niedziela, 14 grudnia 2014

Wolność

Kawka z rana, dowolnie wybrany gatunek, rodzaj, w dowolnie wybranej zastawie, w dowolnej temperaturze, wypita bez pośpiechu, w spokoju, bez obaw, że ktoś lub coś nam przeszkodzi, jest swego rodzaju wolnością.

Wolność każdy rozumie inaczej. Wczoraj była 33 rocznica wprowadzenia w Polsce stanu wojennego. Byłam wtedy dorosłą kobietą, pracującą, która nie przeżyła żadnej wojny. Słysząc rano komunikat radiowy o wprowadzeniu stanu wojennego, przestraszyłam się.

Nie miałam pojęcia co to oznacza, jak należy się zachowywać, co mnie czeka na ulicy, czy mam iść na drugi dzień do pracy, jak skontaktuję się z Mamą i Bratem. Nie mieszkaliśmy wtedy razem, telefony były wyłączone.

Jadąc na drugi dzień do pracy widziałam na ulicach uzbrojone wojsko, samochody opancerzone, które nazywano SKOTami. Pracowałam w samym centrum i mijałam idąc wiele patroli. Bałam się. Nie bałam się, że będą strzelać do mnie, nie było takiego powodu, ale bałam się, że może ktoś wszcząć jakąś burdę i spowodować strzelaninę, w której mogę zginąć lub zostać ranną.

Nic takiego się nie stało i trochę uspokojona wróciłam do domu. Wiedziałam, że różni ówcześni działacze polityczni zostali internowani. Co z nimi się stanie, nie wiedział nikt. Wprowadzono godzinę milicyjną ograniczającą poruszanie się po mieście w godzinach wieczornych i nocnych. To ograniczenie akurat mnie nie przeszkadzało, bo rzadko bywałam w nocy poza domem.

Połączenia telefoniczne po jakimś czasie, już nie pamiętam jakim, zostały przywrócone, ale rozmowy były kontrolowane. Wolność była znacznie ograniczona. Trzeba było mieć zezwolenie na poruszanie się w godzinach wieczornych i nocnych. 

W lutym 1982 roku wyjechałam do Zakopanego, tam musiałam mieć zezwolenie na przebywanie w strefie przygranicznej. Pamiętam jak w drodze do Morskiego Oka, na Łysej Polanie skontrolowano wszystkich w autobusie i z pełnego pasażerów autobusu zostało tylko 14 osób, które miały takie zezwolenie. 

Zastanawia mnie teraz, jak można porównywać tamten okres do czasów obecnych? Jak można wykrzykiwać na ulicach, że nie ma wolności? 
Rozumiem, że młodzi ludzie, którzy nie mogą pamiętać tamtego okresu dają się wkręcać w takie akcje, ale o co chodzi ludziom w moim wieku i starszym? Często odnoszącym swoje okrzyki do czasów drugiej wojny światowej. To jakiś absurd.

Żyjemy w wolnym kraju, każdy może być kowalem własnego losu. Ci, którzy starają się, pracują, zarabiając na swoje utrzymanie, a nie czekają aż coś spadnie im z nieba lub wyłudzą od państwa, są wolni.

Możemy wybrać sobie władzę i to robimy. Zgodnie z zasadami demokracji, wygrywa większość, nie zawsze są to ludzie, na których osobiście się głosuje, trudno, należy się z tym pogodzić. Bezustannym opluwaniem wybranych władz nie zmieni się zdania wyborców.

Jeśli było się u władzy i spowodowało się tylko bałagan, nie zasłuży się na kolejne poparcie. Nie porwie się zawiedzionego elektoratu niespełnionymi obietnicami.

Pewien opozycjonista na siłę chce być drugim Chrystusem, taka bajka się nie powtórzy. Ludzie są coraz bardziej uświadomieni, oczywiście jest jeszcze wielu, dających sobie wmówić różne brednie, ale z moich obserwacji wynika, że jest ich coraz mniej. 

Jestem wolnym człowiekiem, mam swoje mieszkanie, o jakim w stanie wojennym nawet nie mogłam marzyć, ciężko pracuję na swoją pozycję zawodową, żeby nie stracić pracy. Nie chodzę wykrzykując w bezsensownych marszach, bo tym nie zdobędę środków na utrzymanie. Mogę czytać co chcę, oglądać co chcę, a nawet pisać. 

Wszystko to, co dziś mam, osiągnęłam dzięki zmianom jakie zaszły w moim kraju przez ostatnie 33 lata. Nie rozumiem dlaczego inaczej myśli człowiek, mający kilkanaście lat więcej niż ja?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz