niedziela, 11 stycznia 2015

Potrzeba miłości

Nie wiem, czy kawka ma potrzebę miłości, ale przeze mnie jest bardzo lubiana. Znam też wielu miłośników tego napoju. Nie jest zaborcza, zazdrosna ani zawistna. Nie ma pretensji gdy piję inne napoje.

Wśród ludzi taka potrzeba występuje, obserwuję takie zjawiska. U niektórych potrzeba ta jest tak silna, że potrafią wiele poświęcić, nawet zdrowie, czy życie.

Znamy wiele takich historii z literatury, filmu, opowieści znajomych i rodziny.
Trudno mi powiedzieć, czy każdy ma taką potrzebę, znam natomiast wiele osób, u których ta potrzeba góruje nad innymi. Są one skłonne do zachowań, często mających nawet działanie autodestrukcyjne. 

Ostatnio właśnie taka osoba, której zachowania obserwowałam od wielu lat, zmarła.
Całe życie walczyła o to, by być dla najbliższych najważniejszą, najbardziej kochaną. Nie założyła swojej rodziny, starała się więc, po śmierci rodziców, podporządkować sobie całkowicie rodzeństwo. 

Ponieważ była osobą decydującą, a rodzeństwo nieletnie, znakomicie jej się to udawało. Gdy siostra i bracia założyli rodziny, pojawili się pierwsi wrogowie - bratowe i szwagier. Ale pojawiły się też nowe osoby, które usiłowała sobie podporządkować - dzieci. 

Historia się powtórzyła, dzieci słuchały się jej, dopóki nie miały własnego zdania. Niestety, taktyka, którą stosowała, nie powodowała silniejszych uczuć pozytywnych, a wręcz przeciwnie. Jeśli przez całe życie ma się do wszystkich pretensje i krytykuje wszystko, co zrobią lub powiedzą, nie ma co oczekiwać, że będzie się osobą lubianą, czy kochaną.

Niewiele znam osób, które można siłą zmusić do miłości. Strach wyzwala raczej negatywne emocje. Nie jest też łatwo darzyć miłością osobę, która bezustannie rani nasze uczucia względem najbliższych nam osób. 

Miłość nie pojawia się w przypadku, gdy nie ma do niej jakiegokolwiek powodu. Nie znoszę, gdy ktoś mówi mi, że powinnam kochać jakąś osobę, tylko dlatego, że jest to np. bliska rodzina. Miłość to nie jest obowiązek. Jeśli osoba nie wzbudza we mnie pozytywnych emocji, uczuć - nie będzie przeze mnie kochana, nikt nie jest w stanie mnie zmusić. 

Żeby doświadczać pozytywnych uczuć, należy najpierw samemu je okazywać. Okazywanie uczuć nie polega tylko na mówieniu: „kocham cię”. Oczywiście miło to czasem usłyszeć, ale za tymi słowami powinny stać czyny. Nie zawsze jednak starania dla kochanej osoby są doceniane.

Osoby z silnym pragnieniem miłości zwykle trudno zaspokoić. Nawet gdy kochający okazują swoje uczucia ze wszystkich sił, osoba spragniona miłości oczekuje więcej. Nie można mieć innych obiektów uczuć, musi być tą jedyną i najważniejszą, każdy znajomy, przyjaciel, a nawet najbliższy, to potencjalne zagrożenie. 

Zachowanie takich osób, powoduje u nich zazdrość. Starają się, aby zdobyć uczucia tylko dla siebie, zniechęcić do kontaktów z innymi. Przeważnie opowiadają niestworzone historie na temat potencjalnych konkurentów, mając na celu skuteczne zwrócenie uwagi wyłącznie na własną osobę. 

Osoby spragnione miłości w swoim pojęciu nie dopuszczają obdarowania uczuciem kilku osób. Zdarza się to głównie u dzieci. Gdy w rodzinie jest kilkoro dzieci, to każde z nich chciałoby być tym najbardziej kochanym. Z czasem, gdy dzieci dorastają, ich podejście zmienia się, nie każdy jednak dorasta.

Wśród swoich znajomych, czy rodziny, spotkałam się z różnymi sytuacjami. Sama nie mam tego problemu, moja Mama zawsze traktowała nas tak samo. Gdy byłam kilkuletnim dzieckiem i urodził się mój Brat, myślałam, że jest bardziej kochany przez rodziców, bo poświęcali Mu więcej czasu. Mama wytłumaczyła mi wtedy, że małemu dziecku trzeba pomóc we wszystkim, bo nie jest jeszcze samodzielne. W różnych sytuacjach dzieci potrzebują poświęcenia więcej uwagi, co nie znaczy, że uczucia do tych, które lepiej sobie radzą, zmieniają natężenie. 

Znam jednak rodziny, w których jedno dziecko jest faworytem, a inne nie. Powody takiego zachowania też bywają różne, nie znając dokładnie sytuacji, można mylnie osądzić rodziców.

W większości przypadków mówi się komuś, że się go kocha, by mieć z tego korzyści. Nawet jeśli nie są to korzyści materialne. Sama jestem pewna bezinteresownych uczuć do siebie tylko dwóch osób: mojej Mamy i mojej Córki. 

Nie we wszystkich relacjach z najbliższymi krewnymi (dzieci - rodzice, czy wnuki - dziadkowie ), występują pozytywne uczucia. Dzieci maltretowane fizycznie lub psychicznie przez rodziców, osiągnąwszy pełnoletność, nie chcą takich rodziców znać. 
Zdarzają się także sytuacje, że to rodzice nie chcą mieć kontaktów z dzieckiem. Znam wiele osób, które zostały porzucone przez ojców, znam też, ale znacznie mniej, porzuconych przez matki.

To nie łatwe, w społeczeństwie katolickim, które nieustannie ocenia odwołując się do przykazań. Religia katolicka nauczyła ludzi załatwiania wszelkich problemów modlitwą lub spowiedzią. Co za bzdura! Nikt, niczego za nas nie załatwi. Każdy ponosi konsekwencje swojego zachowania i decyzji w życiu. To, że ksiądz odprawi mszę, nie zmieni tego, co wcześniej się wydarzyło.

Może są ludzie, którzy nie pragną być kochani, trudno powiedzieć, jeśli jednak są tacy, to ja ich nie znam. Życie ze świadomością, że nie jest się kochanym, czy chociażby lubianym przez nikogo musi być smutne, ale czy przesadna walka o uczucia ma sens?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz