wtorek, 30 września 2014

„Kto poślubi mojego syna?”

Niedziela, kawka w południe i pilot w ręku... Kawka pasuje do każdego programu telewizyjnego, może być film, reportaż, teleturniej czy zawody sportowe. 
Ja trafiłam na program: „Kto poślubi mojego syna?” Nie wiem kto wymyślił coś takiego... Kobiety walczą o mężczyznę, który ma sobie wybrać żonę, a raczej ma to za niego zrobić matka - żenada. 

Kiedyś królowie organizowali turnieje rycerskie, w których rycerze walczyli o rękę księżniczki. Dziś role się odwróciły...

Nie wiem co myśli sobie młoda kobieta idąc do takiego programu? Że zostanie gwiazdą? Prawdę mówiąc, gdybym była na miejscu jakiegokolwiek mężczyzny, nie zainteresowałabym kobietą, która wystąpiła w tym programie. Mężczyzna, za którego matka decyduje o wyborze partnerki też nie byłby dla mnie. Cały program, według mnie, ma na celu poniżenie kobiety.

Żenujące są też konkurencje, w których kobiety rywalizują. Na przykład - czy rozbierze się do nagiej sesji fotograficznej?  I taka „Mamuśka” bierze pod uwagę nie tylko sam fakt zdjęcia ubrania ale i czas, w jakim to nastąpi. Jeśli któraś z konkurentek zrobi to za szybko - „Mamuśka” jest bardzo zgorszona. 
Kolejna konkurencja, którą widziałam, to umiejętność zachowania się w restauracji. Trzeba było wykazać się wiedzą na temat sztućców i odpowiednio dobrać je do podawanych dań. Mamuśki oczywiście codziennie jedzą raki, czy ślimaki, więc synowe też powinny znać się na sposobie spożywania takich potraw. 

Miałam cierpliwość żeby jeszcze zobaczyć jak zachowują się na spacerze - jeden mężczyzna i cztery walczące ze sobą kobiety. Jedna przez drugą nadskakiwały temu mężczyźnie, jednocześnie zachwalając siebie, jakie są romantyczne, wyrozumiałe i jakie mają wszechstronne zainteresowania. 

Nie byłam w stanie obejrzeć całego programu, pomimo kubka z kawką o dużej pojemności, więc nie wiem jakie były w finale kryteria oceny i która z kobiet „wygrała”.Trudno to nawet nazwać zwycięstwem. Według mnie wygranymi na pewno były te kobiety, które nie dostały się w szpony takiej Mamuśki. 

Będąc kobietą, też podlegałam ocenie przyszłej teściowej, nie brałam jednak udziału w zawodach. Tak się złożyło w moim życiu, że gdy dobrze dogadywałam się z „przyszłą teściową”, to kandydat na partnera życiowego nie spełniał moich wymogów, a gdy kandydat był udany, to jego matka mniej.

O związku przede wszystkim powinni decydować ci, którzy ten związek tworzą, gdy wtrącają się osoby trzecie, związek nie najlepiej na tym wychodzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz