poniedziałek, 26 grudnia 2016

Nagość

Kawka dla mnie - musi być ze śmietanką, inaczej jest po prostu naga...

Sposób ubierania się i rozbierania przechodzi od wieków wiele przemian. Zanim ludzie zaczęli się ubierać, z potrzeby ogrzania się, zapewne funkcjonowali nadzy w społeczeństwie. Z czasem nagość stała się złem, grzechem bo tak głosili i głoszą księża, nie tylko katoliccy.

Wielokrotnie słyszałam, że jesteśmy katolickim krajem i należy się wstydzić nagości. Coś z tym jednak jest nie tak, bo nagość pojawia się wszędzie. Wpół nagie kobiety reklamują różne produkty, a ostatnio im mniej ubrana kobieta na przeróżnych uroczystościach kulturalnych tym większe wzbudza zainteresowanie i podziw. Co to zatem za grzech?

Księża od wieków poniżają kobiety nazywając ich ciała grzesznymi, może dlatego wykorzystują seksualnie małych chłopców, ich ciała nie są grzeszne...

Bywałam swego czasu na plażach naturystycznych i dużo lepiej się na nich czułam niż na tych tekstylnych, gdzie jedni drugim krytycznie się przyglądają i niejednokrotnie, po chamsku wyrażają swoje oceny. Co ciekawe, z największą krytyką oceniane są kobiety, przez mężczyzn, którzy sami nie są doskonale zbudowani.

Ostatnio na jednej ze stron internetowych czytałam o wystawie malarzy renesansu (nie znam się za bardzo na malarstwie). Na obrazie reklamującym tę wystawę przedstawiona była naga kobieta z dzieckiem, choć w treści artykułu, po otwarciu linka, przedstawione były obrazy o różnej tematyce. Dlaczego więc na zachętę pokazano obraz z nagą kobietą? Krajobrazy czy budowle nie wzbudziłyby zainteresowania wystawą? A dlaczego nie nagi mężczyzna?

Nie mam nic przeciwko nagości, dziwi mnie tylko, że kobiety chętniej eksponują swoje nagie ciała niż mężczyźni. A może wynika to z tchórzostwa mężczyzn? Bo kobiety zaczęłyby ich oceniać? Bo psychicznie nie poradziliby sobie z negatywnymi ocenami?

Zauważyłam, że osoby, obu płci, które najwięcej krytykują innych, nie są w stanie znieść krytyki wyrażonej pod swoim adresem.

sobota, 19 listopada 2016

Zabór watykański

Gdy zaczęłam pić kawkę, kupowało się ją w ziarnach. Można było poprosić w sklepie o zmielenie lub kupić sobie młynek do kawy i zmielić w domu. Teraz można kupić kawę mieloną lub rozpuszczalną. Można zaparzyć ją w ekspresie, zaparzaczu lub rozpuszczalną zalać gorącą wodą. Jest wolny wybór, każdy przyrządza sobie kawkę według własnych upodobań. 

Postęp zauważalny jest w każdej dziedzinie życia, wszystkie kraje chcą się rozwijać. Kiedyś, w moim kraju szczytem marzeń była pralka automatyczna, czy zmywarka, a w niektórych domach nawet łazienka... 

Dwadzieścia siedem lat temu zmienił się ustrój, sytuacja zaczęła sie poprawiać, goniliśmy zachód. Aż tu nagle rząd mojego kraju podpisał konkordat i Watykan zaczął zagrabiać mój kraj. Miliardy przekazywane kościołowi, prawo uchwalane pod dyktando hierarchów kościoła, przekazywanie ziemi za bezcen i wmawianie wszystkim, że jesteśmy krajem katolickim, chociaż w konstytucji mamy zapisaną wolność wyznania...

Przez prawie trzydzieści lat rządziły w moim kraju różne opcje polityczne. Jedne mniej, inne bardziej posłuszne hierarchom kościelnym. Księża z krzyżami machający miotełkami z wodą obecni na wszystkich, nawet najdrobniejszych uroczystościach państwowych. Tak wkroczyliśmy w XXI wiek. Żenada...

Dwanaście lat temu mój kraj stał się członkiem Unii Europejskiej. Zdawało mi się, że teraz może być tylko lepiej. Przez kilka lat miałam nadzieję na rozwój, postęp cywilizacyjny, otwarcie na świat. Podróże po Europie stały się łatwiejsze, również kontakt z innymi krajami za pomocą internetu. 

Dzięki temu, między innymi, moimi przemyśleniami i obserwacjami mogę podzielić się z mieszkańcami całego świata, to niezwykłe i ekscytujące. Gdy sprawdzam statystyki i widzę w jakich odległych krajach ludzie czytają moje posty, jestem wzruszona...

Nagle dziś, czytam w wiadomościach, że władze mojego kraju to nie tylko prezydent i rząd! Mamy króla! To mityczna postać - Jezus Chrystus. Zaczęłam się zastanawiać - czy cofnęłam się w czasie? Nie! Jest nadal rok 2016, a wciskanie ciemnoty moim rodakom osiąga kolejny poziom...

Nie wiem co o tym myśleć, czego teraz się spodziewać? Czy już jesteśmy pod zaborem watykańskim? W internecie pojawia się wiele dowcipnych komentarzy, ale tak naprawdę jest to przerażające! 

Czy ci, którzy dziś przekazują nasz kraj hierarchom watykańskim zapomnieli już, że wieki temu, chronili się u nas ludzie uciekający przed inkwizycją? Sytuacja staje się coraz bardziej niepokojąca...

Mam jeszcze nadzieję, że ludzie opamiętają się i pozbędą się zaborcy, choć nie będzie to łatwe.

sobota, 5 listopada 2016

Walka o płody

Czytelnicy większości moich postów, mogli, w kilku z nich, przeczytać o tym, że gdy kawka mi się rozleje, to jej nie piję, bo mi nie smakuje i robię sobie nową. Może to zbyt drastyczne porównanie do tego, o czym chcę dziś napisać, ale jestem bardzo zbulwersowana tym, co dzieje się w XXI wieku w moim kraju.

Rząd mojego kraju opętało jakieś szaleństwo. Chcą, by rodziły się zdeformowane, kalekie istoty. Za urodzenie takiej istoty, kobieta, która zdecyduje się ją urodzić, dostanie, chyba na pocieszenie, drobną kwotę. 

Wprowadzając takie prawo, osoby rządzące moim krajem przedstawiają siebie jako wyjątkowo nieczułe i podłe względem kobiet, skazują kobiety na męczarnię fizyczną i psychiczną. Właśnie tak zachowują się wyznawcy wszelkich religii.

Mamy na to wiele historycznych dowodów. Wiele milionów wymordowanych z wyjątkowym okrucieństwem ludzi, w imię wiary, bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia, którym się szczycą.

Dziś, wyznawcy tych oprawców wprowadzają tak nieludzkie prawo w moim kraju, oczywiście w porozumieniu z kościelnymi hierarchami. Bo to, co się urodzi trzeba ochrzcić i pochować! To wyjątkowo podłe i obrzydliwe!

Współczuję kobietom, które dowiedzą się, że płód, który noszą w macicy, jest zdeformowany, uszkodzony czy posiada wady genetyczne. Oferta drobnej kwoty za urodzenie takiej istoty, która przeżyje kilka godzin, dni lub tygodni to poniżenie kobiet. Nikt przy zdrowych zmysłach nie skazałby żadnej osoby na takie cierpienie.

Zwierzęta, gdy rodzą się im niesprawne osobniki, po prostu je zjadają, by nie cierpiały, instynktownie nie narażając ich na mękę, jaki zatem instynkt ma człowiek, który o tym nie myśli? Zwyrodnialca?

Patrzenie na umierającą w bólach istotę, która miała być zdrowym, słodkim dzidziusiem, wychowywanie dziecka, którym trzeba się zajmować 24 godziny na dobę, nie mając środków na utrzymanie (bo nie ma możliwości by pracować zawodowo), znajduje się poza wyobraźnią naszych ustawodawców.

Najlepiej przywiązać kobiety do łóżek cierpiących, umierających, zrobić z nich wieczne opiekunki, aby przypadkiem nie miały swojego życia, a już na pewno niech nie mieszają się do życia publicznego.  Mają być tylko do rodzenia, bo tego mężczyzna nie jest w stanie zrobić.

Takiego rządu jeszcze nie mieliśmy, nawet za czasów komuny...  

Państwo, które nie ma środków na utrzymanie obecnie żyjących całkowicie niepełnosprawnych, obiecuje środki tym, którzy się urodzą i w żaden, absolutnie żaden sposób nie będą w stanie samodzielnie egzystować gdy np. im zabraknie matek-opiekunek.

Najgłośniej krzyczą ci, którzy nawet jednego dnia nie spędzili przy łóżku całkowicie niepełnosprawnego dziecka czy dorosłego człowieka. Nie wiedzą jaka to ciężka praca, za którą nie otrzymuje się żadnego wynagrodzenia, nawet wdzięczności tego chorego, który często nie chce żyć!

Przeżyłam już ponad pół wieku, zetknęłam się z ludźmi w różnych sytuacjach ale w najśmielszych oczekiwaniach nie byłabym w stanie wyobrazić sobie takiego piekła na ziemi jakie szykuje nam obecny rząd, za moje, między innymi ciężko zapracowane pieniądze.

Najgorsze jest to, że rządzący moim krajem mogą bezkarnie uchwalać takie prawo jakie im się podoba, mając większość w parlamencie, protesty więc nie mają większego sensu, bo ustawodawcy są wyraźnie zaślepieni swoim bestialstwem i sprawia im to wyraźną satysfakcję.

Po raz pierwszy od wielu lat boję się do czego doprowadzą dalsze takie działania, jakie chore pomysły jeszcze przyjdą do głowy rządzącym obecnie? 

Pamiętam czasy gdy mój kraj był wyniszczony po czasach komuny - jedzenie i ubrania na kartki, galopujące w górę ceny, w środkach masowego przekazu sama propaganda... Nie myślałam, że cofniemy się o 35 lat, a w niektórych dziedzinach życia o kilka, a nawet kilkanaście wieków... 

Nie wiem czy obecnie strajki, takie jak 35 lat temu cokolwiek by zmieniły... Boję się krwawych starć na ulicach, a obecnie rządzący do tego zmierzają. Złość i nienawiść, którymi epatują są przerażające, czy ktokolwiek jest w stanie zatrzymać tę niszczącą machinę?

niedziela, 16 października 2016

Torebki dla silnych kobiet

Pamiętam czasy gdy kawka była na kartki, gdy ciężko było ją kupić, piło się dolewki, dolewki z dosypką, pamiętam też, że nigdy nie rzucałam się w kolejki by bić się o paczkę kawki.

Po raz kolejny, w jednym ze sklepów rzucili skórzane damskie torebki jednej ze znanych firm, dla silnych kobiet. Dla silnych, ponieważ nie jest łatwo dopchać się, by jakąś wybrać. Nie jestem w stanie zrozumieć kobiet, które dają się w ten sposób zapędzić do sklepu i tłumnie szturmować sklepowe półki, po okazyjny towar.

Mamy XXI wiek, wszystko można kupić, również w promocyjnych cenach i to nie wychodząc z domu! Za każdym razem, gdy nagłaśniane są takie akcje, zastanawiam się co takimi kobietami kieruje?

W latach panującego w moim kraju komunizmu, ludzie rzucali się na każdy pojawiający się towar, ponieważ niewiele go było w sklepach. Za wszystkim trzeba było stać w długich kolejkach. Istniały nawet listy społeczne, które były sprawdzane przez zawodowych staczy co kilka godzin, by kolejność nie była zakłócona.

W owych czasach nie ustawiałam się w takich kolejkach, jedynie przed każdymi świętami w kolejce za chlebem w pobliskiej piekarni, ale tam nikt nie szturmował półek. Nie zapisywałam się na listy kolejkowe po żaden towar. Jeśli czegoś nie mogłam kupić w normalny sposób w sklepie - odpuszczałam sobie. 

W latach 80' mieszkałam w pobliżu hurtowni budowlanej, gdzie ludzie stali w kolejce, czasami przez cała noc, by kupić glazurę, terakotę, deski, cement lub gips. Takie to były czasy, ale dziś???

Możliwe jest znalezienie każdego wymarzonego towaru w internecie, również w promocyjnych cenach lub na wyprzedażach. Jest cała masa sklepów pełnych żywności bez kartek, gdzie nie czeka się na dostawę z wypiekami na twarzy i niepewnością co zje się na obiad. Galerie handlowe na każdym osiedlu, gdzie można kupić wszystko w jednym miejscu. Po co więc wzniecać wśród ludzi chęć do walki? I to o co? O torebkę?

Rozumiem, że jest to artykuł niezbędny dla każdej kobiety, jednak czy spokojny wybór, w cywilizowanych warunkach jest passe? Czy konieczny jest powrót do czasów walki o ogień? Elegancką, skórzaną torebkę, w przystępnej cenie można teraz kupić dosłownie wszędzie, wystarczy poszukać. 

Nie noszę torebek, z różnych powodów, głównie praktycznych. Wybrałam dla siebie plecak, ze skóry, który jest zarówno trwały, elegancki i praktyczny. Od znalezienia plecaka odpowiadającego moim potrzebom i gustowi, do jego zakupienia minęło pół roku. Nie pchałam się w kolejki, spokojnie czekałam aż będę miała odpowiednią ilość środków i będzie odpowiedni dla mnie kolor. Plecak został mi dostarczony do domu, bez walki.

Nie rozumiem dlaczego kobiety pozwalają się traktować jak wygłodniałą dzicz, dla której rzucony ochłap w postaci średnio przecenionej torebki staje się artykułem pierwszej potrzeby, o który trzeba walczyć. Trochę szacunku dla siebie moje panie...

środa, 5 października 2016

Czarny protest

Czarna kawka to pobudzający napój, nawet gdy się ją zabieli mlekiem również potrafi postawić na nogi. Czarne protesty powinny więc pobudzić do myślenia zamachowców na prawa i wolność kobiet.
 
W moim kraju 03.10.2016 r. odbyły się czarne marsze przedstawiające protest, głównie kobiet, przed wprowadzeniem przepisów zaostrzających prawo do aborcji. To bardzo budujące, źe prawie sto tysięcy osób ubranych na czarno, wyszło na ulice miast przeciwstawiając się szykowanymi przepisami ograniczającymi wolność kobietom.
 
Kobieta zawsze dawała życie, udział mężczyzny ogranicza się jedynie do zapłodnienia, które przy tej okazji stanowi jednocześnie dla mężczyzny jedną z najważniejszych życiowych przyjemności. Konsekwencje owych przyjemności, skutkujących powstaniem nowego życia całkowicie ponosi kobieta.
 
Począwszy od ciąży, w której samopoczucie kobiety może zrozumieć tylko i wyłącznie kobieta i to ta, która była w ciąży. Poród również, zwłaszcza w moim kraju, nie jest niczym przyjemnym, a często jest okupiony potwornym bólem, którego nie jest w stanie zrekompensować urodzone słodkie dziecko.
 
Obserwując mężczyzn i ich narzekanie z powodu zwykłego przeziębienia wnioskuję, że żaden mężczyzna takiego bólu by nie zniósł. Ponieważ mężczyźni nie odczuwają bólu porodu, czy dolegliwości ciążowych, więź ojca z dzieckiem jest dość słaba, co skutkuje łatwością z jaką ojcowie porzucają swoje dzieci.
 
W dyskusji aborcyjnej w moim kraju najwięcej głos zabierają mężczyźni i kobiety, które nigdy nie były w ciąży i nie mają dzieci. Kobiety, które nie chcą rodzić dzieci gwałcicieli, czy uszkodzonych płodów są nazywane morderczyniami. Nie słyszałam natomiast żadnych epitetów pod adresem gwałcicieli i pedolfili, których ofiary, często nastoletnie dziewczynki, muszą urodzić dziecko będące dla nich najgorszym koszmarem.
 
Gdyby gwałciciel czy pedofil za swoje zbrodnie był karany obcięciem penisa, kara byłaby współmierna do zbrodni, niestety prawo w moim kraju tworzą mężczyźni, więc nie doczekamy się takich przepisów. Możemy natomiast mieć prawo zawierające kary dla ofiar takich zbrodniarzy w postaci zakazu aborcji jeśli ustawodawcy pozostaną w obecnym składzie, który pracuje pod dyktando kościoła.
 
Związek władzy z kościołem nigdy nie był dla państwa zdrowy. Oderwani od rzeczywistości panowie w czarnych sukienkach, ukrywający swoich kolegów molestujących seksualnie dzieci, powinni  schować się pod ziemię ze swoimi mądrościami, a nie być pierwszym głosem w jakimkolwiek państwie.
 
Poniżanie kobiet nie zbuduje elektoratu żadnej partii, rządzący muszą sobie z tego zdać sprawę. Myślę, że ostatnie marsze, poparte również przez kobiety z innych, nawet bardzo odległych (jak Kenia) krajów, powoli uświadomią władzom, że nie tędy droga... tylko czy zdążą zanim ustawa wejdzie w życie?

piątek, 9 września 2016

Młodzi zdolni

Moja kawka dzisiaj zmieniła jeden ze składników, na mleko sojowe. Dla mnie to młody składnik, choć na rynku produktów zastępujących mleko istnieje od paru lat. Czasami takie zmiany wprowadzają świeżość lecz nie zawsze się sprawdzają.
 
Podobnie jest z nowymi, młodymi kadrami. Obecnie w moim kraju młodzi i zdolni są na topie, wspierani przez starych dopuszczonych do władzy. Im młodszy, tym zdolniejszy i bardziej kompetentny. Nie twierdzę, że młodzi ludzie nie są kompetentni, często są ale czy na starcie zasługują na najwyższe stanowiska, pensje i zaszczyty?

Zdrowiej traktowano młodych, gdy najpierw musieli zdobyć doświadczenie zaczynając karierę zawodową od najniższych stanowisk. Poznawali wówczas pracę u podstaw. Gdy zatrudnia się młodych ludzi na starcie od razu na najwyższych stanowiskach, nie mają pojęcia jak organizować pracę, bo nie wiedzą ile czasu zajmują poszczególne czynności, to powoduje chaos. 

Poza tym ci, którzy powierzyli im wysokie stanowiska, po pewnym czasie, z różnych powodów, tracą swoje wpływy i wtedy kończy się kariera ich podopiecznych. Młodzi i zdolni najczęściej tracą swoje stanowiska i zasilają szeregi bezrobotnych, bo ich poczucie własnej wartości, zbudowane przez opiekunów, nie pozwala im podjąć pracy na niższym stanowisku. 

Znam takiego mężczyznę, który od 20 lat nie może znaleźć pracy na stanowisku dyrektora, a przecież nie będzie teraz pracował jako szeregowy pracownik i słuchał jakiegoś dyrektora, który mógłby być jego synem! Już zapomniał jak sam był takim dyrektorem.

Wymagania młodych i zdolnych nie tylko na wysokich stanowiskach są wygórowane. Ostatnio zetknęłam się z osobą starającą się o zatrudnienie na stanowisku sekretarki, bez doświadczenia, prosto po skończeniu szkoły, która na starcie zażyczyła sobie pensję wyższą niż mają długoletni pracownicy z ogromnym doświadczeniem. Musiała mieć dobrego opiekuna, bo udało się jej otrzymać pensję jakiej żądała.

Swoją drogą zastanawiam się dokąd ci młodzi i zdolni nas zaprowadzą... Obawiam się, że ze swoją wiedzą i doświadczeniem - na dno...

środa, 17 sierpnia 2016

Upadek wartości

Kawka odpowiednio przyrządzona i podana jest rozkoszą dla podniebienia. Gdyby została przyrządzona w blaszanym kubku, może by nie straciła walorów smakowych, jednak trochę inaczej by się ją piło niż z filiżanki.

Ostatnio w moim kraju wykorzystuje się symbole i rocznice różnych wydarzeń w zaskakujący sposób.

Wyciskanie na siłę do wszystkich obchodów rocznic walk obronnych odczytywania listy osób, które zginęły w wypadku lotniczym i stawianie ich na równi z osobami walczącymi w obronie naszego kraju jest co najmniej nie na miejscu.

Oczywiście było to bardzo smutne wydarzenie ale nikt w tym samolocie nie walczył z bronią w ręku, nie miał zamiaru narażać życia w walce.
Wydaje się, że znaczenie słów obronność, poległ, walka bardzo się zmieniło w moim kraju. Wystarczy zginąć w podróży służbowej by zostać poległym, a przepracowanie kilku miesięcy u boku ministra obrony narodowej równe jest wybitnym zasługom dla obronności kraju, wymagającym złotego medalu.

Żyję już trochę na tym świecie, połowa mojej rodziny zginęła na wojnie, nikt nie otrzymał medalu, poświęcili swoje życie, osierocili dzieci, a teraz stawiani są na równi z ofiarami wypadku lotniczego, nóż się w kieszeni otwiera.

Z rocznicy Powstania Warszawskiego robi się odpustowe święto, z gadżetami ozdobionymi symbolem Polski Walczącej,  to oburzające. Zginęły tysiące ludzi w walkach, rozstrzelani na ulicach, po to by teraz tak zwani narodowcy niszczyli miasto wszczynając awantury z kijami bejsbolowymi opatrzonymi symbolami Powstania Warszawskiego? To skandal.

Upadają wszystkie wartości, liczą się tylko te, które głosi kościół, to straszne. Modły do wymyślonych postaci stają się ważniejsze niż pamięć i żyjących i naprawdę poległych w walkach w obronie ojczyzny. 

Co musi się stać by ludzie oprzytomnieli? Do czego jeszcze musi się posunąć partia rządząca? Prawdę mówiąc przeraża mnie to.

niedziela, 10 lipca 2016

Gra w dziecko

Wiele rozmów odbyłam przy kawce, także o dzieciach, które chce się mieć, których się nie planuje i których posiadanie miało zapewnić stabilność związku.

Ostatnio w moim kraju zostały wprowadzone przepisy, które miały zachęcić do posiadania dzieci. Zachęta polega na wypłacie świadczeń w związku z posiadaniem dzieci. Czyżby nasze władze uważały, że wszystko można kupić? 

Mogę wykonywać pracę za pieniądze, ale rodzić dzieci? Mnie to nie przekonuje. 

Jednocześnie proponuje się całkowity zakaz aborcji. Czyli totalny nakaz rodzenia, bez względu na konsekwencje dla kobiety i dziecka. 

Jestem kobietą, nie planuję więcej dzieci, bo państwo nie pomogło mi w wychowaniu jednego, a wręcz utrudniało mi to zadanie na każdym kroku. 

Nie chcę zniechęcić kobiet do posiadania dzieci, tak KOBIET, bo w większości przypadków rola mężczyzn kończy się na zapłodnieniu. Wielu z ojców nie ponosi żadnych konsekwencji wynikających ze spłodzenia potomka. 

Przyjęło się od zarania dziejów, że to rolą kobiety jest wychowanie dziecka, bo mężczyzna nie ma możliwości rodzenia. Tak skonstruowała nas natura. Dlaczego mężczyźni mają decydować o tym czy kobieta urodzi ich dziecko, czy nie? Dyskusje, które ciągną się w moim kraju na ten temat, zdają się nie mieć końca.

Zadziwia mnie i zawsze zadziwiała ilość dzieci w rodzinach, w których nie ma funduszy na utrzymanie tych dzieci. Sama znam kilka takich rodzin czekających na zasiłki, bo sami nie są zdolni do wyżywienia czy ubrania dzieci, o wykształceniu nie wspomnę.

W rodzinach zasiłkowców rodzą się kolejni zasiłkowcy, uczeni od urodzenia pobierania zasiłków, zapomóg i innych funduszy pomocowych. Nie uczą się utrzymywania z pracy, tylko z zasiłków.

Pieniądze na takie dofinansowania wypłacane są z podatków ludzi, którzy pracują i uczą swoje dzieci pracy. To niesprawiedliwe względem tych, którzy wkładają wiele wysiłku w samodzielne utrzymanie.

Z moich obserwacji wynika, że nie jest to powszechne tylko w moim kraju. W innych krajach, z przeróżnych zasiłków rodziny utrzymują się, nieraz na dosyć wysokim poziomie. Pojawiły się opinie, że ludzie migrują do innych krajów by móc utrzymywać się z korzystniejszych zasiłków.

Nie wydaje mi się by taka polityka była wychowawcza, prowadzi raczej do konfliktów, czego mamy przejaw w przeprowadzonym ostatnio referendum dotyczącym opuszczenia Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię. Dlaczego zatem wprowadza się takie przepisy?

Długi staż w związku

Kawka w moim życiu pojawiła się tak dawno temu, że przestałam odliczać lata stażu w naszym związku. Nie znudził mi się jeszcze ten napój i nie przewiduję by tak się stało. Z przyjemności trudno rezygnować.

Długość stażu w związkach między ludźmi zależy od wielu czynników, nie tylko od czerpania przyjemności. Z moich obserwacji wynika, że wzajemne zrozumienie ma wpływ na długość stażu w związkach. Dotyczy to zarówno związków tworzonych w celu założenia rodziny, jak i innych relacji: koleżeńskich, przyjacielskich, a nawet służbowych, w miejscach pracy.

W rodzinie jesteśmy połączeni w związkach z osobami o różnym stopniu pokrewieństwa. Staż w rodzinie, w zasadzie uznaje się od dnia urodzenia do śmierci, nie zawsze jednak w praktyce trwa przez cały okres życia. Zdarza się, że z różnych powodów członkowie rodzin nie utrzymują ze sobą kontaktów lub kontaktują się ze sobą na tyle rzadko, że trudno określić jak długi mają staż w danej rodzinie.

Inaczej jest w przypadku kontaktu codziennego. Nie jest łatwo wytrzymać codzienny kontakt z tą samą osobą, nie spotykając się jednocześnie nikim innym. 

Ludzie, w początkowej fazie znajomości, zafascynowani sobą wzajemnie, łączą się w pary z zamiarem spędzenia ze sobą reszty życia. Chcą spędzać ze sobą każdą chwilę, niektórzy nawet na chwilę nie chcą się rozstawać. Życie często weryfikuje te decyzje. Zdarzają się oczywiście takie związki na całe życie, nie zdarzają się jednak zbyt często.

Znam pary, które rozstały się nawet po kilkudziesięciu latach spędzonych razem, a także takie, które nie wytrzymują ze sobą nawet kilku miesięcy. Zastanawiają mnie powody długości stażu w związkach: dlaczego jedni potrafią być ze sobą tak długo, a inni, pomimo wcześniejszych deklaracji, nie wytrzymują ze sobą?

Wydaje mi się, że kiedyś ludzie mieli mniejszy wybór, byli bardziej zależni od siebie wzajemnie. Obecnie, gdy mniej jest właścicieli ziemskich czy przemysłowców, a więcej ludzi utrzymujących się z pracy w różnych instytucjach, zakładach przemysłowych, usługowych czy handlowych, łatwiej podejmuje się decyzje o rozstaniach. 

Rozwój cywilizacji powoduje u ludzi chęć skorzystania z różnych możliwości spędzania czasu zarówno w domu jak i poza nim. Niektórym wystarcza spędzenie życia z jedna osobą w zaciszu domowym inni zaś chcą skorzystać z życia jak najwięcej.

Czasem, by umocnić wzajemne relacje, dobrym wyjściem jest rozstanie, nawet na jeden, czy kilka dni. Tęsknota za bliską osobą często sprawia, że więzi umacniają się. Jednak spędzanie czasu w tym samym gronie powoduje ograniczenia, zdarza się, że można poczuć się przytłoczonym, a nawet zniewolonym.

Ludzie, by pozostać w wieloletnich bliskich związkach muszą czuć się w nich komfortowo, wtedy nawet łatwiej jest rozwiązywać nieporozumienia, bez których nie istnieją żadne relacje. Trudno jest mieć takie samo zdanie we wszystkich kwestiach. 

Podstawową kwestią, która ma wpływ na staż w związku jest wybaczanie. Nie jest to łatwe, ponieważ sprawienie przykrości, w większości przypadków, jest stresujące dla obu stron. Osoba, która czuje się skrzywdzona przez kogoś, komu ufa, nawet po dojściu do porozumienia, nie zaufa szybko po raz kolejny.

Cytując klasyka: nikt nie jest doskonały. Warto czasem pomyśleć, zanim pochopnie się osadzi drugą osobę i skreśli ją na zawsze.

niedziela, 3 lipca 2016

Matura

Przygotowanie kawki nie wymaga wielkich umiejętności, nie zdaje się egzaminu z przyrządzania tego napoju, chociaż biorąc pod uwagę pomysł z egzaminem maturalnym z religii, to ten z przyrządzania kawki byłby pożyteczniejszy.
Kiedyś egzamin maturalny zdawały osoby, które zamierzały kontynuować naukę na studiach wyższych. Nie wszyscy nawet podchodzili do tego egzaminu. Obecnie rynek pracy wymaga dyplomów wyższych studiów od pretendentów na większość stanowisk pracy. Matura stała się więc egzaminem koniecznym.
Co roku egzaminy maturalne są szeroko komentowane. Przy okazji wspomina się swoje dokonania. Rozmawiając z różnymi ludźmi dowiaduję się różnych ciekawostek na ich temat. Jak pamiętają swój egzamin dojrzałości, z jakich przedmiotów zdawali, jakie mieli pytania i oceny. O tym, jak ważny jest to egzamin dla młodego człowieka, świadczy to, że pamięta różne szczegóły, nawet gdy miały miejsce kilkadziesiąt lat wcześniej.
Sama także pamiętam, jakie tematy egzaminacyjne były z poszczególnych przedmiotów, jakie przedmioty sprawiły mi trudności i jakie otrzymałam oceny.

Znając różne osoby przez dłuższy okres, można się  zorientować w poziomie ich wiedzy, przynajmniej z dziedzin, o których prowadzi się z nimi rozmowy.

Zadziwia mnie zatem, gdy osoba, która nie potrafi w języku ojczystym ani jednego zdania poprawnie złożyć, chwali się, że na egzaminie maturalnym z języka polskiego otrzymała najwyższą ocenę.

Wiedza ogólna przydaje się w sytuacjach kryzysowych, gdy trzeba podejmować szybkie decyzje, kiedy zrozumienie i ocena sytuacji zależy właśnie od ogólnej wiedzy.

Często spotykam się z brakiem takiej wiedzy u osób zajmujących kierownicze stanowiska, zarówno niższego jak i wyższego szczebla. Zastanawiam się wtedy jakim cudem takie osoby zdały egzamin maturalny? Kto za takie osoby zdawał egzaminy na studiach wyższych, kto napisał za nie i obronił prace dyplomowe?

Nie uważam siebie za osobę wszystkowiedzącą, nie wstydzę się zapytać jeśli czegoś nie wiem czy nie rozumiem, chociaż w dzisiejszych czasach wszystko można sprawdzić w internecie. Jednak to ile dni ma każdy miesiąc, jak liczy się średnią arytmetyczną lub jak poprawnie wyrażać się w moim ojczystym języku wiedziałam nawet bez matury i wyższych studiów.

Życie jest najlepszym egzaminem dla każdego. Jak potrafimy znaleźć i utrzymać pracę, jak potrafimy zarządzać swoimi zasobami by zaspokajać swoje potrzeby i jak radzimy sobie w każdej sytuacji. 

Oczywiście, bez matury także można przeżyć, mieć dobrze wynagradzaną pracę lub osiągnąć materialne sukcesy dzięki swojej przedsiębiorczości. Dowodzą temu zarówno wcześniejsze i obecne czasy, nie rozumiem zatem czemu robi się co roku tak wielki szum z powodu egzaminów maturalnych. Edukacja powinna skupić się bardziej na przygotowaniu fachowców niż dyplomowanych bezrobotnych.

niedziela, 15 maja 2016

Samodzielność

Kawkę przygotowuję sobie samodzielnie, nawet nie bardzo lubię gdy ktoś ją dla mnie robi. Sama wiem jaka smakuje mi najbardziej.

Samodzielność w życiu osiąga się wtedy, gdy jest się niezależnym, tylko czy jest to możliwe? Wydaje mi się, że nie ma takiego człowieka, który byłby samodzielny w 100%.


Nawet jeśli człowiek jest niezależny finansowo, potrafi wszystko zrobić przy sobie, w domu,  czy w pracy nie do końca jest samodzielny. Nikt nie jest tak zwaną alfą i omegą, zawsze znajdzie się dziedzina którą zna lepiej, taka, którą zna gorzej i taka, o której nie ma pojęcia. Każdy wspomaga się ogólnodostępnymi źródłami wiedzy w miarę potrzeb. Osobiście nie znam żadnego człowieka, który wszystko wie i wszystko potrafi sam zrobić. 


Od urodzenia uczymy się samodzielności. Najpierw samodzielne siedzenie, chodzenie, mówienie, jedzenie, ubieranie się, korzystanie z toalety itp. Stopniowo poznajemy coraz więcej czynności, które możemy wykonać samodzielnie. Nikt sam niczego się nie nauczy, na każdym etapie korzystamy ze wsparcia osób doświadczonych. Początkowo są to rodzice, dziadkowie lub inne najbliższe osoby. Z czasem grono osób wspomagających poszerza się o osoby obce.


Rozpoczynając edukację pomagają nam zarówno rodzice jak i nauczyciele. Nauka nie odbywa się także bez pomocy podręczników i innych pomocy naukowych. Ostatnio łatwiej jest zdobywać wiedzę wspierając się internetowymi źródłami. 

W różnych dziedzinach życia korzystamy z usług przeróżnych fachowców. Zamiast szukać fachowców można wpisać zapytanie w dowolną wyszukiwarkę internetową i znaleźć odpowiedź. Samodzielność obecnie oznacza umiejętność znajdowania odpowiedzi jeśli nie posiada się wiedzy.

Posiadanie odpowiednio dużego zaplecza finansowego sprawia, że można zatrudnić wielu fachowców, a jeśli się nie posiada wystarczających środków, trzeba być bardziej samodzielnym.


Nie pochodzę z majętnej rodziny i w związku z tym wielu czynności musiałam się nauczyć, do dziś przydają mi się te umiejętności, zwłaszcza w sytuacjach ekstremalnych.

Korzystając z rozwiniętych technologii można oszczędzić czas. Obecnie prawie każdy ma w domu pralkę, zmywarkę, wszelkiego rodzaju roboty kuchenne wspomagające codzienne czynności domowe.

Stanowiska pracy także są wyposażone w różny sprzęt, który pozwala na wykonanie więcej czynności przez jednego pracownika. Niektórych pracowników całkowicie zastąpiły maszyny co nie znaczy, że stali się niepotrzebni. Urządzenia stworzone przez ludzi jeszcze nie myślą samodzielnie, muszą być zaprogramowane.

W każdym zakładzie pracy istnieją zespoły pracowników, których pracę nadzorują przełożeni oraz tak zwane samodzielne stanowiska specjalistów, których pracę także ktoś koordynuje.

Pracuję już wiele lat i wiem, że nie ma pracowników w 100% samodzielnych. Nawet jeśli firma jest jednoosobowa, musi współpracować z innymi, jest zależna od struktur państwa, urzędów, ustanowionego prawa itp.

Jeśli ktoś, kto sam nie jest całkiem samodzielny zarzuca innej osobie, że nie jest samodzielną może wzbudzić jedynie śmiech. To takie moje spostrzeżenie w związku z zasłyszaną ostatnio opinią.

poniedziałek, 2 maja 2016

Inteligencja popisowa

Przy kawce prowadzi się różne rozmowy, czasem nawet inteligentne.

Według źródeł naukowych - inteligencja to pojęcie odnoszące się do sprawności w zakresie czynności poznawczych, rozumiane najczęściej jako zdolność rozwiązywania problemów praktycznych, zdolności językowe lub kompetencje społeczne.

Eksperci badający tę dziedzinę są zgodni jedynie co do tego, że inteligencja jest zdolnością uczenia się na podstawie własnych doświadczeń oraz zdolnością przystosowania się do otaczającego środowiska. 

Inteligencja ujmowana jako cecha ludzkiego umysłu to zdolność myślenia, rozwiązywania problemów oraz angażowania adekwatnych do okoliczności procesów poznawczych (takich jak np.: uczenie się, szybkość przetwarzania informacji, zasoby uwagi, pamięć robocza, kontrola poznawcza), od których zależy skuteczność przystosowania się do nowych sytuacji i sprawność działania.

Niektórzy autorzy bronili stanowiska, że istnieje nadrzędny czynnik (zdolność umysłu), który odpowiada ogólnemu poziomowi umysłowemu jednostki, oraz zdolności specjalne, odpowiadające za sprawność działania w zakresie konkretnych dziedzin czy rodzajów zadań. 

Inni badacze opowiadali się za istnieniem wielu wzajemnie niezależnych, równorzędnych czynników, odpowiadających odrębnym zdolnościom umysłowym; np., że istnieje 7 pierwotnych zdolności umysłowych, związanych ze sprawnością w zakresie: 
1) rozumienia słów, 
2) używania słów (płynność słowna), 
3) posługiwania się liczbami, 
4) zapamiętywania, 
5) szybkości spostrzegania, 
6) rozumowania przez indukcję, 
7) wyobraźni przestrzennej. 

Duże znaczenie miała też koncepcja wyróżniająca inteligencję płynną, określoną jako genetycznie zdeterminowane, neuronalne podłoże zdolności umysłowych, i  skrystalizowaną, zdefiniowaną jako ostateczny rezultat rozwoju owych wrodzonych zadatków. 

Ważną rolę w procesie krystalizowania się inteligencji odgrywa doświadczenie indywidualne, wiedza, wpływy społeczne i kulturowe. 
Współczesne badania nad inteligencją zmierzają do wykrycia jej mechanizmów biologicznych: jeśli mózg jest organem inteligencji, jakość tego organu (np. szybkość i bezbłędność przewodzenia impulsów w układzie nerwowym) powinna decydować o poziomie intelektualnym jednostki. 

Przedstawiciele poznawczego nurtu badań nad inteligencją wyróżniają 3 aspekty inteligencji: 
1) wewnątrzpsychiczny - odnoszący się do struktury procesów myślenia, 
2) doświadczeniowy - związany z tym, jak jednostka wykorzystuje swe uprzednie doświadczenia i jak radzi sobie w nowych warunkach,  
3) kontekstualny - związany z praktycznym wykorzystaniem wiedzy i zdolności w życiu codziennym i sytuacjach społecznych. 

W dalszym ciągu prowadzi się badania nad dziedziczeniem inteligencji oraz nad wpływami kultury, środowiska, wychowania i nauczania na rozwój umysłowy. 

Na podstawie badań stwierdzono, że do prawidłowego rozwoju inteligencji niezbędne jest zarówno odpowiednie wyposażenie genetyczne, jak też właściwe odżywianie, nauczanie i stymulujące wpływy środowiska. 

Moje obserwacje ograniczają się raczej do zachowań osób znajdujących się w moim otoczeniu, które swoim zachowaniem i wypowiedziami usiłują pokazać jak bardzo są inteligentne.

Z doświadczenia wiem, że gdy bardzo się staram by coś wykonać perfekcyjnie - zaczynają się piętrzyć trudności, gdy natomiast wykonuję różne czynności odruchowo, bez zbytniego napinania się - wszystko raczej się udaje.

Tak też wygląda zachowanie osób, które starają się wypaść wyjątkowo inteligentnie w oczach otoczenia. Gdy wypowiadają się swobodnie, używając słownictwa, którym zwykle się posługują, wypadają wiarygodnie w ocenie innych, natomiast gdy wyrażają się za pomocą słów, których znaczenia zbyt dobrze nie znają, a stosują je w kontekście wypowiedzi tylko po to by popisać się ich znajomością (ze słyszenia) - mogą się ośmieszyć.

Nie uważam się za osobę wszystkowiedzącą, nie wstydzę się zapytać, gdy czegoś nie rozumiem lub nie znam znaczenia jakiegoś słowa. Zauważyłam natomiast, że osoby w moim wieku, a nawet dużo młodsze ode mnie często uważają się za autorytety, nie potrafiąc jednocześnie poprawnie się wysłowić i nie posiadają elementarnej wiedzy ze szkoły podstawowej.

Co jakiś czas pojawiają się w moim otoczeniu modne słowa. Tak było swego czasu ze słowem dokładnie, które zastępowało wszelkie wyrażenia potwierdzające: np. tak, właśnie, czy odpowiedzi na pytania: np. byłaś/byłeś tu czy tam?, zrobiłaś/zrobiłeś to czy tamto? itp.
Bardzo śmieszyło mnie to na początku, a następnie zaczęło mnie irytować gdy jako odpowiedź na większość zadawanych pytań słyszałam: dokładnie. Bardzo się starałam nie używać tego słowa i do dziś omijam je szerokim łukiem.

Kolejnym modnym słowem był spójnik: aczkolwiek. Nagle większość przypomniała sobie o czymś, co łączy zdania o treści przeciwstawnej. Można było słyszeć w co drugim zdaniu użycie tego słowa. Do tego dochodziła jeszcze odpowiednia mądra mina, by podkreślić elokwencję mówcy.

Ostatnio takim słowem jest: ogromnie przeważnie zastępujące słowo: bardzo. Na razie bardzo (nie ogromnie) śmieszy mnie gdy ktoś mówi, że coś mu się ogromnie podoba lub ogromnie mu miło, że mnie poznał. Za chwilę ponownie będę omijać kolejne nadużywane słowo.

Dla mnie osoba, która używa, nie zawsze adekwatnie do swojej wypowiedzi, górnolotnych wyrażeń, których znaczenia do końca nie rozumie, stara się by uważano ja za osobę inteligentną, gra kogoś, kim nie jest.

Jestem oczywiście za tym żeby wzbogacać swój język wypowiedzi, poznawać nowe słowa, by je używać w zdaniu (np. zamiast wulgaryzmów) lub by zbytnio nie powtarzać takich samych słów w jednym zdaniu ale nic na siłę i bez przesady...

Swojej inteligencji nie trzeba udowadniać, wystarczy po prostu z niej korzystać. Lepiej by została naturalnie dostrzeżona i doceniona. 

piątek, 1 kwietnia 2016

Religia sposobem na zniewolenie kobiet

Mam nadzieję, że kawka niczym nie zawiniła kościołowi i nie powstanie ustawa zakazująca picia tego cudownego napoju.
 
Jak słabi są mężczyźni, którzy w obawie przed kobietami wymyślają religię? Jak muszą być zdeterminowani swoimi potrzebami seksualnymi, że narzucili kobietom wymyślonych przez siebie bogów tylko po to by je zniewolić? Jak ślepe i bezmyślne są kobiety, które tego nie widzą?
 
Nie chcę generalizować ale w większości przypadków tak to właśnie wygląda. To, że mój kraj coraz częściej nazywany jest katotalibanem coraz bardziej mnie przeraża. Do czasu ostatnich wyborów jeszcze nie obawiałam się tak jak w tej chwili.

Rozmawiam z ludźmi codziennie, to niewiarygodne - jak zaślepione są kobiety wiarą w boga, wymyślonego przez mężczyzn. Gdy tylko zaczynam zwracać uwagę na absurdy związane z ich wiarą stają się bardzo agresywne. Odnoszę wrażenie, że gdyby miały dostęp do broni zachowywałyby się podobnie jak terroryści odpowiedzialni za ostatnie zamachy. To jest przerażające!

Rozmawiałam ostatnio z taką kobietą - żarliwą katoliczką - która żyje w nieformalnym związku, nie ma dzieci, a głośno krzyczy o swojej wierze w boga wobec którego, zgodnie z jego przykazaniami, nie jest całkiem w porządku... Ktoś nazwał takie zachowanie Himalajami hipokryzji i tak właśnie zachowują się katolicy w moim kraju. Moja Babcia mawiała na takich ludzi: modlący pod figurą, a diabła ma za skórą.

Takie właśnie, między innymi, osoby swoimi decyzjami w rządzie skazują wszystkie kobiety na podporządkowanie się mężczyznom (ich zachciankom), macierzyństwo bez względu na to czego jest skutkiem, rodzenie zniekształconych stworzeń, cierpienie i bezustanne poniżanie. Czy można to inaczej nazwać niż zaślepieniem?

Zadziwiające jest to, że wśród mężczyzn, których nie znam wielu takich zaślepionych wiarą ile wśród moich znajomych kobiet. Myślę, że mężczyźni po prostu korzystają z tego, że udało się im zmanipulować kobiety za pomocą wiary w boga, który każe im się poniżać, poddawać woli mężczyzny i być stale gotową w łóżku.

Jeszcze nie palą nas na stosach i nie kamienują jak islamiści ale zmierzamy raczej w tę stronę niż w stronę wolnego i cywilizowanego kraju. Do kolejnych wyborów jeszcze ponad trzy lata, boję się myśleć co może się zdarzyć przez ten czas. Ile jeszcze władcy kościoła, którzy mają decydujący głos w moim kraju zrobią w kierunku zniszczenia kobiet. Nie zdają sobie chyba sprawy, że nie tędy droga do zwiększenia populacji. Zmuszanie do rodzenia dzieci to także gwałt i powinien być prawnie zabroniony.
 

niedziela, 13 marca 2016

Wstydliwe wpadki

Wstydziłam się ostatnio gdy posłodziłam kawkę dwiema łyżeczkami soli, zdarzyło mi się to po raz pierwszy, smak był okropny. Na szczęście nikt tego nie sfilmował, nie zrobił zdjęcia ani nie opisał w gazetach czy w internecie.

Portale internetowe, od jakiegoś czasu prześcigają się w umieszczaniu zdjęć wstydliwych wpadek różnych osób, głównie tak zwanych celebrytów.

Komuś zsunęły się spodnie, komuś podwinęła się sukienka albo rozchylił dekolt. Wiadomości opatrzone odpowiednimi zdjęciami podawane są z reguły z tytułem: tego nie chciała/nie chciał pokazać lub ale wpadka, zakończonym oczywiście wykrzyknikiem.

Rozumiem, że autorom tego typu newsów nie zdarzają się takie sytuacje w miejscach publicznych i mam wrażenie, że nie mają nic ciekawego do napisania skoro zamieszczają takie artykuły. 

Współczuję osobom, na które polują paparazzi starający się pokazać je w jak najgorszym świetle. Każdemu zdarza się popełnić gafę, mieć trudności w zapanowaniu nad garderobą, czy trzeba koniecznie pisać o tym na stronach internetowych? 

Interesuję się różnymi dziedzinami życia, czytuję więc na bieżąco wiadomości. Niewiele jest w nich jednak konkretów, większość zawiera serie zdjęć z wpadkami, komentarzami wyglądu i dociekaniem kto z kim sypia.

Otwierając na stronie dział muzyka, oczekuję informacji na temat muzyki, a nie o tym komu widać na zdjęciu majtki (bo zapewne fotograf ich nie nosi), a komu biustonosz. 

Czy na prawdę zainteresowanie wpadkami jest tak wielkie by codziennie zamieszczać artykuły tego typu? Zaobserwowałam, że ostatnio więcej jest takich artykułów niż pozytywnych informacji o znaczących osiągnięciach.

Taki trend: wyśmiać, zawstydzić i poniżyć... Życzliwość w zaniku.

sobota, 13 lutego 2016

Samotność nie jest karą

Nie muszę pić kawki w samotności ale nie przeszkadza mi, że czasem piję ją sama. Wolę pić ją samotnie niż w towarzystwie, które mnie irytuje. Picie kawki jest dla mnie przyjemnością, mogę więc ale nie muszę jej pić w towarzystwie.

Większość osób boi się samotności, znam jednak osoby, które samotność bardzo sobie cenią. Czasami zastanawiam się, czy nie jest to dobry wybór.

Spędzanie życia z osobą towarzyszącą nie zawsze jest sielanką, trzeba mieć mocne nerwy, cierpliwość i akceptować wady takiej osoby, a nie każdy jest w stanie spełniać te warunki.

Zauważyłam, że z wiekiem człowiek staje się mniej cierpliwy i tolerancyjny, wiele par rozstaje się nawet po wielu latach wspólnego życia.

Obecnie jest więcej możliwości by np. zamieszkać oddzielnie, więcej osób, a zwłaszcza kobiet jest niezależnych. Wiele osób, tłumacząc się kryzysem wieku średniego porzuca partnerów, z którymi przeżyli kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat, wiążąc się z osobami młodszymi o pokolenie lub o dwa pokolenia. 

Zauważyłam, że w większości przypadków mężczyźni szukają sobie młodszych partnerek, choć w ostatnich latach kobiety także wiążą się z dużo młodszymi partnerami. 

Oczywiście nie pozostaje to bez komentarzy otoczenia, bo ludzie przeważnie zamiast cieszyć się szczęściem innych, największą przyjemność mają w krytyce i szyderstwie.

Przekonałam się niejednokrotnie, że otoczeniu nigdy się nie dogodzi i przestałam przejmować się jego opiniami. 

Dlatego przede wszystkim należy myśleć o sobie i swoim życiu. Nie koniecznie bać się samotności, bo życie bez partnera nie zawsze oznacza samotność. 

sobota, 30 stycznia 2016

Szczerość

Kawka jest napojem doskonale pasującym do szczerych rozmów. Często umawiam się na kawkę by porozmawiać szczerze z przyjaciółmi na różne tematy.

Szczerość to cecha, którą bardzo cenię. Nie czuję się komfortowo gdy nie mogę szczerze mówić tego co myślę i czuję. Przekonałam się jednak niejednokrotnie, że nie zawsze warto być szczerym.

Zawierając znajomości mówię szczerze o sobie i jestem przekonana, że poznawane osoby także są szczere wobec mnie. Czas pokazał mi, że nie zawsze tak jest. Nie każdy człowiek ma czyste intencje, wiele osób wykorzystuje szczerość rozmówców przeciwko nim. Wielokrotnie się o tym przekonałam. Nawet gdy ludzie proszą o szczerą odpowiedź na zadawane pytanie często służy im to tylko do zdobycia informacji, których nie zdobyli by w inny sposób.

W większości przypadków moja szczerość powodowała kłopoty. Zdarzały się oczywiście sytuacje, gdy ktoś chciał na prawdę szczerej odpowiedzi i zwracał się do mnie zaznaczając, że po mnie spodziewa się szczerej odpowiedzi. Jeśli mam zaufanie do takiej osoby i wiem, że nie obrazi się na mnie jeśli powiem co myślę, a czasami nie będzie to miłe, wtedy szczerze odpowiadam.

Osobami szczerymi są zazwyczaj dzieci, one przeważnie mówią to co myślą. Często zdarza się to w sytuacjach, z których nie bardzo zadowoleni są rodzice, ponieważ powtarzają zasłyszane opinie rodziców, które szczerze wypowiedzieli nie biorąc pod uwagę, że dziecko powtórzy je w najmniej odpowiedniej chwili. 

Z wiekiem dzieci uczą się koloryzować opowiadając swoim rówieśnikom przeróżne historie na swój temat, widząc podziw w oczach rozmówców. Coraz bardziej wykorzystują wyobraźnię i coraz mniej trzymają się faktów.  Niektórym tak już zostaje...

W pracy szczerość także nie popłaca, zwłaszcza względem szefów. Życie nauczyło mnie, że nie należy mówić szefowi szczerze o sobie. Żeby nie wiem jak źle postępował szef - nie należy zwracać mu uwagi, jeśli powie się szefowi, że robi błąd,  można pożegnać się z podwyżką lub awansem na zawsze. Nie pomogą żadne starania ani wydajność. Szefowie skreślają osoby, które szczerze mówią co myślą, zapewne dlatego, że szkodzi to ich ego.

W rodzinie też nie zawsze szczerość jest wskazana, zwłaszcza wobec osób, które weszły do rodziny poprzez związki z naszymi krewnymi, bądź stały się naszą rodziną wniesioną przez współmałżonka. 
Zauważyłam, że dotyczy to zwykle teściowych i bratowych. Trochę to dziwne ale tak wynika z moich obserwacji. 

Trudno jest czasami powstrzymać swoje zdanie przy odpowiedzi, zwłaszcza gdy działamy w silnych emocjach lub mamy mało czasu na odpowiedź. W takich przypadkach często mówi się to, co może zadziałać w konsekwencji na naszą niekorzyść. Nawet jeśli osoba, która poczuje się urażona wypowiedzią i przeprosi się ją, niesmak pozostaje. 

Z moich obserwacji wynika, że szczerość częściej przysparza kłopotów niż kłamstwo. Wiem, że to strasznie brzmi, jednak otaczający nas świat głównie opiera się na kłamstwach i coraz mniej w nim szczerych ludzi...