niedziela, 27 lipca 2014

Humor

Poczucie humoru to cecha, dzięki której dobrze się bawimy albo obrażamy się na cały świat. Żarty na swój temat to podobno największa sztuka. Oczywiście nie powinno się nikomu sprawiać przykrości ale jak tego nie robić, jeśli nie zna się czyjegoś poczucia humoru? 

Kiedy przychodzi ktoś do mnie na kawkę, pytam jaką lubi, bo mogę zrobić z ekspresu, po turecku lub rozpuszczalną. Może sobie wybrać filiżankę lub kubek - w zależności od upodobania, dodatki czyli mleko, cukier lub słodzik - mam kilka opcji. 

Z poczuciem humoru tak prosto nie jest. Przeważnie opowiada się jakiś dowcip i widać czy ktoś go przede wszystkim rozumie i czy go śmieszy. Niektóre osoby, jeśli nie rozumieją i przyznają się do tego - tłumaczy się im o co chodzi i śmieszy ich lub nie. Bywają też tacy, którzy nie rozumieją i się śmieją, czasem wychodzi na jaw, że nie zrozumieli i to też jest powód do śmiechu. Gorzej jest z tymi, którzy odbierają dowcipy zbyt poważnie i obrażają się. 

Dowcipy opowiada się na każdy temat. Śmiejemy się głównie z: innych ludzi, krajów, różnych nacji, zawodów, cech charakteru. Tematów jest tak wiele, że trudno jest wszystkie wymienić.  Wszyscy znają z dowcipów skąpstwo Szkotów, spryt lub zdolności złodziejskie Polaków, czy głupotę (bez urazu) blondynek, znam brunetki, które zachowują się jak te blondynki z dowcipów. Niestety nie wszystkich śmieszy to samo...

Ostatnio bardzo modnym sposobem żartów jest sarkazm,  sama często wypowiadam się w tym tonie gdy tłumaczę jakiejś osobie dłuższy czas sprawy oczywiste, których nie jest w stanie pojąć. Bywa, że taka osoba nie pojmie również sarkazmu... Niektórzy w każdej wypowiedzi posługują się sarkazmem mocno go nadużywając i to już nie jest zabawne, a wręcz odnosi się wrażenie, że taki ktoś ma się za najmądrzejszą osobę w naszym gronie. 

Spotkałam się niedawno w towarzystwie z osobą nadużywającą sarkazmu w swoich wypowiedziach i gdy użyłam pod adresem jej matki określenia "mamuśka" (wiedziałam, że oglądała serial pod tytułem "Mamuśki"), obraziła się na mnie. Wtedy właśnie zrozumiałam, że ta osoba nie ma poczucia humoru, chociaż usiłuje za taką uchodzić.

W szkole podstawowej często byłam obiektem żartów,  na różnym poziomie. Byłam powolna, nieśmiała, miałam kompleksy bo byłam chuda i z tego powodu miałam różne przezwiska np.„szkapa dorożkarska”, nic miłego,  nieprawdaż? Cóż za ironia losu - dziś uchodziłabym za wzór doskonałości... 
Moim sposobem na wyśmiewanie się ze mnie była totalna ignorancja, która zniechęciła moich prześladowców do wymyślania dowcipów na mój temat.

Lubię się śmiać, częściej oglądam komedie niż dramaty. Zbieram śmieszne powiedzonka, wykorzystując je czasem. Wielokrotnie słyszałam, że muszę chyba coś zażywać, bo to niemożliwe, żeby cały czas być w dobrym humorze.
Nie spodziewałam się, ile osób może wkurzać, gdy chodzę z uśmiechem na ustach. Czasem dowiaduję się o reakcjach otoczenia na mój uśmiech. Przeważnie jest to złość. Tak na prawdę, te wkurzone osoby nie widzą powodu bym chodziła wiecznie uśmiechnięta. 

 Najwyraźniej nie pasuję do mojego kraju, w którym głównym tematem rozmów jest narzekanie na wszystko. Zgadzam się, że jest na co narzekać, ale nie jestem przekonana, że w innych krajach nie ma powodów do narzekań. Wydaje mi się, że to sprawa mentalności ludzi. 
Mam znajomych, z którymi można spędzić czas świetnie się bawiąc,  albo porozmawiać o tym, z czego jesteśmy zadowoleni i takich, którzy pławią się w narzekaniach, takich ludzi nie rozbawi żaden dowcip, a spotkanie z nimi jest okropnie męczące. 
Mam taki odruch, że gdy ktoś jest smutny, czy zmartwiony, to staram się poprawić mu humor,  skierować jego myśli w inną stronę. Wielokrotnie udaje mi się tego dokonać. Wtedy czuję się jak wysłannik dobrego humoru. To naprawdę wielka satysfakcja. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz