niedziela, 8 listopada 2015

Jazda na dramacie

Kawka w moim życiu ma swoje miejsce od kilku dziesięcioleci. Towarzyszy mi w różnych sytuacjach życiowych, tych gorszych staram się nie wspominać.

Zauważyłam, że ostatnio osoby publiczne  do swoich życiorysów zaczęły dokładać życiowe porażki, kłopoty ze zdrowiem zarówno swoje jak i swoich bliskich. Zwierzają się w mediach ze swoich dramatycznych przeżyć o różnej skali dramatyzmu. Zastanawiam się w jakim celu? Czy oczekują współczucia? Nie jesteśmy współczującym narodem, więc?

Codziennie w różnych serwisach pojawiają się wiadomości o chorobach czy śmierci bliskich różnych znanych osób, rozwodach rodziców, o molestowaniu seksualnym, o dzieciństwie w biedzie. Zastanawiam się czemu ma to służyć? Czy już nie wystarczy skupić się na wykonywaniu swojego zawodu? Czy teraz do osiągnięcia sukcesu potrzebne jest podanie mediom informacji o nieszczęściach? 
 
Wydaje mi się, że osiągnięcie sukcesu powinno zależeć od własnych zdolności czy predyspozycji. Niestety ostatnio ludzie najczęściej znani są nie dzięki swoim dokonaniom, a udzielanym informacjom o dramatycznych okolicznościach ze swojego życia. Zauważyłam, że im bardziej dramatyczna informacja tym większy  rozgłos.
 
Jesteśmy zazdrosnym i zawistnym narodem, trudno nam jest cieszyć się z sukcesu innych, zwłaszcza gdy samemu niczego się nie osiągnie ale budowanie sukcesu czy rozgłosu na cierpieniu najbliższych jest dość niskie. W każdym razie mnie to nie przekonuje. 
 
Może tym wszystkim udzielającym informacji o swich problemach chodzi o ukazanie siebie jako zwykłego szarego człowieka, któremu pomimo przeszkód udaje się osiągnąć sukces?
Jeśli nie udaje się zdobyć uznania to może chociaż współczucie? 
 
Czy większe uznanie w oczach odbiorców zyska aktorka/aktor, Czy wykonawcy muzyki podając dramatyczne fakty ze swojego życia, które różne media rozgłoszą?
 
Prawdę mówiąc, jeśli mam wyrazić swoje zdanie na temat czyjejś twórczości czy jakichkolwiek talentów to nie ma dla mnie żadnego znaczenia stan rodzinny takiej osoby czy dramaty jakich ta osoba doświadczyła. 
 
Każdy ma jakieś przeżycia, pracodawcy nie biorą, a przynajmniej nie powinni brać ich pod uwagę przy ocenie jakości pracy, ustalaniu wysokości wynagrodzenia  lub awansach.

Z drugiej strony - jeśli na rodzinnych powiązaniach czy odpowiednich znajomościach można coś ugrać, to dlaczego nie na dramatach?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz