niedziela, 28 czerwca 2015

Bezczelność

Kawka to napój, którego nikt bezczelnie nie wciska. Raczej serwowany jest w kulturalny sposób. Szczególnie do łóżka. 

Są jednak napoje mające taki wpływ na ludzi, że stają się bezczelni. Znam też ludzi bezczelnych bez względu na to co spożywali. Po prostu taki mają charakter...

Bezczelność niektórych ludzi potrafi mnie zadziwić, a nie łatwo mnie zadziwić. Z reguły są to prośby o wykonanie polecenia, wydanego tonem nie znoszącym sprzeciwu, wręcz zastraszającym.
Gdy odmówi się wykonania takiego polecenia najpierw słyszy się pytanie: dlaczego nie? wspomagane zdziwieniem i przemiłym uśmiechem, następnie coraz natarczywsze naciski by jednak wykonać polecenie. 
Gdy nadal odpiera się takie ataki rzeczony bezczel posuwa się do wbijania w poczucie winy, stara się by osoba odmawiająca wykonania prośby poczuła odpowiedni dyskomfort. 

Ostatnio byłam świadkiem takiej sytuacji. W jednej z instytucji, w grupie kilkudziesięciu pracowników, jedna z pracownic urodziła dziecko. Niby nic szczególnego, w takiej grupie, co jakiś czas zdarza się komuś urodzić dziecko. Mam możliwość obserwować takie zjawiska od kilkudziesięciu lat. Ta sytuacja była o tyle wyjątkowa, że dziecko urodziła osoba darzona szczególnymi uczuciami przez szefostwo. 

Wszyscy pracownicy owej grupy otrzymali wiadomość za pośrednictwem Internetu, że narodziny tego właśnie szczególnego dziecka zostaną odpowiednio uhonorowane. Matka dziecka zażyczyła sobie prezent od współpracowników za kilkaset złotych. Kwota składki wyniosła kilkanaście złotych na osobę. Nie byłby to wielki wydatek ale biorąc pod uwagę co najmniej kilkanaście matek, które urodziły dzieci wcześniej i nie dostały żadnego podarunku z tej okazji prośba o zakup czegokolwiek była według mnie bezczelna. 

Większość osób wyraziła zgodę i wyłożyła pieniądze na ten zakup. Osoby, które nie odpowiedziały na wiadomość, odbierały telefony z zapytaniem czy na pewno nie będą wpłacać składki na ten zakup, a niektórym złożono wizytę, by odpowiedź odmowną usłyszeć osobiście. 

Prezent został kupiony i wydawało się, że to koniec tej historii, okazało się jednak, że nie.  Do wszystkich, łącznie z osobami, które odmówiły wpłaty, zostały wysłane zdjęcia prezentu, a obdarowana mama, wraz ze świeżo urodzonym dzieckiem odwiedziła koleżanki z pracy. 
Pierwsze kroki skierowała do tych, które nie dołożyły się do prezentu, z podziękowaniem za prezent. Przypadek? Nie sądzę... Jestem przekonana, ze wiedziała kto uczestniczył w zakupie, a kto nie. Uważnie obserwowała koleżanki, myśląc zapewne,  że chociaż zaczerwienią się ze wstydu. Zawiodła się, niestety.

Niedługo przekonam się czy będzie to zapoczątkowana nowa, świecka tradycja kupowania świeżo upieczonym rodzicom prezentów. Kilka dni temu, w tej samej grupie pracowników przybyło kolejne dziecko. Prezentu nie dostało. 

Moje obserwacje przez wiele lat utwierdziły mnie w przekonaniu, że ludzie bezczelni lepiej radzą sobie w życiu. Narzucają innym swoje poglądy, zmuszają do spełniania ich oczekiwań nie dając nic w zamian, a często krzywdząc tych, którzy spełnili ich prośby.Często określa się bezczelność jako dążenie do celu po trupach. To mocne określenie, często bywa dosłowne. 

Nie potrafię być taka ale nauczyłam się z wiekiem asertywności. Z bezczelnymi ludźmi nie wchodzę w bliskie relacje, za dużo takich osób wykorzystało moją przychylność, uczynność i miękkie serce. Nauczyłam się także opanowywać wyciąganie do wszystkich pomocnej dłoni.  Niestety, jest na świecie wiele osób, które nie potrafią się przeciwstawić bezczelności i pomimo mojej irytacji na tę cechę przyjdzie mi się jeszcze nie raz z nią zmierzyć. 

niedziela, 7 czerwca 2015

Era suplementów

Kawka, ten wspaniały napój o cudownym smaku i zapachu, może być zastąpiona suplementem tylko w jakim celu? Łykać tabletkę zamiast pić świeżo zaparzoną? Pozbawiać się przyjemności zastępując naturalny napój wytworem syntetycznym? Nie widzę sensu.

Oglądając telewizję, w przerwach reklamowych, zachęcani jesteśmy różnymi produktami firm farmaceutycznych zastępującymi naturalne jedzenie. Prym wiedzie pewna firma, której nazwa nie jest pokazywana w reklamie.

W większości reklam słyszę suplement diety, jak by na rynku nie było produktów spożywczych, które można spożywać w naturalnej postaci. 
Jeśli mamy jakieś niedobory w organizmie, to lekarz zachęca do przyjmowania suplementów, zamiast pouczyć pacjenta, w jakich produktach spożywczych znajduje się najlepiej przyswajalny składnik, którego aktualnie nam brakuje - poleca gamę wyrobów farmaceutycznych.

W jednym z porannych programów telewizyjnych, na ten temat wypowiadał się lekarz, przestrzegając przed suplementami. Za rzadko, niestety, jesteśmy informowani o zgubnych skutkach stosowania suplementów bez zapoznania się z ich składem, polegając jedynie na tym, co usłyszymy w reklamie. Reklama nie informuje o skutkach ubocznych. O nich właśnie mówił lekarz we wspomnianym programie.

Kiedyś zastanawiałam się, po co w co drugim budynku znajduje się apteka, niektóre zastąpiły sklepy spożywcze, które były nierentowne. Po obejrzeniu kilkuset reklam w telewizji, zrozumiałam, że ludzie zamiast kupować żywność, kupują jej suplementy.

Jesteśmy narodem zajmującym czołowe miejsce w rankingu lekomanów. Przyjmowanie suplementów stało się modne, a przecież jesteśmy bardziej krajem rolniczym niż farmaceutycznym.
Czasem trzeba wspomóc się lekami, gdy choroba, z którą przyjdzie się zmierzyć tego wymaga, ale zastępowanie jedzenia tabletkami nie sprawi, że będziemy zdrowsi.

Najgorsze są suplementy polecane dzieciom od najwcześniejszego wieku: na apetyt, na sen, na szybszy wzrost i.t.p. Po co to wszystko? Gdy byłam dzieckiem, na apetyt stosowano zioło o nazwie piołun, można było po nim nie tylko stracić apetyt, a nawet poczuć totalny wstręt do jedzenia. Dziecko, które ma odpowiednia dietę, dużo przebywa na świeżym powietrzu, bawi się w sposób wymagający ruchu - nie potrzebuje ani suplementów na apetyt ani na sen. Urośnie także bez wspomagaczy.

Niektóre suplementy są wartościowe, należy jednak sprawdzić dokładnie ich skład, co w dzisiejszych czasach i dostępie do informacji nie jest trudne. Nie wszyscy są lekarzami. W reklamach przedstawia się korzyści, a każdy organizm jest inny i różnie może zareagować. Prawdę mówiąc nie znam człowieka, który by wiedział wszystko o swoim organizmie. Znam natomiast bardzo wiele osób, które nawet nie sprawdzają swojego stanu zdrowia zbyt często.

Gdy pojawia się jakaś dolegliwość, w pierwszej kolejności szuka się antidotum, bez zastanawiania się nad przyczyną danej dolegliwości. Oglądając reklamę polecającą złoty środek, ludzie wolą go zażyć niż czekać miesiącami na wizytę u lekarza, to akurat mnie nie dziwi. Warto jednak poszukać informacji, czy reklamowany suplement nie zrobi w naszym organizmie większej szkody niż pożytku. Zwłaszcza zanim cokolwiek poda się dziecku.

Suplementy w połączeniu z przyjmowanymi lekami, przepisanymi przez lekarza mogą także zaszkodzić. Należy zawsze porozumieć się z lekarzem gdy zamierza się zastosować jakikolwiek suplement diety. Niestety większość ludzi uważa, że skoro suplementy można kupić bez recepty - nie są szkodliwe. Mogą jednak zawierać substancje, które wchodzą w reakcje z lekami i stają się niebezpieczne. Należy o tym bezwzględnie pamiętać.

piątek, 5 czerwca 2015

Strach

Podczas przygotowywania mojej ulubionej kawki, boję się tylko by nie rozlać. Rozlana kawka ma zaburzone proporcje i w związku z tym nie smakuje tak jak bym chciała. To według większości ludzi może być dziwactwo, ale każdy jakieś ma, ja mam takie.

Zauważyłam, że od zarania dziejów, straszy się ludzi by nakłonić ich do wykonania przeróżnych zadań. Począwszy od zachęcania dzieci do jedzenia (nie urośniesz, nie będziesz silna/silny), sprzątania (zjedzą cię robaki), poprzez zachęcanie młodzieży do nauki (nie znajdziesz pracy), a następnie motywowanie pracowników (możesz stracić pracę albo obetnę ci premię).

Całe życie w strachu. Słuchając wypowiedzi polityków, którzy pretendują na najwyższe stanowiska w państwie ogarnia mnie wręcz paniczny strach. Żadna partia nie używa argumentów, które mogłyby mnie do niej przekonać, posługują się jedynie straszeniem co będzie gdy władzę przejmą konkurenci.

Gdy usłyszałam, że wybrany w demokratycznych wyborach prezydent, modli się o rozum do jakiegoś ducha, zastanawiam się co dalej będzie z moim krajem? Każdy z ministrów będzie się modlił by duchy pomogły mu w zarządzaniu? Jeśli nie dostosuje się do prezydenckich metod pozyskania wiedzy, będzie postraszony piekłem?

Zdawało mi się, że żyjąc w XXI wieku wiedzę będzie się zdobywało poznając fakty, a nie mity. Okazuje się, że podczas gdy cywilizowany świat korzysta ze zdobyczy nauki, mój kraj cofa się do średniowiecza. Gdy na świecie panowała ciemnota, można było straszyć ludzi mękami piekielnymi, dziś ludzie powinni być bardziej oświeceni. Sami dla siebie tworzą takie piekło na Ziemi, że biedny Lucyfer za głowę się łapie, nie dorastając ze swoimi pomysłami ludziom do pięt.

Zakompleksieni i sfrustrowani politycy nie starają się by państwo sprawnie funkcjonowało, straszą siebie nawzajem nagraniami z ukrycia, posługując się cytatem z klasyki: permanentna inwigilacja. Codziennie pojawiają się w mediach doniesienia jednych na drugich, a wszystko to w katolickim kraju, rozmodlonych ludzi, bijących czołem przed słynnym papieżem - rodakiem.

Wywalczyliśmy sobie niedawno wolność słowa, ale tak na prawdę strach się odezwać, bo wszystko co się powie może być wykorzystane przeciwko nam. Jeszcze niedawno byłam szczerą, otwartą osobą. Niestety, zaufałam zbyt wielu osobom i więcej miałam z tego powodu przykrości niż korzyści, jestem zatem zmuszona do wypowiadania się pod pseudonimem.

Ludzie rzucają hasła o wolności i równości, a tymczasem dręczą swoimi wypowiedziami w internecie, na ulicy, ludzi o odmiennych poglądach lub mających poważne problemy zdrowotne, wpływające na wygląd zewnętrzny. Stale zwiększa się ilość ludzi wykluczonych ze społeczeństwa z różnych powodów, ludzi pozbawiających się życia nie widząc dla siebie przyszłości.  Żadna modlitwa, strach przed piekłem ani duchy tego nie zmienią, należy zmieniać ludzi. 

Dopóki nie zmieni się mentalność ludzi w moim kraju, nie widzę możliwości zmian, na które młodzi ludzie czekają. Zauważyłam, że właśnie młodzi ludzie są obecnie najbardziej okrutni dla siebie, czy to właśnie takiego zachowania uczą się na lekcjach religii w szkołach? Mnie w domu nauczono, że należy pomagać słabszym, dziś chyba nikt tego nie uczy... Osoby słabe i chore boją się wychodzić z domu, strach przed agresją otoczenia paraliżuje ich funkcjonowanie.  Czy tak powinno wyglądać życie w cywilizowanym kraju, w XXI wieku?

Odważni ludzie, podejmujący działania, które mogą zmienić sposób kierowania krajem z kościelnego na cywilny, są natychmiast krytykowani i wyzywani w niewybredny sposób. Strach pomyśleć, że takich odważnych może być coraz mniej.

Chciałbym dożyć czasów bez strachu, by motywacją do działania były perspektywy szczęścia i dobrobytu, a nie piekielne męczarnie.