wtorek, 29 lipca 2014

To taka gra...

Kawa Inka gra kawkę, zabielacz gra śmietankę, a słodzik gra cukier. Jak smakuje taka udawana kawka? Żeby nie wiem jak się starać, w smaku nie będzie taka jak prawdziwa... 
Co innego kawa bezkofeinowa, od razu wiadomo czego się po niej spodziewać, smak może podobny, ale wiadomo, że oczekiwań nie spełni, nie można mieć pretensji, bo uprzedziła.

W życiu też często gramy. Często by komuś zaimponować lub chociażby poczuć się lepiej, a nawet sprawić komuś przyjemność. Cały świat udaje. Może czasem trzeba grać? 
Dzieci uczą się udawania od rodziców, są świetnymi obserwatorami. „Pokaż cioci jak mocno ją kochasz” -namawia się malucha. Nawet gdy dziecko nie ma ochoty przytulać się do kogoś. Gdy dziecko musi np. wypić gorzki syrop, rodzice udają, że jest pyszny, żeby dziecko wypiło. Dzieci świetnie grają, gdy zorientują się, że w ten sposób mogą coś wymusić na rodzicach. 
„Boli mnie brzuch, nie mogę iść do szkoły.” - to zdarza się bardzo często.

Młodzi ludzie udają w szkole, że przygotowali się do lekcji, żeby nauczyciel ich nie zapytał. Udają dobrych kolegów żeby np. przepisać od kogoś pracę domową. Starają się przypodobać nauczycielowi by dostawać lepsze oceny, najgorsze jest to, że takie zachowania są skuteczne! To są doświadczenia na całe życie, jeśli zacznie się udawać/grać, i dzięki temu osiąga się sukcesy, to dalej idzie jak po maśle...

Wielokrotnie przekonałam się w pracy jak ludzie grają kompetentnych by zostać zatrudnionym, awansowanym lub dostać wyższą pensję. Nie raz okazuje się, że to, co znajduje się w C.V. ma się nijak do wiedzy jaką pracownik posiada. Ale zawsze można udawać jak się lubi szefa,  jak się z nim zgadza, jak się go podziwia i trafia się do grona faworytów. Stąd tylko krok do sukcesu. Obserwuję takie sytuacje codziennie. Znam niejedną osobę, która w ten sposób awansowała na stanowisko kierownicze, ja wolę widząc siebie w lustrze nie czuć obrzydzenia.
 Kiedyś usłyszałam, że nie potrafię się sprzedać. Tak, nie potrafię tak udawać, żeby bić czołem przed kimś, kto na to nie zasługuje, kto nie ma dostatecznej wiedzy, nawet podstawowej (np. po ile dni mają poszczególne miesiące), albo nie potrafią się poprawnie wysłowić (np. „rok dwutysięczny czternasty”, „proszę panią”) - uszy bolą, a słuchać trzeba... Jestem może złośliwa w tym momencie ale nie mogłam się powstrzymać.

Niektórzy bardzo cenią sobie moją szczerość, często wręcz pytają co sądzę na jakiś temat. Nie zawsze dobrze wychodzę na szczerych wypowiedziach, ludzie wolą słyszeć wypowiedzi, z którymi się zgadzają. Czasem pytają o coś, a gdy odpowiem nie tak, jak się spodziewali, to atakują mnie swoimi racjami. Po co więc pytają? Chcą po prostu usłyszeć potwierdzenie swoich racji. 
Życie uczy, że czasem trzeba się zgodzić, ustąpić, nawet wbrew sobie, aby za wiele nie stracić. Stare przysłowie mówi: „mądry człowiek nie kłamie bez potrzeby”, wiem, że to trudne ale chwilami nie da się inaczej. Inne przysłowie mówi: „jeżeli prawdą masz zabić człowieka, to lepiej skłam”. Jeśli ktoś chce usłyszeć prawdę to musi być przygotowany, że nie zawsze usłyszy miłe dla ucha odpowiedzi. 

W zawieraniu znajomości gra jest na pierwszym miejscu. Ludzie przedstawiają siebie w samych superlatywach, przecież mówienie prawdy to podobno głupota... Chciałabym jednak wiedzieć jakie ma zamiary osoba, która chce mnie poznać. Lubię jasne sytuacje. Wielokrotnie, w różnych publikacjach opisywane były różnice w postrzeganiu świata przez kobiety i mężczyzn, zauważyłam, że więcej z tych wskazówek korzystają mężczyźni niż kobiety. To nawet zabawne, tak jak by mówiły: „wy sobie piszcie, a ja i tak swoje wiem”.

Ponieważ moje podejście do zwyczajowych drobiazgów jest odmienne niż większości kobiet, więc na początku każdej znajomości z mężczyzną, żeby uniknąć nieporozumień, określam swoje preferencje. Nie lubię dostawać kwiatów, więc na wstępie informuję: „proszę, nie kupuj mi kwiatów, bo nie wiem co mam z nimi robić”, chyba prosto się wyrażam? Każdy mężczyzna powinien zrozumieć, bo tego się nauczyłam - do mężczyzny mówi się wprost, bez podtekstów.  Nie mam zamiaru udawać, że cieszy mnie bukiet, którego nie mam w co wstawić. 

Czekanie na to, że mężczyzna czegoś się domyśli to jak czekanie na koniec świata, może kiedyś nastąpi, ale nikt nie wie kiedy.  "Proszę cię - wyrzuć śmieci" - prosto, jasno i głupio odmówić, więc po co mówić np.:"już jest pełno śmieci w kubełku, wysypują się" - to tylko informacja, nie ma nic wspólnego z osiągnięciem celu - pozbycia się śmieci. A swoją drogą to nie bardzo wierzę, że nie przeszkadza im kubeł pełen śmieci, udają, że tego nie widzą! Często też udają, że nie słyszą co się do nich mówi. 

Jedna scena z filmu „Kiedy Harry poznał Sally” z mistrzynią Meg Ryan, w restauracji, musiała dać mężczyznom do myślenia... prawdę mówiąc nie wiem co ma na celu udawanie zadowolenia w sypialni? Dowartościowanie partnera? Takie udawane życie mnie nie kręci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz