wtorek, 5 sierpnia 2014

Nienawiść

Nienawidzę gdy kawka się rozleje, zaburzają się proporcje kawki z dodatkami, zmienia się smak - masakra! 
Nienawiść to najczęściej występujące uczucie obok miłości. Częściej nawet słyszę, gdy ludzie mówią, że kogoś lub czegoś nienawidzą, niż, że kogoś kochają, nie zastanawiając się nad mocą tego uczucia.

Trzeba doświadczyć czegoś naprawdę okropnego by nienawidzić kogoś, czy czegoś. Spotykam się nie raz z bardzo ogólną nienawiścią, na przykład „nienawidzę Niemców” - to słyszę najczęściej od osób, które przeżyły drugą wojnę światową i straciły w niej bliskich. Przecież nie wszyscy Niemcy to mordercy. Nie chcę bronić tego narodu, ale siedemdziesiąt lat po wojnie udowadniają, że wyciągnęli wnioski z poczynań swoich przodków i prowadzą pokojową gospodarkę, podczas gdy nasi „wyzwoliciele” zza wschodniej granicy mordują co chwilę jakieś narody.

„Nienawidzę Żydów” - to kolejne określenie, które pada bardzo często, a co ciekawe, z ust mocno wierzących katolików, modlących się żarliwie do przedstawicieli tej nacji. Prawdę mówiąc trudno nienawidzić przedstawicieli całej nacji, czy rasy, w końcu w żadnej z tych grup nie ma samych złych, czy samych dobrych ludzi.

Zgadzam się, że można kogoś lubić lub nie, częściej jednak słyszę sformułowanie „nienawidzę”, niż „nie lubię”. Dlaczego wytacza się od razu najcięższe działa? Przyznam, że sama niejednokrotnie twierdzę, że czegoś nienawidzę, np. mleka, tak mocno go nie lubię, że aż chwilami nienawidzę, niewiele jest jednak osób, które darzę nienawiścią. Zwykle określenie „nienawidzę” pada pod wpływem emocji, gdy coś się stanie nie tak, jak byśmy tego chcieli pod wpływem kogoś lub czegoś. Gdy emocje opadną, nienawiść staje się niechęcią, a nie raz obojętnością. Sama tego doświadczyłam, kilkukrotnie. Były w moim życiu osoby, które bardzo mnie skrzywdziły, w rożny sposób, ponieważ mimo trudności spowodowanych przez te osoby, dałam sobie radę, stały mi się obojętne, co nie znaczy, że zapomniałam... Ale nie ma sensu w kółko się zadręczać.

Jeśli zastanowimy się głębiej nad niekorzystną dla nas sytuacją, zanim wpadniemy w ostateczną złość, warto wziąć pod uwagę jak dalece miało wpływ działanie kogoś, lub czegoś, na dany rozwój wypadków. Zdarza się bowiem, że osoba do której kierujemy swoje złe emocje niekoniecznie jest winna naszemu niepowodzeniu, czy nieszczęściu. Czasem zdarza się, że bezmyślnie zrobi nam przykrość, swoim zachowaniem bądź działaniami, które z jego punktu widzenia wydają się nieszkodliwe. Jednorazowe działanie niekoniecznie musi być powodem nienawiści, ale wielokrotne, celowe i z premedytacją - owszem, zgodzę się.

Osoby ciężko doświadczone przez życie, nie zawsze ze swojej winy, mają żal do całego świata. Mam w rodzinie kobietę, która podczas wojny straciła większość bliskich, z rodzicami i rodzeństwem na czele. Po zakończeniu wojny sama podjęła się wychowania młodszego rodzeństwa, mając zaledwie 15 lat i wsparcie 17-letniego brata. Nie założyła swojej rodziny, nie miała swoich dzieci, pomimo tego, że młodsze rodzeństwo, po zakończeniu edukacji i podjęciu pracy rozpoczęło swoje samodzielne życie i miała taką możliwość. 

Jej nienawiść do całego świata rozpoczęła się od nienawiści do Niemców, którzy wymordowali jej większość rodziny i jest to dla mnie zrozumiałe. Do tej znienawidzonej grupy z czasem zaczęły dołączać kolejne: mężczyźni, bo ojciec pił, ci, którym w życiu się powiodło, bo według niej - nakradli, ci, którzy mają lepsze warunki mieszkaniowe, chociaż sama nic nie zrobiła żeby swoje polepszyć i w końcu członkowie rodziny, którzy mają partnerów, bo ona jest sama. Przy czym podkreśla za każdym razem, że nikogo nie potrzebuje, jest jej dobrze samej... I tak nakręca się przez całe życie, cała rodzina stara się jej pomagać, bo wiek i stan zdrowia już nie pozwalają jej być samodzielną, ale z niczego nie jest zadowolona pomimo tych starań. Smutny koniec ją czeka, ale to jej wybór.

Zakończę cytatem z Williama Shakespeare'a: „Wiele można zdziałać nienawiścią, ale jeszcze więcej miłością.” 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz