poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Moc

Mocna kawka z rana, to podstawa, budzenie przebiega szybciej i przyjemniej. Oczy łatwiej się otwierają, mętny wzrok błyskawicznie się wyostrza. Bez kawki jest dużo trudniej.
W życiu nie zawsze, niestety, moc kawki pomaga. 

Nasza moc zależy od psychiki, świadomości, poznania samego siebie. Wielokrotnie słyszałam powiedzenie: „co nas nie zabije, to nas wzmocni”. Przekonałam się ile jest w tym prawdy. Pokonując życiowe przeszkody, nabieramy mocy, by zmierzyć się z kolejnymi. Staram się też dzielić się swoją mocą z osobami, które jej potrzebują.

Należę do pokolenia, którego rodzice i dziadkowie swoje dzieciństwo i młodość musieli przeżyć w czasie drugiej wojny światowej. Trzeba było wielkiej mocy, aby poradzić sobie w sytuacji, gdy na ludzi ich domy spadały bomby, gdy na ulicy strzelano, gdy brakowało pożywienia, miejsca do spania, właściwie - wszystkiego. Osoby, które przeżyły wojnę, chyba do końca życia nie wyjdą z tej traumy.

Okres wojny przeżywali w wielkim napięciu, które tak do końca nie ustąpił. Widzę to po moich bliskich, po przerażeniu na ich twarzach, gdy słyszą lub czytają wiadomości o jakiejkolwiek wojnie na świecie. Cały czas tkwi w nich obawa, że ten koszmar mógłby wrócić, a nie mieliby teraz tyle siły by przetrwać.

Obserwując dziś młodych ludzi, widzę coraz więcej zagubionych, słabych psychicznie osób, które nie radzą sobie często w prostych, wydawało by się, sytuacjach życiowych. Skąd mają czerpać tę moc, dzięki której przerwali ich przodkowie? 
Zetknęłam się w swoim życiu z osobami, które się poddały. Mając wokół siebie wielu „przyjaciół”, rodzinę, byli tak samotni ze swoimi problemami, że woleli ze sobą skończyć. To bardzo smutne

Niektórzy widzą na co dzień słabość swoich rodziców, którzy nie mogąc lub nie chcąc znaleźć pracy, żyją z zasiłków lub wręcz żebrzą na ulicach. Oczywiście nie brakuje pracujących, szczęśliwie jest ich więcej niż tych bezrobotnych. Większość ludzi jest tak zajętych sobą i swoimi sprawami, że nie mają, czy nie chcą mieć czasu, żeby pomóc lub nawet wesprzeć dobrym słowem, kogoś słabszego. 

Nieraz słyszałam od swoich znajomych jaka jestem silna, dzielna, bo radzę sobie z przeciwnościami losu. Nie uważam siebie za silną osobę, konieczność skłania mnie do podejmowania różnych działań, na które inne osoby się nie odważają. Życie to ciągła walka, tak to odbieram, bez mocy i odwagi nie da się przeżyć. Czasem wydaje się nam, że zadania, przed którymi stajemy, są dla nas niewykonalne, dopiero gdy podejmiemy działanie okazuje się najczęściej, że jednak mamy na tyle mocy, by podołać. Niekiedy potrzebujemy wsparcia, zachęty, a nawet przymusu by podjąć się trudnej, w naszej ocenie, sprawy. 

Gdy podejmie się już działanie i konsekwentnie zmierza do celu, często okazuje się, że nasza moc przeszła nasze najśmielsze oczekiwania. Możemy być z siebie dumni i czujemy się dowartościowani. Gorzej jest, gdy pojawiają się trudności, z którymi ciężko sobie poradzić. Bezsilność, wyraźny spadek mocy, przyczyniają się do porażki, która załamuje, ale zdarza się być jeszcze bardziej mobilizuje do działania.

Od kilku lat mam wśród swoich najbliższych kobietę, u której zdiagnozowano chorobę Parkinsona. Była to kobieta bardzo energiczna, bardzo samodzielna, świetnie zorganizowana, o niezwykłej mocy, która pomogła jej przezwyciężyć wiele przeciwności losowych. Podczas drugiej wojny światowej była małym dzieckiem. Na skutek niedożywienia oraz warunków, w jakich się wychowywała (ukrywanie się w piwnicy podczas nalotów, braku leków czy chociażby ogrzewania w zimie), była bardzo chorym dzieckiem, nie chodziła i nie widziała. 

Po wojnie udało jej się wrócić na tyle do zdrowia, że skończyła technikum, rozpoczęła pracę i założyła rodzinę. Niestety, jej życie rodzinne nie było szczęśliwe. Mąż alkoholik, w związku z tym ciągłe awantury w domu, obawa o bezpieczeństwo dzieci. Trwająca latami taka sytuacja doprowadziła ją do stanu przedzawałowego. Na szczęście, uwolniła się, wraz z dziećmi od tego mężczyzny. Będąc tylko z dziećmi, w spokojnym domu, jej stan zdrowia bardzo się poprawił. Po kilkunastu latach poznała mężczyznę, który stał się jej podporą. Dzieci się usamodzielniły, mogła odpocząć po trudach dzieciństwa i młodości. Zdiagnozowana choroba Parkinsona załamała te kobietę totalnie.

Zanim powiadomiła swoich najbliższych o chorobie minął rok. Drugi mąż wraz z dziećmi zaangażowali się w pomoc. Znalezienie odpowiedniego lekarza, dobranie leków i rehabilitacji były pierwszymi koniecznymi działaniami. Najważniejsze jednak dla tej kobiety jest wsparcie psychiczne. Do wszystkiego jest zniechęcona, przeraża ją ta choroba. Pozbawiła ją mocy, którą dotychczas miała. Załamana jest także tym, że nie jest samowystarczalna, że nie radzi sobie tak jak dotychczas. 

Mam możliwość obserwowania osób z tym schorzeniem bywając na spotkaniach stowarzyszenia, w którym zrzeszone są osoby z chorobą Parkinsona wraz z rodzinami. Osoby te pomagają sobie wzajemnie, ponieważ są w różnym stadium zaawansowania tej choroby. Wywodzą się z różnych grup zawodowych i społecznych, różnie też radzą sobie z chorobą ale zauważyłam, że gdy są w grupie, czują się lepiej, wspólnie sobie dodają mocy, to bardzo pozytywne.

Nie jestem szczególnym fanem „Gwiezdnych wojen” ale podoba mi się często pojawiające się w tym filmie życzenie: „Niech Moc będzie z tobą (May The Force Be With You)”. Oczywiście nie naprawimy całego świata, ale warto czasem na chwilkę się zatrzymać w codziennym pędzie i użyczyć swojej mocy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz