niedziela, 21 września 2014

Zawód - polityk

Kawka swoim zapachem obiecuje mi niezwykłe doznania smakowe i zawsze dotrzymuje obietnic.

Pojęcie polityki jest definiowane i rozumiane na wiele sposobów. Wszystkie jednak sprowadzają się do zdobycia władzy nad innymi i rządzenia w grupie społecznej jaką tworzą mieszkańcy danego obszaru, mniejszego lub większego. Czy będzie to przedsiębiorstwo, miasto, czy kraj, zasady działania i zachowań są podobne. Osiągnięcie celów wyznaczonych przez organizacje polityczne, jest istotą działania polityka. 

Sztuka zdobywania władzy doczekała się wielu opracowań w literaturze, kierunków studiów oraz profesjonalnych doradców do spraw wizerunku politycznego, którzy uczą różnych metod manipulacji, potrzebnej do wywierania wpływu na wyborców. 

Moje obserwacje w tej dziedzinie życia pojawiły się gdy zaczęłam pracować gronie osób pełniących funkcje publiczne. Ponieważ pracuję w takich strukturach od 17 lat, miałam możliwość obserwowania różnych opcji politycznych. 

W mojej ocenie osoby piastujące funkcje publiczne niczym się między sobą nie różnią. Niewiele z tych osób chciało lub chce zrobić coś dla kraju, czy społeczeństwa, w którym funkcjonują. Bez względu na opcję polityczną będącą u władzy wszyscy zachowują się tak samo. 

Obejmując stanowisko, osoba, wybrana w wyborach, desygnowana przez swoją partię, zastaje zespół ludzi, z którymi współpracował poprzednik. Z reguły osoby, które wcześniej kierowały zespołami pracowników są wymieniane. Czasem nawet zdarza się, że nowi kierownicy mają odpowiednie kompetencje. Tak zwani „szeregowi pracownicy" bardzo rzadko są wymieniani, wszyscy przecież nie mogą być nowi,  bo ktoś musi być z doświadczeniem w wykonywaniu merytorycznej pracy. 

To mnie nauczyło, że najbezpieczniej jest pracować na stanowisku szeregowym. Podczas mojego siedemnastoletniego zatrudnienia opcje polityczne zmieniały się kilkukrotnie. Moi szefowie także. Nie zmieniał się tylko zakres moich obowiązków. Kończy się kadencja wybrana kilka lat temu, nie wszystkim podobały się decyzję rządzących, jestem bardzo ciekawa, kto wygra kolejne wybory. 

Dziwi mnie przy okazji wyborów frekwencja. Dużo ludzi wypowiada się krytycznie na temat władz, ale gdy pojawia się możliwość wybrania kogoś innego - nie idą głosować. 
Ostatnio Szkoci głosowali w referendum za oddzieleniem od Wielkiej Brytanii, frekwencja wyniosła prawie 85%, nie to co u nas, między 40, a 50%. Ludzie najpierw walczą o prawo głosu, a następnie z niego nie korzystają. 

Politycy starają się dobrze sprzedać, obiecują wiele, rzadko udaje się im spełnić te obietnice. Najgorsze jest to, że nie muszą. Najwyżej następnym razem przegrają i będą w opozycji, a przez czas kadencji zarobią niemałe pieniądze. 
Gdy byłam dzieckiem, najpierw słyszałam,  a później doświadczyłam na sobie, że osobom należącym do partii, wówczas komunistycznej, lepiej się wiodło, niż bezpartyjnym. Miałam znajomych, których rodzice, jedno lub oboje, należeli do partii rządzącej, nie brakowało im niczego. Moi rodzice byli bezpartyjni.  Organizacje partyjne dbały o swoich członków. Nie o wszystkich jednakowo. Tak jest i dziś. 

Obserwuję jak wiedzie się osobom należącym do partii politycznej. Znajdują się dla nich miejsca pracy, atrakcyjne i z wysokim wynagrodzeniem, mieszkania w przystępnych cenach. Dzieci polityków uczęszczają do renomowanych szkół, następnie rodzice znajdują im pracę i interes się kręci. 

Co musi zrobić polityk by dojść do władzy?  Otóż, przede wszystkim - musi znać odpowiednie osoby. Jeden pcha w górę drugiego, nazywają to „poparciem”. Czym trzeba się wykazać by zyskać poparcie?  Nie koniecznie kompetencjami. Na pewno spolegliwością wobec szefów, komplementowaniem ich poczynań, gotowością na każde skinienie i bezgraniczną lojalnością. 

Ja na polityka się nie nadaję, za bardzo widać po mnie uczucia, wole podtrzymać bezpartyjną tradycje rodzinną, chociaż ciężko muszę na wszystko zapracować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz