sobota, 29 kwietnia 2017

Książki w niełasce

Książka, kawka i, często, papieros do kompletu, to obrazek, na którym wielu z nas mogłoby się znaleźć... w latach 60', 70', 80', a nawet 90'. Telewizja, komputery i internet zmieniły ten obrazek w dzisiejszym świecie. Dzisiaj to bubble tea albo latte, smartphone i e-papieros.

Codziennie słyszę jak spada w moim kraju czytelnictwo, jak wielki procent populacji w ubiegłym roku nie przeczytało żadnej książki i jaka, w związku z tym, jest to tragedia. Chyba ci zagorzali czytelnicy nie znają znaczenia słowa tragedia. A będąc tak oczytanym, raczej powinni znać.

Mam znajomą, która pochłania treści książek słuchając audiobooków i chwali się na Facebooku ilością przeczytanych książek. Przepraszam ale słuchanie to nie to samo co czytanie. Mogę w takim razie powiedzieć, że przeczytałam codzienną prasę bo wysłuchałam wiadomości w radio lub obejrzałam w telewizji. Podchodząc w ten sposób mogę również powiedzieć, że przeczytałam Harrego Pottera, bo obejrzałam wszystkie sfilmowane książki.

Lubię czytać książki, kiedyś czytałam codziennie. Podkreślę - kiedyś. Były wtedy trzy programy w radio, dwa programy w telewizji, nie wszyscy mieli telefony więc kontakt z ludźmi był również ograniczony, a co za tym idzie - mieliśmy dużo więcej czasu, który trzeba było czymś wypełnić. Dziś każdy ma dostęp do różnych treści w telefonie, który działa jak łącznik ze światem. Zamiast czytać wymyślone przez autorów historie, wolę poczytać o tym, co realnie dzieje się na świecie. Czy to oznacza, że nie czytam???

Określanie inteligencji ludzi po ilości przeczytanych książek to bzdura. Znam osoby, które niemal zaczytują się do nieprzytomności, a nie potrafią się poprawnie wysłowić.

Znałam kobietę, której mieszkanie do połowy wypełnione było książkami. Sama wyrażała się językiem z błędami kłującymi w uszy, a gdy ktoś w jej obecności użył słowa, którego nie znała, obrażała się lub kłóciła się z nim, bo nie rozumiała co się do niej mówi. 

Takich przykładów znam wiele więc teza o inteligencji wynikającej z czytania książek nie przekonuje mnie.

Wydaje mi się, że promowanie czytelnictwa wynika z ogromu zalegających książek na półkach księgarni i w magazynach wydawnictw. Coraz więcej ludzi pisze książki, a coraz mniej jest chętnych do czytania. Może warto nad tym pomyśleć, że druk na papierze, to w obecnym świecie jest przeżytkiem. 

Pojawiły się czytniki e-booków, które zajmują mniej miejsca, można nosić przy sobie i w każdej chwili poczytać. Nie wiem czy statystyki czytelnictwa obejmują tę formę, biorąc pod uwagę ochronę środowiska, myślę, że wydawanie książek będzie podążało raczej w tym kierunku.

Audiobooki to także wygodne rozwiązanie, można słuchać książki i np. pracować w tym czasie, tak, jak słucha się muzyki.

Narzucanie czytelnictwa, w sposób, który obserwuję, powoduje odwrotny skutek - zniechęcenia. Obrażanie ludzi, którzy nie czytają książek, mówiąc, że czytelnicy są mądrzejsi nie przekona do czytania. Tak samo jak przekonywanie, że czytelnictwo pobudza wyobraźnię. Autorzy książek raczej tę wyobraźnię mieli zanim cokolwiek napisali, przedstawili swoją wyobraźnię w książce... więc to według mnie słaby argument.

Wśród ludzi myślących samodzielnie, czytelnictwo nie spowoduje zmiany poglądów. Dostęp do informacji w obecnym czasie dostarcza zarówno tematów do przemyśleń, dyskusji, a także inspiracji.

Nie jestem wrogiem książek, jestem natomiast przeciwko zmuszaniu do czegokolwiek. Lubię słuchać muzyki, wręcz jestem od tego uzależniona ale nie zmuszam nikogo do słuchania tego, co sama preferuję. Wkładam słuchawki, by nie przeszkadzać innym. Gości pytam czy mogę włączyć muzykę gdy przyjdą do mnie w odwiedziny.

Czytelnikom radzę odróżnić dwa słowa: zachęcić i zmusić. Niech pozwolą podjąć samodzielną decyzję.

Przytoczę swoją historię, jak przekonałam swojego męża do czytania. Otóż siedziałam sobie na kanapie i czytałam Wszystko czerwone Joanny Chmielewskiej. Jest to komedia kryminalna. Mój mąż był zajęty kładzeniem tynku na remontowanej ścianie w kuchni. 
Podczas czytania co chwilę wybuchałam śmiechem. Czego on zupełnie nie rozumiał.
- Jak można tak się śmiać z tego co się czyta? - pytał.
Powiedziałam mu, że mogę przeczytać co mnie tak śmieszy. Zaczęłam mu czytać tę książkę, śmiał się razem ze mną. Zrobiło się późno, więc przerwałam w pewnym momencie czytanie i poszłam spać. On natomiast, do rana czytał, aż skończył te książkę. 

Od tej książki zaczął intensywne czytanie wszystkich książek jakie miałam, później zaczął wypożyczać książki z biblioteki. Nie musiałam wypowiedzieć ani słowa zachęcającego go do czytania. Czy stał się bardziej inteligentny od tego czytania? Nie wydaje mi się...

Obserwuję natomiast jak zmuszając do czytania można skutecznie zniechęcić. Zaczyna się już w szkole podstawowej - lektura obowiązkowa. Sama nazwa powoduje bunt. Czy nie lepiej byłoby podać problem, o którym chce się podyskutować na lekcji, proponując zapoznanie się z nim w różnych źródłach? Każdy uczeń poszukałby sobie lektury, w której znajdzie proponowany temat i podzieliłby się swoim znaleziskiem z resztą klasy.

Ciekawość świata, to powinno się rozbudzać w dzieciach, by miały chęci do nauki, a nie zmuszać do czytania.

Znam kobietę, która uwielbia czytać, do tego stopnia, że od 15 lat nie może znaleźć pracy, będąc z zawodu księgową. Siedzi sobie taka bezrobotna w domu i czyta. Nie ma z czego się utrzymać, pomagają jej sędziwi rodzice którzy nauczyli ją czytać. Ciekawe co zrobi, gdy tych rodziców zabraknie, chyba zaczyta się na śmierć...

Drodzy czytelnicy, dziękuję Wam bardzo, że pomimo tylu treści w internecie zaglądacie do moich postów. Staram się poruszać różne tematy. Takie, które mnie nurtują, obok których nie mogę przejść obojętnie, które mnie inspirują i wzbudzają emocje, zarówno pozytywne, jak i negatywne.

Moje publikacje nie niszczą lasów, zajmują pamięć na serwerze. Zamierzałam wydać je kiedyś w formie książki, dziś widzę jaki to głupi pomysł.

niedziela, 2 kwietnia 2017

Podróbki

Kawa zbożowa, to taka podróbka naturalnej kawki. Nigdy mi nie smakowała. Nie kupuję kawki z nieznanych źródeł, więc mam pewność, że jest prawdziwa. Podobnie z innymi produktami.

W latach 70' i 80' można było w moim kraju kupić np. wyroby czekoladopodobne, okropne w smaku. Pojawił się również materiał imitujący oryginalny jeans i wiele innych produktów przypominających oryginalne wyroby nie mających wiele wspólnego z oryginałami. Miałam nadzieję, że obecnie, gdy jest powszechny dostęp do oryginałów, takich podróbek już nie będzie w sprzedaży, niestety, myliłam się.

Wczoraj oglądałam program o świetnie rozwiniętym przemyśle podróbek perfum. Osobiście nie kupuję, chociaż są sprzedawane po bardzo atrakcyjnych, niskich cenach, jak to podróbki.

Towary tak zwane luksusowe, są podrabiane i sprzedawane po dużo niższych cenach niż oryginały. Ludzie, których nie stać na kupienie oryginału chcą poczuć tę odrobinę luksusu i kupują podróbki.

Producenci oryginalnych towarów zdają sobie sprawę z rynku podróbek i swoje wyroby starają się wyróżniać: swoim logo, odpowiednio je pakując, używając zabezpieczeń. Producenci podróbek starają się jak najwierniej odtwarzać oryginały, korzystają jednak z najtańszych materiałów, więc jakość podróbek znacznie odbiega od jakości oryginałów.

Zapach podrobionych perfum utrzymuje się 2-3 godziny, a nie jak oryginału nawet 24 godziny. Podobnie jest z jakością podróbek butów, odzieży, czy torebek. Niskiej jakości materiały wytrzymują często tylko jedno pranie, a buty rozpadają się po kilku spacerach, nie zniechęca to, niestety, nabywców takich towarów.

Nie zawsze cena jest zaletą. Kupuję często korzystając z obniżek cen na sezonowych wyprzedażach. To sposób zaopatrzenia się w oryginalne towary po przystępnych cenach. Mam pewność, że oryginalne wyroby długo mi posłużą, a nie muszę mieć wszystkich nowości modowych.

Znam osoby, które są skłonne pojechać nawet za granicę, by tanio kupić podróbkę torebki znanej marki i nie są to osoby o skromnych dochodach. Pamiętam także jedną z naszych parlamentarzystek, która pokazywała się z podróbką torebki znanej marki, to żałosne.

Oczywiście zdarzają się przypadki nieświadomego zakupu jakiejś podróbki. Może to mieć miejsce podczas zakupów przez internet. Zawłaszcza wtedy, gdy kupuje się w nieznanym sklepie, który zachęci niska ceną. Mnie wtedy zapala się czerwona lampka podejrzliwości i wnikliwie sprawdzam taki sklep ale wiem też, że dużo osób nabiera się na takie niskocenowe oferty.

Nie chcę by na mnie zarabiali twórcy podróbek, to zwykłe złodziejstwo. Kradną pomysły firm, które zatrudniają projektantów, zarówno wyrobów jak i opakowań, prowadzą badania jakości, płacą za patenty i przede wszystkim PŁACĄ PODATKI. Producenci podróbek to czarny rynek. Nie mam zamiaru tego wspierać.

Wiadomo, że większość fasonów ubrań, butów, torebek jest podobna. Jedni producenci podglądają innych. Każdy twórca jednak chce stworzyć coś, co będzie się wyróżniać, co sprawi, że jego dzieło będzie jedyne i niepowtarzalne, oryginalne.

Nie jestem osobą, która na siłę chce się wyróżniać. Nie lubię jednak gdy np. moda narzuca mi sposób w jaki mam się ubierać. Najbardziej cenię sobie wygodę, dlatego nie noszę szpilek, wole sportowe buty. Nie noszę torebek by mieć wolne ręce tylko plecak. Wolę kurtkę z kapturem bo nie lubię nosić parasolki.

Cenię twórców za ich pomysłowość, sama także jestem pomysłową osobą i wiem jak to jest gdy ktoś przypisuje sobie mój pomysł i na tym zarabia. Wokół jest wielu takich cwaniaków, którzy potrafią tylko wymyślić jak okraść drugiego człowieka.

Artyści w większości nie myślą o zabezpieczeniu swoich praw autorskich, ani o uzyskaniu odszkodowania za to, że ktoś podrabia ich wyroby. To z reguły delikatni i wrażliwi ludzie, rzadko myślą o patentach. 

Jeśli firma jest już uznana na rynku, produkuje drogie, luksusowe wyroby, ma zapewne i sztab prawników dbających o ich interesy. Nie są to jednak firmy istniejące rok czy dwa. Wypracowanie uznania rynku nie jest tak łatwe jak wyprodukowanie podróbki, trwa wiele lat i wymaga ciężkiej pracy. Świństwem więc jest kopiowanie takich wyrobów, wytwarzanie ich w dużo niższej jakości i sprzedawanie bez opodatkowania.

Należy się zatem zastanowić, przed kupieniem podróbki za niższą cenę, czy sami chcielibyśmy być w taki sposób okradzeni.