawka zagościła w moim życiu kilkanaście lat później ale to dwie przyjemności, bez których życie byłoby bardzo smutne.

Od wczesnego dzieciństwa zapamiętywałam tytuły i wykonawców utworów muzycznych, których słuchali moi rodzice. Dosyć szybko nauczyłam się rozpoznawać poszczególne utwory. Moje dzieciństwo i młodość przypadły na okres, w którym dostęp do oryginalnych nagrań był bardzo ograniczony. Można było kupić płyty wydane naszym kraju, ale oryginalne płyty, sprowadzane były w znikomych ilościach i zwykły śmiertelnik, który nie miał nikogo za granicą, musiał się zadowolić muzyką nagraną na taśmie magnetofonowej, a później kasecie.

Jak już wspomniałam, u mnie w domu magnetofon pojawił się dosyć wcześnie, miałam około dwóch lat. Wcześniej mój ojciec kupował na słynnym bazarze Różyckiego pocztówki dźwiękowe z najnowszymi hitami. Nie wiem jak wtedy przestrzegano praw autorskich, ale takie pocztówki były bardzo popularne. Można było wpisać życzenia na odwrocie i wysłać pocztą.

Magnetofon w latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku, w moim kraju, nie był sprzętem popularnym, znajdującym się w każdym domu, ludzie głównie słuchali radia. Pamiętam, że taśmy magnetofonowe były takich firm jak Agfa i BASF. To były duże szpule, czas odtwarzania takiej taśmy to było pół godziny lub 45 minut po jednej stronie, a można było nagrać taśmę po dwóch stronach. Poza muzyką, nagrywało się rożne imprezy rodzinne, aby mieć pamiątkę, podobnie jak dziś nagrywa się kamerą pliki wideo, z tą różnicą, że na taśmie magnetofonowej nagrywany był sam dźwięk.

Możliwość nagrania swoich ulubionych utworów, sprawiała, że można było ich słuchać o dowolnej porze. Nie rezygnowano się ze słuchania radia, była to wówczas jedyna droga poznania utworów muzycznych. Początkowo, gdy już sama decydowałam czego chcę słuchać, słuchałam audycji "Radio kurier", codziennie o godzinie 17-tej. Jednym z prowadzących był Piotr Kaczkowski, jego lubiłam słuchać najbardziej. Muzyka, z którą zapoznałam się w latach 60' i 70' wywarła wielki wpływ na to, czego słuchałam w późniejszych latach. 

Miałam około dziesięciu lat, gdy usłyszałam utwór „Paranoid” zespołu Black Sabath i wiedziałam, że to jest styl, który odpowiada mi najbardziej. W mojej szkole podstawowej, podczas długiej przerwy, trwającej 15 minut, można było posłuchać i potańczyć przy muzyce puszczanej przez kolegów ze starszych klas. To był wspaniały pomysł, by młodzież troszkę się poruszała, a jednocześnie muzyka sprawiała, że było wielu chętnych do spędzania przerwy w ten sposób. W późniejszych latach, w szkole średniej, nikt nie praktykował tego rodzaju rozrywek, a szkoda, na długiej przerwie szło się na papierosa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz