środa, 30 lipca 2014

Zdobienia

Bariści - mistrzowie, potrafią z kawki zrobić arcydzieło. Różne wzorki z mleka, czy czekoladowej posypki, sprawiają, że mamy na taką kawkę jeszcze większą ochotę. Czy podobnie jest z ozdabianiem ciała?

Ozdabiamy się stosując makijaż lub wkładając biżuterię. Poznając dzieje ludzkości, można znaleźć wiele dowodów na to, że ludzie od najdawniejszych czasów starali się ozdabiać. Co jakiś czas pojawiają się nowe znaleziska z ozdobami naszych praprzodków, więc nie dziwią w dzisiejszych czasach.

Poza ozdobami, które można zmieniać istnieją także takie, które pozostają na skórze na stałe. Mam na myśli tatuaże. Widzę je u wielu osób,  w różnym wieku. Od drobnych, niemalże punktowych, do pokrywających całe ciało. Słyszałam od znajomych,  że to wciąga. Zaczyna się od małego znaczka i od razu planuje się następne. Niektórzy nie mając środków na opłacenie całości wzoru robią po kawałku i takie zdobienie trwa kilka miesięcy, a nawet lat, w zależności od ilości obrazków lub kolorów składających się na jeden obraz oraz możliwości finansowych tatuowanego. 
Mam kolegę, który przez dwa lata chodził do tatuażysty, żeby mieć obraz kolorowego smoka zajmującego piersi i plecy. Wyglądało to dosyć ciekawie. 

Dość nieroztropne, delikatnie mówiąc,  jest tatuowanie tekstów, zwłaszcza w językach obcych, których się nie zna. To dopiero jest zabawne, gdy zrobi się tatuaż z błędem... A jeszcze zabawniej jest wytatuowanie czyjegoś imienia... wielkiej miłości, z którą po jakimś się rozstaje. Żeby się nie denerwować, przerabia się później taki tatuaż na wzorek, który to imię zakryje.
Znam trzech mężczyzn w jednym mieście, którzy mają wytatuowane imię tej samej kobiety, jest to polskie imię, a miasto nie znajduje się w Polsce. Tylko jeden z nich jest Polakiem. Dosyć ciekawy sposób znaczenia swoich partnerów...

Mieszkałam w dzielnicach, gdzie tatuowali się głównie przestępcy, wtedy nauczyłam się co poszczególne wytatuowane symbole oznaczają, może dlatego nigdy nie chciałam mieć tatuażu. Poza tym często widuję osoby starsze, których wyschnięta i pomarszczona skóra nie wygląda najlepiej z tatuażem, który traci barwę i  wyrazistość.
Swego czasu był w programie „Rozmowy w toku” tak zwany zombieboy, który ma na twarzy i ciele wytatuowany szkielet, oryginalne...

Kolczyki to także ozdoba, która wymaga naruszenia skóry. W moim kraju nosiło się kolczyki przede wszystkim w uszach, nosiły je głównie kobiety. 
Pamiętam jak mój brat wrócił kiedyś ze szkoły z kolczykiem w uchu. Byłam pierwszą osobą w domu, która go zobaczyła i ucieszyłam się,  że będzie nosił moje kolczyki. Wtedy nie pomyślałam, że mężczyźni raczej nie noszą kolczyków, to znaczy, w tamtych latach niewielu nosiło... Mama nie była tak zadowolona jak ja, zwłaszcza, że w szkołach, w tamtych latach raczej nie pozwalano na noszenie wszelkich ozdób. Ja zaczęłam nosić kolczyki, gdy skończyłam szkołę.

Teraz kolczyki mają w wielu miejscach zarówno kobiety jak i mężczyźni. Był taki okres, w którym była moda na kolczyk w nosie, później w brwi i w wardze. Wzorując się na różnych plemionach z Afryki, czy Ameryki Południowej modne stały się także tak zwane tunele. Powstają poprzez rozciąganie dziurki w małżowinie usznej.
Jak widzę, kolczyki mają ludzie w różnych, nieraz zaskakujących miejscach. Nawet intymnych... 
Widziałam także rekordzistów kolczykowania, można znaleźć ich zdjęcia w internecie, którzy mają całą twarz pokrytą kolczykami. 

wtorek, 29 lipca 2014

To taka gra...

Kawa Inka gra kawkę, zabielacz gra śmietankę, a słodzik gra cukier. Jak smakuje taka udawana kawka? Żeby nie wiem jak się starać, w smaku nie będzie taka jak prawdziwa... 
Co innego kawa bezkofeinowa, od razu wiadomo czego się po niej spodziewać, smak może podobny, ale wiadomo, że oczekiwań nie spełni, nie można mieć pretensji, bo uprzedziła.

W życiu też często gramy. Często by komuś zaimponować lub chociażby poczuć się lepiej, a nawet sprawić komuś przyjemność. Cały świat udaje. Może czasem trzeba grać? 
Dzieci uczą się udawania od rodziców, są świetnymi obserwatorami. „Pokaż cioci jak mocno ją kochasz” -namawia się malucha. Nawet gdy dziecko nie ma ochoty przytulać się do kogoś. Gdy dziecko musi np. wypić gorzki syrop, rodzice udają, że jest pyszny, żeby dziecko wypiło. Dzieci świetnie grają, gdy zorientują się, że w ten sposób mogą coś wymusić na rodzicach. 
„Boli mnie brzuch, nie mogę iść do szkoły.” - to zdarza się bardzo często.

Młodzi ludzie udają w szkole, że przygotowali się do lekcji, żeby nauczyciel ich nie zapytał. Udają dobrych kolegów żeby np. przepisać od kogoś pracę domową. Starają się przypodobać nauczycielowi by dostawać lepsze oceny, najgorsze jest to, że takie zachowania są skuteczne! To są doświadczenia na całe życie, jeśli zacznie się udawać/grać, i dzięki temu osiąga się sukcesy, to dalej idzie jak po maśle...

Wielokrotnie przekonałam się w pracy jak ludzie grają kompetentnych by zostać zatrudnionym, awansowanym lub dostać wyższą pensję. Nie raz okazuje się, że to, co znajduje się w C.V. ma się nijak do wiedzy jaką pracownik posiada. Ale zawsze można udawać jak się lubi szefa,  jak się z nim zgadza, jak się go podziwia i trafia się do grona faworytów. Stąd tylko krok do sukcesu. Obserwuję takie sytuacje codziennie. Znam niejedną osobę, która w ten sposób awansowała na stanowisko kierownicze, ja wolę widząc siebie w lustrze nie czuć obrzydzenia.
 Kiedyś usłyszałam, że nie potrafię się sprzedać. Tak, nie potrafię tak udawać, żeby bić czołem przed kimś, kto na to nie zasługuje, kto nie ma dostatecznej wiedzy, nawet podstawowej (np. po ile dni mają poszczególne miesiące), albo nie potrafią się poprawnie wysłowić (np. „rok dwutysięczny czternasty”, „proszę panią”) - uszy bolą, a słuchać trzeba... Jestem może złośliwa w tym momencie ale nie mogłam się powstrzymać.

Niektórzy bardzo cenią sobie moją szczerość, często wręcz pytają co sądzę na jakiś temat. Nie zawsze dobrze wychodzę na szczerych wypowiedziach, ludzie wolą słyszeć wypowiedzi, z którymi się zgadzają. Czasem pytają o coś, a gdy odpowiem nie tak, jak się spodziewali, to atakują mnie swoimi racjami. Po co więc pytają? Chcą po prostu usłyszeć potwierdzenie swoich racji. 
Życie uczy, że czasem trzeba się zgodzić, ustąpić, nawet wbrew sobie, aby za wiele nie stracić. Stare przysłowie mówi: „mądry człowiek nie kłamie bez potrzeby”, wiem, że to trudne ale chwilami nie da się inaczej. Inne przysłowie mówi: „jeżeli prawdą masz zabić człowieka, to lepiej skłam”. Jeśli ktoś chce usłyszeć prawdę to musi być przygotowany, że nie zawsze usłyszy miłe dla ucha odpowiedzi. 

W zawieraniu znajomości gra jest na pierwszym miejscu. Ludzie przedstawiają siebie w samych superlatywach, przecież mówienie prawdy to podobno głupota... Chciałabym jednak wiedzieć jakie ma zamiary osoba, która chce mnie poznać. Lubię jasne sytuacje. Wielokrotnie, w różnych publikacjach opisywane były różnice w postrzeganiu świata przez kobiety i mężczyzn, zauważyłam, że więcej z tych wskazówek korzystają mężczyźni niż kobiety. To nawet zabawne, tak jak by mówiły: „wy sobie piszcie, a ja i tak swoje wiem”.

Ponieważ moje podejście do zwyczajowych drobiazgów jest odmienne niż większości kobiet, więc na początku każdej znajomości z mężczyzną, żeby uniknąć nieporozumień, określam swoje preferencje. Nie lubię dostawać kwiatów, więc na wstępie informuję: „proszę, nie kupuj mi kwiatów, bo nie wiem co mam z nimi robić”, chyba prosto się wyrażam? Każdy mężczyzna powinien zrozumieć, bo tego się nauczyłam - do mężczyzny mówi się wprost, bez podtekstów.  Nie mam zamiaru udawać, że cieszy mnie bukiet, którego nie mam w co wstawić. 

Czekanie na to, że mężczyzna czegoś się domyśli to jak czekanie na koniec świata, może kiedyś nastąpi, ale nikt nie wie kiedy.  "Proszę cię - wyrzuć śmieci" - prosto, jasno i głupio odmówić, więc po co mówić np.:"już jest pełno śmieci w kubełku, wysypują się" - to tylko informacja, nie ma nic wspólnego z osiągnięciem celu - pozbycia się śmieci. A swoją drogą to nie bardzo wierzę, że nie przeszkadza im kubeł pełen śmieci, udają, że tego nie widzą! Często też udają, że nie słyszą co się do nich mówi. 

Jedna scena z filmu „Kiedy Harry poznał Sally” z mistrzynią Meg Ryan, w restauracji, musiała dać mężczyznom do myślenia... prawdę mówiąc nie wiem co ma na celu udawanie zadowolenia w sypialni? Dowartościowanie partnera? Takie udawane życie mnie nie kręci.

niedziela, 27 lipca 2014

Przyjaźń

Kawka to moja najlepsza przyjaciółka. Poznałyśmy się gdy miałam 18 lat.  Musiałam brać wtedy leki, które powodowały senność i moja rejonowa lekarka zaproponowała mi rano kawkę na rozbudzenie. Nie biorę już dawno tych leków ale kawkę bardzo polubiłam i towarzyszy mi do dziś.

Przyjaźnie między ludźmi nawiązują się czasem w takich sytuacjach życiowych, gdy zaistnieje potrzeba wsparcia lub pomocy. Może to być ktoś,  kogo już znamy, albo pojawia się ktoś nowy, chętny do pomocy i pozostaje przy nas na dłużej.
Zazwyczaj kobiety przyjaźnią się z kobietami,  a mężczyźni z mężczyznami.  To naturalne, wydaje się nam, że osoba tej samej płci lepiej zrozumie nasze problemy. Z czasem jednak przekonujemy się do rozmów o problemach z osobami płci przeciwnej.

Dotychczas poznałam bardzo wiele osób, jednak,  tak naprawdę bliskich mam niewiele.
Mam przyjaciółkę, z którą poznałyśmy się w pierwszej klasie liceum. Początkowo nie darzyłyśmy się sympatią, a nawet sprzeczałyśmy często. Z czasem polubiłyśmy się, usiadłyśmy razem w ławce i stałyśmy się nierozłączne. Ponieważ często trzymałyśmy się za ręce, koleżanki śmiały się z nas i nazywały lesbijkami. Były to czasy, gdy nie mówiło się otwarcie o związkach homoseksualnych, ale my nic sobie z tego nie robiłyśmy.
Od 35 lat mieszka daleko ode mnie - około 1500 kilometrów. Jej wyjazd był dla mnie szokiem. Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś się zobaczymy. Okazało się, że pomimo odległości, niechęci mojej przyjaciółki do pisania listów, stanu wojennego w międzyczasie, cały czas jesteśmy w kontakcie.

Mam też przyjaciela, którego poznałam w tym samym czasie, a więc znamy się równie długo i także mieszkamy dość daleko od siebie,  około 400 kilometrów. Poznaliśmy się na koloniach letnich,  organizowanych przez zakłady pracy naszych rodziców. Od powrotu z kolonii pisaliśmy do siebie listy, w różnych odstępach czasu, było ich około 300. Odwiedzaliśmy się też kilka razy. On bywał u mnie częściej niż ja u niego, ponieważ jeździł jako kierowca, rozwoził po Polsce różne towary i przejeżdżał przez moje miasto.
W latach 80' oboje założyliśmy rodziny, ale kontakt utrzymywaliśmy cały czas. Odwiedzaliśmy się także z naszymi partnerami, chociaż to już nie było to samo. W latach 90' mieliśmy już telefony, poza tym każde z nas miało już dzieci,  coraz więcej zajęć, a więc poprzestaliśmy na rozmowach telefonicznych.

Kilka razy zetknęłam się z pytaniem:czy przyjaźń między kobietą a mężczyzną jest możliwa?
Moje doświadczenia są różne, ludzie przyjaźnią się z różnych powodów, przeważnie dla korzyści jakie można mieć z takiego związku. Często też zdarza się, że taka „przyjaźń” kończy się wraz z osiągnięciem celu. 
Nie mogę powiedzieć, że to zdarza się tylko między kobietą, a mężczyzną, bo kobiety równie szybko pozbywają się przyjaźni, z których miały korzyści.

Gdy studiowałam, miałam takich dwóch „przyjaciół”. Byłam im potrzebna, a oni mnie, bo razem łatwiej było się uczyć. Spędzaliśmy wspólnie mnóstwo czasu, nie tylko ucząc się. Jeden z nich w czasie studiów ożenił się, oczywiście bawiliśmy się na weselu. Z nim w niedługim czasie zakończyliśmy współpracę,  gdy przygotowując, we troje, kolejną wspólną pracę zawiedliśmy się na nim. Ten drugi był oczywiście oburzony, zapewniał mnie, że nie zachowa się w ten sposób. Rzeczywiście, do końca studiów pracowaliśmy razem, pisaliśmy wspólnie prace semestralne, uczyliśmy się razem do egzaminów. Doskonale się rozumieliśmy, przynajmniej tak mi się zdawało...

Skończyliśmy studia, mój „przyjaciel” był nawet przy mnie, gdy broniłam pracy magisterskiej. Utrzymywaliśmy kontakt jeszcze kilka lat, spotykaliśmy się, dzwoniliśmy do siebie pisaliśmy przez internet. Nagle on dostał propozycję pracy za granicą, dosyć daleko, w USA. Zanim wyjechał przestał się do mnie odzywać, nie odbierał nawet moich wiadomości... Do dziś nie wiem dlaczego? To znaczy, dla mnie, może być tylko jedno wytłumaczenie - przestałam być mu potrzebna.

Przyjaźń to bardzo silna więź, miedzy kobieta, a mężczyzną może doprowadzić do bliższego związku i taki związek ma szansę przetrwania bardzo długo. Mam takich znajomych, którzy poznali się, dosłownie, w piaskownicy. Mieszkali w jednym bloku, jedno nad drugim, nie pamiętam już, które z nich mieszkało na dole, a które na górze. Chodzili razem do przedszkola i do szkoły. Spędzali ze sobą mnóstwo czasu. Pomimo protestów rodziców obu stron pobrali się. Zamieszkali w mieszkaniu po babci, w którym były dosyć spartańskie warunki. Nie było łazienki, w kuchni paliło się węglem. Nic nie było w stanie ich zniechęcić. Są ze sobą od prawie 40 lat i nie zanosi się żeby mieli się rozstać. Takie związki nie zdarzają się często.

Humor

Poczucie humoru to cecha, dzięki której dobrze się bawimy albo obrażamy się na cały świat. Żarty na swój temat to podobno największa sztuka. Oczywiście nie powinno się nikomu sprawiać przykrości ale jak tego nie robić, jeśli nie zna się czyjegoś poczucia humoru? 

Kiedy przychodzi ktoś do mnie na kawkę, pytam jaką lubi, bo mogę zrobić z ekspresu, po turecku lub rozpuszczalną. Może sobie wybrać filiżankę lub kubek - w zależności od upodobania, dodatki czyli mleko, cukier lub słodzik - mam kilka opcji. 

Z poczuciem humoru tak prosto nie jest. Przeważnie opowiada się jakiś dowcip i widać czy ktoś go przede wszystkim rozumie i czy go śmieszy. Niektóre osoby, jeśli nie rozumieją i przyznają się do tego - tłumaczy się im o co chodzi i śmieszy ich lub nie. Bywają też tacy, którzy nie rozumieją i się śmieją, czasem wychodzi na jaw, że nie zrozumieli i to też jest powód do śmiechu. Gorzej jest z tymi, którzy odbierają dowcipy zbyt poważnie i obrażają się. 

Dowcipy opowiada się na każdy temat. Śmiejemy się głównie z: innych ludzi, krajów, różnych nacji, zawodów, cech charakteru. Tematów jest tak wiele, że trudno jest wszystkie wymienić.  Wszyscy znają z dowcipów skąpstwo Szkotów, spryt lub zdolności złodziejskie Polaków, czy głupotę (bez urazu) blondynek, znam brunetki, które zachowują się jak te blondynki z dowcipów. Niestety nie wszystkich śmieszy to samo...

Ostatnio bardzo modnym sposobem żartów jest sarkazm,  sama często wypowiadam się w tym tonie gdy tłumaczę jakiejś osobie dłuższy czas sprawy oczywiste, których nie jest w stanie pojąć. Bywa, że taka osoba nie pojmie również sarkazmu... Niektórzy w każdej wypowiedzi posługują się sarkazmem mocno go nadużywając i to już nie jest zabawne, a wręcz odnosi się wrażenie, że taki ktoś ma się za najmądrzejszą osobę w naszym gronie. 

Spotkałam się niedawno w towarzystwie z osobą nadużywającą sarkazmu w swoich wypowiedziach i gdy użyłam pod adresem jej matki określenia "mamuśka" (wiedziałam, że oglądała serial pod tytułem "Mamuśki"), obraziła się na mnie. Wtedy właśnie zrozumiałam, że ta osoba nie ma poczucia humoru, chociaż usiłuje za taką uchodzić.

W szkole podstawowej często byłam obiektem żartów,  na różnym poziomie. Byłam powolna, nieśmiała, miałam kompleksy bo byłam chuda i z tego powodu miałam różne przezwiska np.„szkapa dorożkarska”, nic miłego,  nieprawdaż? Cóż za ironia losu - dziś uchodziłabym za wzór doskonałości... 
Moim sposobem na wyśmiewanie się ze mnie była totalna ignorancja, która zniechęciła moich prześladowców do wymyślania dowcipów na mój temat.

Lubię się śmiać, częściej oglądam komedie niż dramaty. Zbieram śmieszne powiedzonka, wykorzystując je czasem. Wielokrotnie słyszałam, że muszę chyba coś zażywać, bo to niemożliwe, żeby cały czas być w dobrym humorze.
Nie spodziewałam się, ile osób może wkurzać, gdy chodzę z uśmiechem na ustach. Czasem dowiaduję się o reakcjach otoczenia na mój uśmiech. Przeważnie jest to złość. Tak na prawdę, te wkurzone osoby nie widzą powodu bym chodziła wiecznie uśmiechnięta. 

 Najwyraźniej nie pasuję do mojego kraju, w którym głównym tematem rozmów jest narzekanie na wszystko. Zgadzam się, że jest na co narzekać, ale nie jestem przekonana, że w innych krajach nie ma powodów do narzekań. Wydaje mi się, że to sprawa mentalności ludzi. 
Mam znajomych, z którymi można spędzić czas świetnie się bawiąc,  albo porozmawiać o tym, z czego jesteśmy zadowoleni i takich, którzy pławią się w narzekaniach, takich ludzi nie rozbawi żaden dowcip, a spotkanie z nimi jest okropnie męczące. 
Mam taki odruch, że gdy ktoś jest smutny, czy zmartwiony, to staram się poprawić mu humor,  skierować jego myśli w inną stronę. Wielokrotnie udaje mi się tego dokonać. Wtedy czuję się jak wysłannik dobrego humoru. To naprawdę wielka satysfakcja. 

sobota, 26 lipca 2014

„Co ludzie powiedzą?”

Doskonały serial, choć już dość stary (1990 r.),  to nadal aktualny. Znam wiele osób zobrazowanych w tym serialu. Powolniak (Onslow) to moja ulubiona postać, chociaż wszystkich lubię, to jednak on jest moim faworytem. Wyluzowany, dowcipny i na pewno nie chciałabym aby mój partner nosił się w podobny sposób, to wiernie oddaje obraz wielu gospodarzy domów. Jego totalne przeciwieństwo - Hiacynta - wypisz, wymaluj - większość kobiet. 

Czasami mam wrażenie, że ludzie nie żyją dla siebie,  tylko żeby zrobić wrażenie na sąsiadach i znajomych - "niech im szczęka opadnie". 
Czy nie warto skorzystać z tych paru lat, gdy gościmy na Ziemi by sprawiać sobie przyjemność? Od kilku lat staram się korzystać. Nie wszystkim się to podoba, ale przestałam o to dbać, nie czekam na ocenę, sama wiem ile jestem warta, a czas ucieka.
Nie mogłam sobie wcześniej pozwolić na rozwijanie swoich pasji,  czy spełnianie marzeń, teraz przyszła na to pora. Moje życiowe oczekiwania są ważniejsze niż to, czego ludzie się po mnie spodziewają.

Mieszkanie, według mnie - jest do mieszkania,  a nie do ekspozycji. Tu także nie należy przesadzać ani z bałaganem, ani z porządkiem. Spotkałam w mieszkaniach znajomych np. folię na dywanach... Kiedyś sąsiadka zaprosiła mnie i moją Mamę na kawkę. Mając dwa pokoje, przyjęła nas na tej kawce w kuchni, ogłaszając od progu, że gości przyjmuje w kuchni.  Kuchnia o wymiarach dwa na trzy metry więc poza szafkami i stołem kuchennym niewiele się w niej mieściło. Więcej do niej na kawkę nie poszłyśmy. U Hiacynty, w kuchni, była chociaż część z jadalnią, niestety, trzeba było uważać by niczego nie rozlać albo rozsypać... 

Wiadomo, że im bardziej się staramy żeby czegoś nie zrobić to wtedy z reguły nie udaje się, a już na pewno gdy ktoś patrzy nam na ręce. Nagle coś się rozleje, nawiasem mówiąc nie znoszę gdy kawka mi się rozleje, robię sobie wtedy drugą bo rozlana mi nie smakuje - takie dziwactwo... W niektórych domach przyrządzam sobie kawkę sama. Ale to chyba nie koniec świata gdy gość nam nabałagani. Znam też ludzi, którzy nikogo do siebie nie zapraszają bo najlepiej czują się w swoim towarzystwie, nie mają żadnych znajomych, a nawet rodzina nie jest u nich mile widziana.

Ludzie starają się wypadać w oczach innych tak, jak oni oczekują, nie wiem czy to tylko polski zwyczaj, bo byłam w kilku innych krajach, w których nie zwraca się na to uwagi, nawet w Wielkiej Brytanii skąd pochodzi serial „Co ludzie powiedzą?”. 
Jedną z sióstr Hiacynty jest Róża - kobieta w mocno średnim wieku, za to nosząca bardzo kolorowe i oryginalne stroje. U nas, na ulicach, jeśli ktoś jest ubrany oryginalnie, wyróżnia się w jakiś sposób z otoczenia, natychmiast jest obiektem wielkiego zainteresowania czy wręcz krytyki. Zaraz większość ogląda się za taką osobą i oczywiście komentuje, zazwyczaj mało przychylnie. 

Na szczęście zaczyna się to powoli zmieniać, starsi ludzie zaczynają się ubierać kolorowo,jeszcze troszkę nieśmiało ale widać, że zmierza to w dobrą stronę. Wprawdzie w mediach roi się od stylistów wytykających sobie wzajemnie błędy ale niektórzy mają swój styl, nie słuchają się stylistów, w końcu to tylko ich wyobraźnia, a dlaczego nie dać popisać się swojej? Gusta są bardzo różne i podobno nie dyskutuje się o nich, więc skąd te krytyczne uwagi? Na stronach internetowych jest mnóstwo zdjęć krytykujących wszystko począwszy od fryzury i makijażu, poprzez ubiór po buty. Czy osoby krytykujące innych zawsze wyglądają tak, by zadowolić wszystkie gusta???


Kolejna sprawa to ocena par. To, jak ludzie interesują się intymnymi sprawami innych w moim kraju przekracza wszelkie granice. Co innego gdy ludzie sami chcą o tym opowiedzieć i udzielają informacji na swój temat bo tacy też są. Ale newsy na temat dobrania się jakiejś pary bądź rozstania to podstawa dla gazet lub portali internetowych. Przestałam już za tym nadążać gdyż osoby najczęściej występujące w tych mediach wymieniają się partnerami w takim tempie, że nie warto już o tym czytać.

Nie wiem czy moje życie erotyczne było/jest tematem sąsiedzkich pogaduszek. Prawdę mówiąc nie myślałam o tym ale wkurzałoby mnie gdyby ktoś robił mi zdjęcia z ukrycia i publikował w gazetach, czy na stronach internetowych. 
Miałam kiedyś sąsiadkę, która związała się z mężczyzną młodszym od siebie o 24 lata. Ona miała 50, a on miał 26 lat. Cała kamienica huczała od plotek, oczywiście wszyscy byli oburzeni. Żyją sobie szczęśliwie do dzisiaj, a minęło prawie 30 lad odkąd zamieszkali razem. Jakieś trzy lata temu wzięli ślub, co dało kolejny impuls do oburzenia sąsiadów. Para ta totalnie ignoruje uwagi na swój temat, zawsze mówią „dzień dobry” z uśmiechem, nikomu nie mówią złego słowa, a jednak nie przestają być powodem plotek.

Stare przysłowie mówi: „jeszcze się taki nie urodził, który by każdemu dogodził” i tego się trzymajmy.

piątek, 25 lipca 2014

Rozrywki towarzyskie

Kawka w towarzystwie to bardzo miła rozrywka, ludzie mają rożne upodobania zarówno w sposobie przyrządzania, jak i sposobie spędzania wolnego czasu. 
Od wielu lat zastanawiam się dlaczego większość ludzi dobrze się bawi dopiero po spożyciu alkoholu? Biorąc udział w rożnych imprezach towarzyskich nie było imprezy, na której nie występowałby alkohol. Ja nie muszę pić alkoholu żeby mieć dobry humor.

Widziałam nie raz jak ludzie zachowują się po alkoholu, to nie wygląda jak dobra zabawa... Wielokrotnie spotkałam się też z wypowiedzią: „jeden kieliszek nikomu jeszcze nie zaszkodził” otóż, chyba nie do końca... 
Zaczyna się zwykle od jednego kieliszka, później pije się coraz więcej, aż w końcu trudno się oprzeć i na koniec - nie można bez tego kieliszka żyć... Rozpada się rodzina, traci się pracę, mieszkanie i zasila szeregi bezdomnych, więc po co zaczynać???

Najgorsi są „namawiacze”-, „wypij moje zdrowie, nie wypijesz?” albo: „z takiej okazji nie wypijesz?”, „tylko kropelkę” - proszącym tonem, żeby było trudniej odmówić. Wzbudzają poczucie winy, gdy się odmówi: „pewnie źle mi życzysz” albo „kto nie pije ten kapuje”, nieraz wręcz osobę, która odmawia uważają za kogoś gorszego. Może po prostu nie chcą żeby pamiętać jak sami zachowywali się będąc pod wpływem alkoholu?

Młodzież bardzo chętnie sięga po alkohol uważając, że picie alkoholu jest oznaką dorosłości - totalna głupota. Ludzie po wypiciu alkoholu przestają kontrolować swoje zachowania, często stają się hałaśliwi, agresywni, ciężko im zachować równowagę, uprawiają przygodny seks, nie bez konsekwencji... na prawdę nie widzę nic przyjemnego ani zabawnego przebywając w towarzystwie takich osób...

Zabawa bez alkoholu, przy dobrej muzyce, może być też bardzo wesoła. Tańce na pewno lepiej wyjdą z trzeźwym partnerem, który będzie prowadził w tańcu, a nie wymagał prowadzenia. Będzie też w stanie odprowadzić partnerkę do domu, co jest bardzo istotne gdy zabawa kończy się w późnych godzinach wieczornych.

Często bywam na koncertach rockowych, zlotach fanów i wiem, że ci, którzy piją alkohol na takich imprezach zawsze psują zabawę wiec staram się unikać kontaktów z takimi osobami. Wiele lat temu, jeszcze w stanie wojennym, chodziłam na dyskoteki do klubu „Medyk”. Był to klub studencki, zresztą istnieje do dziś, nie sprzedawano alkoholu w trakcie dyskoteki więc zabawa była wspaniała. Pod koniec lat osiemdziesiątych bywałam w dyskotekach, które odbywały się w restauracjach, z alkoholem oczywiście i już nie było tak wspaniale. Zawsze trafiały się osoby, które ochrona musiała usuwać z sali.

Podobnie wygląda sprawa papierosów czy narkotyków. O ile palenie papierosów przez długi czas prowadzi do powstania wielu chorób, w konsekwencji do śmierci, to zażywanie narkotyków ten czas znacznie skraca. 
Wśród młodzieży palenie papierosów zawsze było modne,  młodym ludziom wydaje się, że z papierosem wyglądają na starszych, poza tym „na papierosie” łatwiej nawiązuje się kontakty towarzyskie, wielokrotnie słyszałam takie opinie. 
Sama kiedyś paliłam papierosy, minęło ponad dwadzieścia lat, jak nie palę i nic się w tym temacie nie zmieniło. 
Mam w swoim otoczeniu osoby, które straciły zdrowie na skutek palenia i zmagają się z nowotworami. Straciłam także bliską osobę, która najpierw miała usuniętą krtań, a później nastąpiły przerzuty i zmarła.

Dużo osób z mojego pokolenia rzuciło palenie, z czasem wyrasta się z tego uzależnienia, zwłaszcza gdy zauważy się wymierne korzyści - np. ustaje dokuczliwy kaszel, pozbywamy się nieprzyjemnego zapachu, czy zaoszczędzamy dosyć duże kwoty nie wydając ich na papierosy.  Znam osobę, która po roku odkładania na lokatę, co miesiąc kwotę, którą wydała by na papierosy zaoszczędziła dosyć dużą kwotę - ponad dwa tysiące złotych - to już dosyć wymierny zysk. Ja, na każdą okrągłą rocznicę rzucenia palenia kupuję sobie prezent.

Z narkotykami jest poważniej, uzależnienia i przedawkowania zabierają bardzo młodych ludzi. Zaraz po skończeniu liceum straciłam dwoje znajomych za szkoły, mieli około dwudziestu lat, to było straszne, a jednocześnie było dla mnie ostrzeżenie by nigdy nie sięgnąć po tego typu używkę. Przekazałam także tę przestrogę mojej córce, z czasem obserwując swoich znajomych sama przekonała się by nie próbować narkotyków. 

Dziś coraz częściej obserwuję imprezy internetowe - każdy u siebie w domu, pisząc na portalu społecznościowym z kilkoma osobami, lub połączeni w jednym z komunikatorów. Jest to dobre rozwiązanie dla osób, które nie mają czasu na wyjście z domu lub mieszkają daleko od siebie. Oczywiście możliwości takich imprez są ograniczone bo np. tańców na takiej imprezie nie ma, ale muzyki można wspólnie posłuchać.

Moje uzależnienia, mam nadzieję, nie spowodują dramatycznych konsekwencji, kawka i muzyka - z nimi w każdym dniu.

środa, 23 lipca 2014

Szpileczki, pończoszki i torebki

To będzie krótki post. Nie mam za wiele do powiedzenia w tym temacie. 
Elegancka kawka powinna być w filiżance, ale co ja na to poradzę, że filiżanka ma za małą dla mnie pojemność? 
Podobnie jest z torebką. Wprawdzie teraz większość danych umieszcza się w pamięci telefonu ale jednak cały czas torebka to dla mnie za mały schowek na wszystkie  podręczne niezbędniki. Muszę mieć plecak, który dobrze trzyma się na plecach, nie krępuje rąk, nie zjeżdża z ramienia i, co najważniejsze, ma mnóstwo kieszonek, w których łatwiej utrzymać porządek. 
Krążą legendy o bałaganie w damskiej torebce, ja nie lubię szukać więc każda rzecz, którą ze sobą noszę ma swoje miejsce, ale nie raz widziałam jak wyglądają poszukiwania np. telefonu, który dzwoni ze środka przepastnej torebki...

Torebka musi być zgrana oczywiście z butami, a jakie byty będą najbardziej odpowiednie dla kobiety? Szpilki!  Im wyższe tym piękniejsze. Do każdego stroju inne, to znaczy - kolor inny, bo fason ten sam, może różnią się wysokością.

Nigdy nie marzyłam o szpilkach, pewnie coś ze mną jest nie tak, bo przede wszystkim cenię sobie wygodę. Poza tym obserwując powykrzywiane stopy u kobiet jakoś nie jestem przekonana do deformowania moich stóp, które muszą mnie nosić do końca życia. Nie przekonają mnie też męskie preferencje. Jedyne ustępstwo, na które byłam skłonna się zgodzić to założenie szpilek do łóżka... 

Obserwuję moje koleżanki, które twierdzą, że szpilki dobrej firmy są tak wyprofilowane, że chodzi się w nich jak w kapciach. Jakoś nie zauważyłam by od kapci robiły się haluksy, modzele, odciski itp., a od chodzenia w szpilkach - owszem. 

Należałoby wspomnieć także o wypadkach skręcenia, zwichnięcia aż po zerwanie więzadeł otaczających staw skokowy z uszkodzeniem torebki stawowej. 
Obserwowałam takie kontuzje, nic przyjemnego. Niestety, nie zniechęcają do noszenia tego najbardziej seksownego obuwia. Ach, te poświecenia dla płci przeciwnej... Żadna kobieta mnie nie przekona, że dla własnej wygody chodzi cały dzień na palcach.

Oczywiście do szpilek najlepiej pasują pończochy... najlepiej kabaretki, za szwem z tyłu. Kwintesencja kobiecości wg mężczyzn. 
Do pracy raczej nie ubieramy się w ten sposób ale na randki - czemu nie? Rozmawiałam z mężczyznami na temat pończoch, każdy by chciał żeby jego partnerka nosiła pończochy. Podobno bardzo pobudzają wyobraźnię. 

Zastanawiam się czy jest taka część męskiej garderoby równie pożądana przez kobiety... Krawat??? Na pewno nie są to skarpetki. Może kapelusz? 
O, obcisłe jeansy... Słyszałam, że kobiety zwracają na nie uwagę. W takich spodniach mężczyzna zapewne męczy się podobnie jak kobieta w szpilkach. 

Jak już wspomniałam we wcześniejszym poście, jesteśmy zdolni do wielu poświęceń dla partnera. 

Podniesienie atrakcyjności

Aby podnieść atrakcyjność kawki, dodajemy do niej mleko, śmietankę, a najlepiej likier Baileys - pycha. Bardzo atrakcyjna jest też wtedy, gdy podana jest w odpowiedniej zastawie. Rano, gdy szykuję się do pracy i muszę szybko się obudzić kawka jest mocna, i w dużym kubku o pojemności 300 ml. W pracy, drugą, piję w jednym z ulubionych kubeczków, przeważnie z jednym z moich artystycznych idoli. Wieczorkiem natomiast, piję kawkę troszkę słabszą i w mniejszym, eleganckim kubeczku lub filiżance. W dzień wolny od pracy, pierwszą kawkę biorę przeważnie do łóżka, mam dla niej duże - 400 ml kubki i delektuję się nią bez pospiechu ale w takim tempie aby nie wystygła. 

Swoją atrakcyjność też chcemy zwiększyć. Chcemy się lepiej poczuć, podobać się otoczeniu, wzbudzić zazdrość, generalnie zwrócić na siebie uwagę. Zawsze gdy włożymy coś nowego, gdy zmienimy fryzurę, czy kolor włosów, założymy biżuterię - koleżanki czy koledzy zauważą. Nowy samochód lub dom - to już większa inwestycja - również podnosi naszą atrakcyjność dla otoczenia.

Makijaż to też jeden ze sposobów podniesienia atrakcyjności chociaż wielu mężczyzn twierdzi, że woli partnerkę naturalną to jednak oglądają się za kobietami, które podkreślą nieco swoją urodę. Właśnie - nieco, to chyba klucz do sukcesu. Przez tysiące lat - nie zawaham się użyć takiego posumowania - ludzie starali się zwrócić na siebie uwagę płci przeciwnej, mamy na to historyczne dowody na całej kuli ziemskiej. Malowały się zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Dziś kobiety są w większości chociaż znam mężczyzn, którzy np. farbują włosy, robią sobie trwałą...

To bardzo ciekawe gdy ludzie różnią się od siebie. Jeszcze dwadzieścia pięć lat temu było to bardzo trudne - nie można było kupić kosmetyków, chyba, że miało się dewizy, to można było kupić w sklepach Pewex. Dziś mamy dostęp do wszelkich marek, w sklepach tradycyjnych i internetowych. Można też nauczyć się makijażu, wizażu, ewentualnie zwrócić się do profesjonalistów. Lecz zauważyłam, że ostatnio kosmetyki przestały niektórym wystarczać. Poddają się zabiegom permanentnego makijażu i operacjom plastycznym wpadając w uzależnienie od takich zabiegów. 

Często widzę w mediach osoby, które nie akceptują u siebie widocznych oznak upływu czasu i starają się odmłodzić za wszelką cenę bez względu na efekty. Moda ma też niemały wpływ na wygląd ludzi. Np. powiększanie sobie biustu czy warg to już obecnie standard. Wygląd niektórych celebrytów zmienił się w takim stopniu, że ich twarze stają się coraz mniej rozpoznawalne. Trudno, nie zdecyduję się na nadmuchanie warg, będą nadal wąskie.

Kolejną modą była sztuczna opalenizna,  na szczęście chyba już zanika bo efekty spalonych niemalże na węgiel kobiet i mężczyzn są coraz mniej widoczne na ulicach. Teraz zapewne kurują swoją skórę w SPA.
Skóra systematycznie poddawana przypiekaniu, szybciej się starzeje,  pojawiają się na niej przebarwienia, których ciężko się pozbyć, a atrakcyjności nie dodają... Przyglądając się ludziom dostrzegam panie i panów w mocno średnim wieku, a więc z pokolenia aktywnych plażowiczów, którzy mają całą skórę pomarszczoną i pokrytą plamami. To właśnie czeka osoby nadmiernie korzystające z opalania.
Ostatnio opalałam się na plaży 10 lat temu, nie jest to dla mnie najlepsza forma relaksu, wolę posiedzieć z kawką w cieniu. 

wtorek, 22 lipca 2014

Co nas zniechęca?

http://www.styl.pl/magazyn/w-swiecie-kobiet/news-chcemy-byc-soba-wreszcie,nId,1468456#iwa_item=1&iwa_img=1&iwa_hash=23395&iwa_block=worthSee

Bardzo ciekawe wywiady. Kawka do łóżka i miłej lektury.

Szczupła sylwetka jest atrakcyjniejsza od grubej, to powszechnie przyjęta opinia. Ludzie jednak nie zastanawiają się nad przyczyną nadwagi. Najprościej jest powiedzieć „gruba, bo się obżera”. Trudno nie zgodzić się z wypowiedzią Joanny Liszowskiej - są różne powody nadwagi. Portale internetowe pełne są newsów, koniecznie z wykrzyknikiem:„utył/a!”, „pokazał/a cellulit!”, „X lub Y z brzuchem!” to chore!

Promowane są sylwetki nawet nie szczupłe, a anorektyczne. Ostatnio czytałam, że modna jest u kobiety przerwa miedzy udami, to znaczy, że zamiast ud są kości? Wiem, że otyłość prowadzi do wielu chorób ale chyba w żadną stronę nie należy przesadzać...

Znam osoby, które całe życie poświęcają na walkę z nadwagą. Stosują diety, uprawiają sporty, zażywają różnego rodzaju środki farmakologiczne i ziołowe - z różnym skutkiem. To trudna walka. Nie zawsze przynosząca upragniony efekt, a bardzo często powodująca depresję, która doprowadza nawet do samobójstwa.
Czy to oznacza, że osoby z nadwagą nie mają prawa do życia? Czy to jest powód do tego by je wyśmiewać lub poniżać?

Mężczyźni łatwiej pozbywają się nadmiernych kilogramów, nie mają cyklu miesiączkowego, nie przybierają na wadze będąc w ciąży. Są za to bardzo agresywni, chamscy i wulgarni względem osób z nadwagą. 
Najgorzej ma młodzież w wieku szkolnym. To co dzieje się w szkołach z osobami z nadwagą to horror! Nie wiem po co w szkołach zatrudniane są osoby pełniące funkcje pedagoga czy psychologa szkolnego? 
Nie spotkałam się w szkołach, do których uczęszczałam sama, ani później, gdy moje dziecko się uczyło, z jednym chociażby spotkaniem młodzieży z takim specjalistą, który wyjaśniłby młodzieży, że nie należy prześladować osób z żadnego powodu. 

Ja tę wiedzę wyniosłam z domu ale uczęszczając do szkoły zauważyłam, że większość moich rówieśników szuka powodu do wyśmiania koleżanek czy kolegów. Podobnie jest z pokoleniem naszych dzieci. 
Nie zawiera się znajomości ani przyjaźni z osobą, która w jakikolwiek sposób wyróżnia się z pośród innych. Jeden jest za gruby, drugi za chudy, ma zeza czy inny kolor skóry. Parady równości pobudzają agresję zamiast skłonić do tolerancji. 

Do niedawna nie wiedziałam, że jedną z przyczyn nadwagi jest niedoczynność tarczycy, ba okazuje się, że nawet lekarze nie kojarzą objawów nadwagi z tą chorobą i nie zlecają badań hormonalnych! Mam w swoim otoczeniu osoby zmagające się z tą chorobą i pierwszej diagnozy nie stawiał lekarz - endokrynolog. 

Na wstępie lekarz endokrynolog zadaje pytanie:„czym pani/pan się odżywia?”
Zaczynają „leczenie” od propozycji diety, a jeśli ona nie przynosi efektów, proponują uprawianie sportów. Nawet po wielu latach zmagania się pacjenta z odchudzaniem sami nie zlecają badań.
Oczywiście nikt nie uświadomi społeczeństwa, że osoba z nadwagą może być chora, najłatwiej jest taką osobę poniżyć, odizolować i nie patrzeć na nią bo to nie estetyczny wygląd...
Osoby z nadwagą nie mają możliwości znalezienia dobrej pracy, a także partnera. Są samotne i zakompleksione. Oczywiście zdarzają się wyjątki, jak od każdej reguły.

Nadwaga to tylko jeden z powodów, który powoduje niechęć w kontaktach. Zwróciłam na niego uwagę zainspirowana wywiadami, które przytoczyłam na wstępie. 
Kobiety, które w nich się wypowiedziały akurat osiągnęły sukces, chociaż też spotykają się z atakami spowodowanymi swoją tuszą. Znam też osoby, które mają kompleksy z innych powodów niż nadwaga ale o tym w kolejnych postach. 

poniedziałek, 21 lipca 2014

Poznajmy się

Jak zawieramy znajomości? Na co zwracamy uwagę poznając nową osobę? To zależy od wielu czynników.
Jeśli poznajemy kogoś bezpośrednio, na początek oceniamy wygląd. Ktoś może nam się spodobać na pierwszy rzut oka lub nie. Trudno powiedzieć dlaczego.
Jadąc tramwajem czy autobusem obserwuję ludzi i często zastanawiam się co może się w danym człowieku podobać lub nie.

Dziś wsiadła kobieta tak brudna i cuchnąca, że trudno było oddychać. Jak można doprowadzić się do takiego stanu? Zapewne nie miała biletu ale przecież nikt tego nie sprawdzi... Oczywiście mężczyźni tak brudni i cuchnący też jeżdżą komunikacją miejską. Wiem, że jest wiele skarg na taki stan rzeczy, niestety bez efektu...
Ale pomijając tak drastyczne przypadki, to większość ludzi stara się dbać o higienę i wygląd. Na kogo więc zwracamy uwagę?

Oczywiście uroda to sprawa gustu, każdy ma swoje preferencje i całe szczęście... Kiedyś mężczyzna, na którym bardzo mi zależało powiedział mi, że kobieta powinna mieć długie włosy i długie paznokcie pomalowane na czerwono, bo to podoba się mężczyznom najbardziej. Pytałam więc innych czy zgadzają się z taką opinią i większość potwierdzała więc przez wiele lat trzymałam się tego schematu.
Rzeczywiście, mężczyźni zwracali uwagę na moje włosy i paznokcie, nawet bardzo młodzi - kilkumiesięczni. Biorąc pod uwagę to, że mężczyźni są wzrokowcami, wiemy już na co zwracają uwagę, a kobiety?

Mogę mówić o sobie, gdyż to, co słyszę od znajomych nie musi być prawdą...
Moja Babcia kiedyś mi mówiła, że panny powtarzają sobie:„Jakiego będę chciała, takiego będę miała”, później zmieniają na: „o jednym oku, aby tego roku”, a następnie"„jaki taki, aby był”.
Nie jestem aż tak zdesperowana, ale jeśli mężczyzna jest super ciachem to wzmaga moją czujność i trudno mu zdobyć moje zaufanie. Przy takim mężczyźnie kręci się zwykle kilka kobiet, a ja nie lubię chodzić w stadzie. Nie, żebym była tak zaborcza, bo uważam, ze nawet gdy kobieta i mężczyzna są w związku to należy im się jakaś swoboda w doborze koleżanek czy kolegów.

Według mnie, na wstępie znajomości należy określić swoje oczekiwania. Wiem, że może nie w pierwszych słowach, bo byłoby to śmieszne, ale pytania na temat np. statusu danej osoby gdy podoba nam się i chcielibyśmy nawiązać bliższą relację uważam jak najbardziej na miejscu. Jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny, to oczywiście ma dla mnie znaczenie, nie będę kłamać, że tylko liczy się wnętrze.

Najważniejszą sprawą jest dla mnie higiena, ostry zapach potu, brudne ręce, w tym czarne paznokcie odstraszą mnie na wstępie. Dwu, czy trzydniowy zarost mnie też nie zachwyci. Brudne ubranie czy buty (oczywiście jeśli jest to wina pogody - wybaczę), też podziałają na mnie odstraszająco.

Jestem już w takim wieku, że znajomych mogę sobie wybrać, więc nie każde nawiązanie rozmowy ze mną musi skończyć się dłużej trwającą znajomością. Na pewno rozmowa musi mnie zainteresować, jeśli mój rozmówca, bez względu na płeć nie zainteresuje mnie swoimi wypowiedziami to nie utrzyma ze mną zbyt długiego kontaktu. Poczucie humoru odgrywa także niebagatelną rolę.

Słynny komunikator Gadu-Gadu to dopiero skarbnica znajomości... Założyłam sobie konto na tym portalu kilkanaście lat temu. Większość osób, a uściślając - mężczyzn, zaczynało rozmowę w podobny sposób:
„Jesteś wolna?”
Niekiedy nawet zanim padało imię. Z reguły na takie wiadomości nie odpowiadałam, zdarzało mi się jednak, dla żartu, poprowadzić rozmowę, z ciekawości, jakie też oczekiwania może mieć tak interesujący rozmówca. Kolejne pytanie było w stylu:
„Lubisz seks?”
I w takich przypadkach moja odpowiedź przybierała ton prowokacyjny:
„Lubię” - odpowiadałam zgodnie z prawdą.
„Jak wyglądasz?” - tu następowały opisy dotyczące wzrostu, koloru włosów, oczu itp. detali. Raz zdarzyło mi się pytanie o wagę, na które odpowiedziałam pytaniem:
„Jesteś łysy?” - po tym pytaniu rozmowa się skończyła.
„Umówimy się?” - lub coś w tym stylu, to było kolejne pytanie zagajających.
W tym momencie przeważnie kończyłam taką „rozmowę”. Nawet jeśli byłabym totalnie zdesperowana to nie umówiłabym się z tak bezpośrednim osobnikiem.

Rozumiem, że świat pędzi do przodu w zastraszającym tempie, że życie jest krótkie i trzeba korzystać póki można ale taka prędkość to dla mnie jednak trochę za szybko.
Na Gadu-Gadu zawarłam też kilka ciekawych znajomości, nie tylko z mężczyznami. Kilka z nich trwa dziś dziś, chociaż już około 10 lat nie korzystam z tej formy kontaktów. Obecnie korzystam z Facebooka gdzie poznaję ludzi z kręgu moich zainteresowań. 

Zauważyłam, że wspólne zainteresowania bardzo zbliżają ludzi, emocje i wspólna zabawa łączą na wiele lat, poza tym wymiana zainteresowań wpływa na rozwój znajomości, a następnie związku. Wiele znajomości z Gadu-Gadu kończyła się seksem ale nie znam żadnej pary, która byłaby ze sobą dłużej.
Znam kilka par, które poznały się przez internet, jest to teraz najpopularniejsza forma zawierania znajomości i zapewne potrwa jeszcze przez kilka lat.

niedziela, 20 lipca 2014

Mamuśki

Był taki serial „Mamuśki” doskonale obrazujący relacje miedzy rodzicami, a partnerami w związku. Bardzo rzadko się zdarza by były one zadowalające. Najlepiej jest oczywiście gdy wszyscy się kochają i szanują ale w życiu zbyt często to się nie zdarza.

Rozmawiają ze sobą dwie mamuśki:
„Moja córka ma wspaniałego męża - mówi jedna z nich - wszystko w domu zrobi: obiad ugotuje, posprząta, zakupy zrobi.”
„Mój syn za to najlepiej nie trafił - mówi druga - sam musi robić zakupy, sprzątać i gotować.”

Wszystko zależy od punktu widzenia. A wystarczy wspólnie zajmować się domem, podzielić obowiązki i mieć wspólny czas na przyjemności. Każda matka chciałby dla swojego dziecka jak najlepiej ale żadna nie powinna wtrącać się do związku swojego dziecka. Dać dziecku dorosnąć, usamodzielnić się, zbudować swój dom według jego pomysłu.

Moje obserwacje uświadomiły mi, że relacje teściowa-synowa i teść-zięć są znacznie gorsze niż teściowa-zięć i teść-synowa. Są oczywiście wyjątki. Np, jeśli matka uważa, że jej córka jest księżniczką i żaden mężczyzna nie spełni jej oczekiwań jako zięć.
Częściej jednak słyszy się kawały o teściowych niż o teściach, coś w tym jest...

Zanim wyszłam za mąż miałam kilka potencjalnych „przyszłych teściowych”, które bardzo chciały mieć mnie za synową. Co ciekawe, z jedną z nich do dziś jestem w doskonałych stosunkach, nie mając kontaktu z jej synem. Było też kilka takich, które nie widziały we mnie kandydatki na żonę ani nawet na partnerkę dla ich synów.

Przekonałam się, że jeśli matka chce zatrzymać dziecko przy sobie, to żaden partner dla jej dziecka nie będzie odpowiedni. Nie ma co się wysilać popisami kulinarnymi jeśli jesteś kandydatką na synową czy naprawami sprzętów domowych jeśli jesteś kandydatem na zięcia, zawsze znajdą jakieś niedociągnięcia.

Niby rodzice chcą by ich dziecko się usamodzielniło ale gdy dziecko ku temu zmierza - ogarnia ich jakaś niezrozumiała panika. Ciągła troska o jedzenie, jakby jedzenie było najważniejsze... Jedna z moich potencjalnych „przyszłych teściowych”, rozbiła mój związek ponieważ za mało czasu spędzałam w kuchni! To, że jej syn nie potrafił nawet wbić przysłowiowego gwoździa w ścianę nie dyskwalifikowało go według niej jako przyszłego męża...

Zdarzają się także teściowe idealne zwłaszcza dla zięciów. Wyręczają swoje córki w gotowaniu, wiadomo - „przez żołądek do serca,,,”. Na każde zawołanie gotowe do pomocy, często kosztem swojego związku. Znam taką parę, są szczęśliwym małżeństwem, świetnie się rozumieją, mają udane dzieci, dzielą się obowiązkami.
Matka kobiety czynnie uczestniczy w ich życiu choć nie mieszka z nimi. Przyjeżdża w odwiedziny zawsze ubrana prowokacyjnie - mini spódniczka, dekolt odsłaniający stanik, jeśli nie ma dekoltu to odpowiednio rozpina bluzkę.Zapewne ani dla córki, ani dla wnuków tak się nie ubiera, więc??? Pozostaje tylko zięć!
Obserwuję tę rodzinkę od 15 lat i czekam kiedy teściowa zaciągnie zięcia do łóżka... Na pewno opiszę ten incydent na swoim blogu.

Sama jeszcze nie jestem teściową ale mając wokół siebie tyle przykładów postaram się nie być taką teściową jakie tu opisałam.

Wierność seksualna nie zawsze oznacza wierność

Kawka to wspaniały napój, jesteśmy sobie wierne. Nigdy mnie nie zawiodła. Zawsze poprawiała mi nastrój, samopoczucie, dotrzymywała mi towarzystwa, pobudzała do działania i co najważniejsze - zastępuje słodycze.
Jest dla mnie tak ważna, że zaczęłam dla niej zbierać kubeczki. Przez 20 lat uzbierałam dla niej niezłą „garderobę”, różnych projektantów i z różnych stron świata. Za to codziennie rano budzi mnie swoim niezwykłym smakiem i aromatem.

Jak jest z wiernością w związkach i czym wg mnie jest zdrada?
Podjęcie decyzji o wspólnym życiu prowadzi do wspólnego mieszkania, gromadzenia wyposażenia tych mieszkań, czasem posiadania dzieci lub akceptacji tych, które kobieta i mężczyzna może już mieć z poprzednich związków.
Zasady wzajemnego współżycia jasno ustala się przed podjęciem decyzji o wspólnym życiu aby uniknąć niepotrzebnych komplikacji.

Nie wiem kto to wymyślił, że gdy mężczyzna uprawia seks z inną kobietą niż ta, z którą jest w związku - nie angażuje się uczuciowo, a kobieta by uprawiać seks zawsze jest zaangażowana? Może dlatego, żeby mężczyźnie wybaczać sypianie z wieloma kobietami, a kobiety z tego powodu piętnować nazywając je np. dziwkami?

Jedna z moich koleżanek ma bardzo długi staż w małżeństwie - 32 lata. Około 15 lat temu mąż przyznał się jej, że w trakcie wyjazdu służbowego uprawiał seks z koleżanką z pracy. On wtedy był jedynym żywicielem rodziny, pracował na stanowisku dyrektora i zarabiał niemało, ona zajmowała się domem i dziećmi, a więc pracowała ciężko w domu. Będąc zakompleksioną i zaniedbaną kobietą wspaniałomyślnie mu wybaczyła, bo, jak mi powiedziała: „Nie wyrzucę go przecież z domu, bo nie będziemy mieli co jeść.”
Dziś ich sytuacja diametralnie różni się od tej z przed 15-tu lat. On, jakieś 10 lat temu stracił pracę, a jako dyrektor, do dziś nie może znaleźć pracy. Gdy on stracił pracę, ona musiała wrócić do pracy, co nie było łatwe po wieloletniej przerwie. Wobec sytuacji na rynku wolnych stanowisk za wiele nie było. Zdecydowała się na podjęcie pracy sprzątaczki biorąc w swoje ręce utrzymanie domu. Ponieważ pracowała w przedszkolu, namówiłam ją na studia żeby podnosząc kwalifikacje mogła awansować, a więc pracować lżej i zarabiać więcej. Skorzystała z mojej rady, studia skończyła, pracuje jako nauczycielka i utrzymuje męża, który z racji tego, że nie pracuje stał się nie do zniesienia. Warto było wybaczać?

Moja sytuacja była nieco inna. Nigdy nie chciałam brać ślubu. Związałam się z mężczyzną, jak myślałam, z wielkiej miłości. Było nam ze sobą tak dobrze, że dałam się namówić na ślub. „Na niczym tak mi w życiu nie zależy jak na rodzinie” - mówił. Po trzech latach miało przyjść na świat nasze upragnione dziecko.
Mój mąż wyjechał do pracy za granicę, za namową swojej matki, gdy byłam w ciąży. Początkowo pisał listy codziennie (wtedy nie mieliśmy jeszcze telefonów), z każdym miesiącem pisał coraz rzadziej. Jak już miałam w domu telefon, to rozmawialiśmy też nie za często z powodu wysokich kosztów. Oddalaliśmy się od siebie coraz bardziej, praca za granicą nie dawała mu tylu środków, jak twierdził, żeby nas utrzymać, a wracać nie zamierzał więc po kolejnych świętach bez rozmowy, a nawet kartki z życzeniami postanowiłam zakończyć ten związek.
Nie wnikałam w to, czy sypiał z innymi kobietami, czy nie, zostawił nas, to dla mnie była zdrada. Większa niż świadomość, że mógł tam uprawiać seks.

Dziś jestem nawet wdzięczna teściowej, że go zabrała. Gdybyśmy byli tu razem, nie osiągnęłabym tego, co w tej chwili mam. Stworzyłam z córką dom, skończyłam studia, mam stabilną pracę, własną firmę i myślę, że to dopiero początek moich sukcesów. Od znajomych z miasta, w którym nadal mieszka mój były mąż wiem, że nigdy nie był mi wierny ale nie to mam mu za złe, opuścił swoje dziecko, które dziś ma olbrzymie problemy z psychiką, czuje się odrzucona i niechciana. To dla mnie większa zdrada niż seks z inną kobietą.

sobota, 19 lipca 2014

Szczęśliwe rodzicielstwo?

Kawka do łóżka - to napęd na cały dzień.

Odglądałam kiedyś program na Discovery Science program na temat związków kobiet i mężczyzn. Dowiedziałam się, że mężczyźni w genach mają zapisane nieustanne łowy w celu pozostawienia po sobie jak największej ilości potomstwa. Coś w tym jest...

Może dlatego tracą zainteresowanie kobietą, która już jest w ciąży, a także później, gdy urodzi dziecko. Być może jest to spowodowane złym samopoczuciem kobiety podczas ciąży, a następnie zmęczeniem i brakiem czasu po urodzeniu dziecka.

Oczywiście nie wszyscy zachowują się tak samo. Wielu mężczyzn angażuje się w oczekiwanie na dziecko i w późniejszą opiekę zarówno nad dzieckiem jak i matką. Jednak z moich obserwacji wynika, że większość związków rozpada się gdy pojawia się w nich dziecko.

Kobieta po porodzie jest zmęczona, często bardzo długo krwawi, co uniemożliwia uprawianie seksu. Niewielu mężczyzn zniesie wielomiesięczny celibat Wydaje mi się, że to jest głównym powodem szukania nowej partnerki. Dopóki oczywiście ta kolejna nie będzie w ciąży.

Mam wśród swoich znajomych przykłady, gdy mężczyzna wraca do porzuconej kobiety i dziecka gdy dziecko jest już „odchowane”. Czasem to kobieta myśli: „dla dobra dziecka” Tylko czy na pewno będzie to dla dobra dziecka? A co jeśli po raz kolejny nie wyjdzie?
Dziecku lepiej nie będzie. Może gdyby rodzice poprawili relację między sobą aby dziecko nie przeżywało wrogości rodziców wobec siebie, byłoby to z korzyścią dla wszystkich.
Znam przypadek, gdy małżonkowie wrócili do siebie, pojawiło się kolejne dziecko i ponownie rozstali się - zatem to tylko potwierdzenie, że „dwa razy nie wchodzi się do tej samej wody”.

Pojawienie się dzieci daje wielką radość ale także przybywa obowiązków, które w większości, niestety, obarczają kobietę. Trudno więc dziwić się, że po całym dniu pracy przy dziecku (tak, jest to ciężka i odpowiedzialna praca!), kobieta jest zmęczona i chciałaby przespać noc. Niestety, noc często też jest przerwana karmieniem, zmianą pieluchy itp.
To kolejny powód do niezadowolenia dla mężczyzny, który po dniu w pracy chciałby się zrelaksować np. z żoną w łóżku.

Jak pogodzić ze sobą wszystkie okoliczności aby żadna ze stron nie czuła się zaniedbana? Otóż najprościej jest podzielić się obowiązkami. Ale do tego potrzebne jest równe zaangażowanie obu stron.

Nie rozumiem dlaczego dla mężczyzn to jest oczywiste, że kobieta stworzona jest do rodzenia i wychowywania ich dzieci? Mało tego, nasze prawo jest tak skonstruowane - gdy rodzice się rozstają, to dziecko automatycznie zostaje z matką. Ciekawe dlaczego alimenty nie są automatycznie pobierane z zasobów finansowych ojca??? Nawet po wyroku sądu nakazującym ojcu płacenie alimentów, nie są one egzekwowane. Całość obowiązków związanych z wychowaniem i utrzymaniem dziecka spada na matkę. Słyszałam nawet określenie na matki domagające się alimentów: „alimenciary” - to skandal!
Ojciec zapładnia kolejne kobiety, pozostawiając po sobie kolejne półsieroty bez środków do życia.

Nie chciałabym piętnować wyłącznie mężczyzn, kobiety też potrafią uchylać się od odpowiedzialności, ale częstotliwość występowania przypadków porzucenia dzieci przez matki jest znacznie mniejsza.

Ostatnio media bardzo nagłaśniają wydarzenia związane z porzuceniem dzieci przez matki, niekiedy nawet pozbawieniem dziecka życia. Jakoś nie za często widuję reportaże pokazujące zmagania samotnych matek pozostawionych przez ojców dzieci bez pomocy oraz bez środków do życia - przypadek?

Kobieta, zanim zdecyduje się na urodzenie dziecka powinna zastanowić się czy ma środki na utrzymanie siebie i dziecka, by być niezależną w razie rozstania z ojcem dziecka.

czwartek, 17 lipca 2014

Długo i szczęśliwie

Czas na kawkę do łóżka.

Wczoraj oglądałam zabawną scenę w jednym z seriali komediowych.  
Dziewczyna proponuje chłopakowi żeby w swoim związku posunęli się o krok dalej i pobrali się.
„Chcesz wziąć ślub??? - wykrzyknął przerażony chłopak.
„Tak, zgadzam się! - rozradowana dziewczyna rzuciła mu się na szyję.
I mniej więcej tak to wygląda.

Chłopak nie wie do końca na co się decyduje. Wydaje mu się, że będzie dalej jak u mamy - obiadki, kanapki do pracy, posprzątane, koszule uprane i wyprasowane, a najważniejsze - codziennie seks!
Dziewczyna widzi to zupełnie inaczej - codziennie randki,  kwiaty i prezenty też, postaramy się o dziecko,  ja zajmę się domem, on będzie pracował, będzie cudownie, jak w bajce.

Życie później to wszystko weryfikuje...
Kobieta jest niezadowolona,  bo spadają na nią wszystkie domowe prace. Mąż już tak się nie stara jak chłopak czy narzeczony. 
Mężczyzna nie jest zadowolony bo ona już nie wygląda o każdej porze dnia i nocy jak modelka i wymaga współpracy! Trzeba razem sprzątać, razem robić zakupy itp.

Utarło się w naszym społeczeństwie, że kobieta jest spełniona gdy zostanie matką i jeśli już osiągnie pierwszy „sukces i wyjdzie za mąż to natychmiast zaczynają się pytania:„a kiedy będzie dziecko?
Czy to jakiś obowiązek, czy co? Ja akurat chciałam mieć dziecko i mam. Ale gdy słyszę pytania: „masz faceta?, albo: „czy twoja córka już wyszła za mąż? to szlag mnie trafia. 
Czy kobiety nie mają prawa mieć innych osiągnięć poza wyjściem za mąż i  urodzeniem dzieci?
To jakaś psychoza...

Jak będę miała ochotę, to będę miała faceta, nie będzie to sprawa otoczenia, tylko moja. A może ja chciałabym teraz być z kobietą??? Chyba zacznę tak odpowiadać...

Oczywiście rozumiem, że ludzie chcą zawierać związki małżeńskie, to nie zbrodnia. Należy jednak uszanować wybór kobiety, która najpierw zechce zapewnić sobie byt, by nie była uzależniona od mężczyzny. Także wybór mężczyzny, który chce wypracować sobie jakąś pozycję aby mieć na utrzymanie. 

Nic tak szybko nie rozbije związku jak brak pieniędzy na utrzymanie. Czasy Kopciuszków i Książąt minęły. Obserwuję jak ludzie dobierają się w pary, bardziej zasobni ludzie nie szukają partnerów wśród mniej zasobnych, odwrotnie zdarza się, co nie znaczy, że odnosi zamierzony skutek.

Miałam kiedyś w pracy koleżankę, siedziałyśmy razem w pokoju i przez rok musiałam słuchać o jej przygotowaniach do ślubu, najbardziej rozbawiło mnie, że kwiaty do dekoracji kościoła i sali bankietowej kosztowały 15 tysięcy złotych, to chore... 
Byłam też na kilku hucznych weselach, po których nastąpiły równie huczne rozwody, stąd moje rozważania.

Znam kobiety, które były tak zdeterminowane, że najpierw postarały się o ciążę żeby był powód do zawarcia małżeństw. Większość z tych małżeństw nie przetrwała, niestety.

Znam też jedną, która próbowała zatrzymać przy sobie kolejnych mężczyzn rodząc im dzieci. Dziś ma sześcioro dzieci i nie wiem którego z kolei męża, z którym nie ma dziecka, bo po tak wielu ciążach, dziecko zmarło zaraz po porodzie. Już przy czwartej ciąży usłyszała, że dla własnego bezpieczeństwa nie powinna zachodzić w kolejną ciążę. Nie powstrzymało jej to przed rodzeniem kolejnych dzieci w celu zatrzymania ich ojców. Swoją drogą ciekawe czy któryś zostanie z nią na dłużej...

Niektóre kobiety traktują mężczyzn wyłącznie jako reproduktory i gdy tylko osiągną swój cel - urodzą dziecko, odsuwają mężczyznę od siebie, znam też takie kobiety.

Tak wiec powody, dla których ludzie tworzą związki są tak różne, że długo będę miała o czym pisać.

środa, 16 lipca 2014

Seks

Kolejna ważna sprawa do poruszenia z kawką - seks.
Jest to podstawowy powód dla którego ludzie wiążą się ze sobą. Jeśli ktoś zaprzecza to, niestety, kłamie chcąc pokazać, że jest inny niż wszyscy.
Mężczyźni wiedzą, że kobiety są bardzo uczuciowe, wiedzą, że stwarzając pozory bliskości, używając słów: „kocham cię” pomiędzy jednym pocałunkiem, a drugim, zdobędą to, na czym zależy im najbardziej - zgodę na seks. Kobiety lubią słuchać komplementów, lubią dostawać kwiaty, prezenty i to jest zwykła zapłata za seks, na który wyraża zgodę. Nie ma bezinteresownego seksu, czy seksu „z miłości”. To należy włożyć miedzy bajki.


Analizując setki, a nawet tysiące lat można wyciągnąć wnioski i odpowiedzieć na pytanie dlaczego to właśnie seks jest głównym powodem, dla którego człowiek szuka tej "drugiej połówki".
Mężczyźni musieli znaleźć sposób by podporządkować sobie kobiety gdyż to właśnie kobieta,  a w przyrodzie samica,  decyduje kiedy i z kim będzie uprawiać seks.


Kobiety dają życie, są zdrowsze i silniejsze psychicznie, mogą koncentrować się na kilku czynnościach jednocześnie, czego mężczyźni nie potrafią. Są doskonałe.
Kiedyś usłyszałam, że chromosom Y to nic innego jak uszkodzony chromosom X. Coś w tym jest... To mężczyźni, chcąc się dowartościować wymyślili wszelkiej maści bogów - mężczyn i dogmaty religijne poniżające kobiety. Nie mogli i nadal nie mogą znieść myśli, że to, czy kobieta urodzi dziecko, czy nie zależy głównie od niej.


We wszystkich religiach to mężczyzna jest stwórcą (chyba dlatego, że nie jest w stanie urodzić dziecka), panem wszystkiego na Ziemi i niebie. Stwórca ten nakazuje kobiecie podporządkowanie się „panu domu” - czyli: mężowi, ojcu, czy bratu.
Trudno powiedzieć dlaczego kobiety tak łatwo uwierzyły, że jakiś stwórca - mężczyzna był w stanie dać komukolwiek życie ale mężczyźni ochoczo podjęli ten temat gdyż mają możliwość korzystania z kobiecych usług wszelakich utrzymując, że jest to ich obowiązek. Mało tego,  kobiety też tak uważają!
Przypisanie kobiecie roli kucharki, praczki, zaopatrzeniowca, niańki do dzieci i kochanki na wiele lat sprowadziło kobiety do pozycji słabej płci.
Słyszę to często od koleżanek: "muszę lecieć do domu podać mężowi obiad", a sam rączek nie ma?


Od zeszłego roku weszły nowe przepisy dotyczące rodzicielstwa. Urlopem macierzyńskim rodzice mogą się podzielić.  Mając znajomych w różnym wieku mogę powiedzieć, że niewielu ojców decyduje się na taki krok... Ale o tym w kolejnym poście.


Od pewnego czasu następują coraz większe zmiany w ustalonym przez mężczyzn porządku życia. Kobiety domagają się, i słusznie, praw dla siebie. Udowadniają, że to one właśnie są silniejsze, ważniejsze i świetnie dadzą sobie radę bez mężczyzn.
Coraz więcej kobiet sprawuje władzę i niejednokrotnie wychodzi im to lepiej niż mężczyznom.
Jak historia nam pokazała,  zarówno kobiety jak i mężczyźni są zdolni do wielu poświęceń ale także wielu podłości by zaspokoić swoją huć.  Jednakże,  na to też mamy wiele historycznych przykładów,  częściej mężczyźni niż kobiety szukają partnerek aby zaspokoić swoje potrzeby seksualne.
Kobiety nie rozmawiają otwarcie na ten temat, tłumaczą się różnie - nie wypada - to określenie powtarza się najczęściej, a niby dlaczego??? Jak można tworzyć związek nie wymieniając uwag na temat seksu?
Mam wiele koleżanek, które uważają, a przynajmniej do mnie to mówią, że nie rozmawia się na ten temat.


W środkach komunikacji, na ulicy obserwuję natomiast dziewczęta i kobiety, które pozwalają na publiczne pomiatanie sobą - to chyba zbyt otwarte traktowanie i nie prowadzi do trwałego związku, chociaż znam kobiety, które znoszą poniżanie i obrażanie żeby tylko nie być samą. Nie jestem w stanie tego pojąć.
Czy po usłyszeniu, że jest się k***ą można jeszcze kiedyś powiedzieć "kocham cię"? Nigdy tego nie przeżyłam ale widzę jaka to normalka wśród młodzieży. Jak można związać się z kimś, kto wyzywa i poniża? Gdy słyszę w odpowiedzi: "ale nie jestem sama" - pusty śmiech mnie ogarnia... i po raz kolejny zadaję sobie pytanie: czy bycie w związku jest priorytetem? Dla mnie - nie.
Seks jest potrzebą, podobnie jak jedzenie czy sen ale nie za wszelką cenę. Potrzebę bliskości posiada chyba każdy, jednak szkoda życia na toksyczny związek.