środa, 27 sierpnia 2014

Muzyka cz. 3 - Taniec

Poranek z kawką,  tworzy wspaniałe zestawienie, podobnie jak muzyka i taniec. 

Taneczne pląsy towarzyszyły ludziom od najdawniejszych czasów. Są na to dowody w postaci rysunków przedstawiających tańczące sylwetki na ścianach jaskiń, na starożytnych naczyniach, w egipskich piramidach, wszędzie tam, gdzie mieszkali ludzie. 

Pochodzę z dosyć roztańczonej rodziny, wszyscy lubimy tańczyć. Moi rodzice często chodzili na tańce, w związku z tym dosyć wcześnie poznałam tańce klasyczne. Tango, walc, rock & roll, twist itp. Obserwując tańczące pary, chciałam umieć tak tańczyć jak one. Mając poczucie rytmu nauka różnych tańców nie stanowiła dla mnie trudności.

Dorastałam w latach siedemdziesiątych, gdy swoją działalność rozpoczęły dyskoteki. Pierwsza, do której trafiłam, to był klub „Hybrydy”. Był to klub studencki, chociaż było ciasno, to muzyka, która była tam grana odpowiadała mi, wszyscy tańczyli razem. Szybko opanowałam dyskotekowy styl tańca, był dosyć prosty, bo każdy ruszał się w dowolny sposób, ale w rytmie granych utworów. Film „Gorączka sobotniej nocy” był wówczas dobrym instruktażem. Dyskoteki spopularyzowały taniec bez partnera, co dla osób samotnych nie było bez znaczenia, wcześniej bowiem na tańce chodziło się wyłącznie z partnerką bądź z partnerem.

Na początku lat osiemdziesiątych poznałam klub studencki „Medyk”, gdzie była ogromna sala, a więc wystarczająco dużo miejsca, żeby tańczyć także w parach. Chodziłam tam prawie w każdą sobotę, nigdy później nie wytańczyłam się tyle co tam. Tańce rozpoczynały się o 20 - tej i trwały do 4 - tej rano. To była bardzo dobra godzina na powrót do domu, bezpieczna. Nie było tam w sprzedaży alkoholu, sprawdzano też przy wejściu, czy ktoś nie próbuje go wnieść. W związku z tym,  było spokojnie i bezpiecznie. Co tydzień przychodziły prawie te same osoby, więc po kilku tygodniach miało się wielu znajomych, miałam nawet stałego partnera do tańca, takiego, z którym tańczyło mi się najlepiej. W tańcu też trzeba się dobrać, wyczuć wzajemnie, żeby dobrze się bawić.

Przychodziła tam jedna para, która trenowała taniec towarzyski, wokół nich zawsze zbierała się publiczność, bo tańczyli wspaniale, widać było, że to profesjonaliści.  Dużo się od nich nauczyłam obserwując jak tańczą, myślę, że nie tylko ja.

Dziś można popatrzeć na tańczące pary nie wychodząc z domu, w telewizji są programy, w których pary rywalizują o różne trofea w konkursach tańca.

Widać, że między partnerami w tańcu występuje jakiś rodzaj więzi, porozumienia, wyczucia. Nie z każdym można tak się zgrać. Zdarzało mi się tańczyć z partnerami, którzy bardzo chcieli tańczyć, a nie mieli poczucia rytmu, w takich sytuacjach, to nie jest taniec tylko męka. Jeden z filmów o tańcu - „Footloose” pokazał, że jeśli bardzo się chce, to można nauczyć się wyczuwać rytm, potrzebne są tylko cierpliwość i ćwiczenia. 

Perkusja to instrument, który nadaje utworowi rytm. Przeważnie poruszamy się w tańcu zgodnie z tempem nadawanym przez perkusję. To mój ulubiony instrument. Nie każdy ma słuch muzyczny, ale gdy wsłucha się w dźwięki perkusji w utworze, łatwiej będzie podążać za partnerem w tańcu. Słuch muzyczny oczywiście ułatwia sprawę.

Miałam kiedyś partnera, który był prezenterem w dyskotekach, poznałam wtedy kilku prezenterów. Co było ciekawe, świetnie potrafili miksować - dobrać ze sobą utwory o podobnym rytmie - a niewielu z nich umiało tańczyć. Poznałam też różne ciekawostki o imprezach tanecznych. Jeden z prezenterów, grał między innymi imprezy taneczne dla osób głuchych, dla tych osób rytm do tańca wskazywały światła, to bardzo ciekawe, nie spodziewałam się, że osobom, które nie słyszą, także w duszy gra. Grał też imprezę dla osób, poruszających się na wózkach inwalidzkich. Taniec sprawiał im wiele radości.

Dwa lata temu bawiłam się na weselu prowadzonym przez prezentera, korzystającego ze swojej płytoteki. Wiem, że młoda para sama wybierała utwory, które miały być zagrane, biorąc pod uwagę zarówno upodobania osób starszych jak i młodszych. Bardzo podobało mi się takie rozwiązanie.

Spotkałam się też z osobami, które twierdziły, że nie lubią tańczyć. Niektóre z nich nigdy się nie uczyły i pewnie dlatego nie lubiły. Nie wiem jak jest obecnie w przedszkolach, czy szkołach z nauką tańca. Gdy ja uczęszczałam do przedszkola, czy później moje dziecko, były tam zajęcia z rytmiki, ale to od rodziców zależy, czy dziecko będzie się dalej rozwijać w jakiejś dziedzinie, taniec należy do jednej z nich.

W ostatnich latach byłam też na kilku imprezach tanecznych, w rożnych lokalach, nie porywa mnie muzyka grana obecnie do tańca. Może to wina lokali, do których trafiłam, były wybrane przez moich znajomych jako świetne miejsca do zabawy. Co innego na imprezach prywatnych, wybór muzyki należy do osób, które organizują takie imprezy, z reguły znających gusta swoich gości. 

Taniec wzbudza pozytywne emocje, poprawia sprawność fizyczną, wykorzystywany jest w terapii różnych chorób ograniczających sprawność ruchową. Będąc na turnusie rehabilitacyjnym, zorganizowanym dla osób z chorobą Parkinsona, zauważyłam,  że więcej było chętnych do tańca na wieczorkach tanecznych niż na zajęciach z gimnastyki. Bardzo wzruszające było osiągnięcie jednego z pacjentów, który jadąc na turnus nie był w stanie sam chodzić, a po dwóch tygodniach rehabilitacji i kilku wieczorkach tanecznych, na ostatnim wieczorku poprosił do tańca swoją żonę i powolutku z nią tańczył.

 Polecam taniec każdemu, poprawi humor i kondycję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz