niedziela, 10 grudnia 2017

Biedny synuś

Wprosiła się do mnie na kawkę koleżanka, która była moją sąsiadką ponad 20 lat temu.

Obie byłyśmy matkami małych dzieci, wychowującymi je samotnie. Ona miała o tyle lepiej niż ja, że otrzymywała alimenty od byłego męża.
Pomagałyśmy sobie wzajemnie. Jej Syn jest starszy od mojej Córki o 7 lat ale bardzo lubił się z Nią bawić. Był bardzo troskliwy i opiekuńczy w stosunku do mojej Córki. Ogólnie można było powiedzieć, że dobrze się zapowiadał.

Jak już wcześniej pisałam, minęło ponad 20 lat. Syn koleżanki ożenił się i ma 8 - letniego syna. Jego żona jest lekarzem w małej miejscowości w górach, gdzie mieszkają. On ostatnio stracił pracę i tak Go to załamało, że zamiast szukać pracy, zaczął pić alkohol. Typowe dla mężczyzn, którzy nie radzą sobie w życiu.
Kobieta, która zostaje sama z dzieckiem, musi stanąć na głowie by wychować to dziecko, zapewnić mu utrzymanie, wykształcenie i przygotować do życia. 

Mężczyzna odchodzi i nie obchodzi go jak kobieta poradzi sobie z jego dzieckiem.
Tak właśnie starałyśmy się obie - ja, wychowując kobietę, Ona mężczyznę.

Chłopiec, który dorastał obserwując swoją matkę, pracującą na kilku etatach (zostawał wówczas pod moją opieką) skazuje dzisiaj swoją żonę na pracę w kilku przychodniach i jeszcze ma pretensję, że nigdy nie ma jej w domu! Że nie posprzątała, nie ugotowała! On, biedny, załamany brakiem pracy siedzi w domu i zapija smutki, a ta zła żona robi karierę.

Takiego opisu sytuacji wysłuchałam i przysłowiowy szlag mnie trafił.

Przyznam się, że zamiast współczuć koleżance w jej kłopotach z synem, brutalnie przypomniałam jej naszą sytuację sprzed lat, gdy byłyśmy w podobnej sytuacji, w jakiej obecnie jest jej synowa.

Patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami, bo spodziewała się rady, jak mogłaby pomóc Synowi. Próbowałam uświadomić Jej, że z tego dobrze zapowiadającego się chłopca wyrósł taki sam drań jakim był jego ojciec.

Niestety, tak się dzieje z większością mężczyzn, a ich matki tulą w ramionach swoich biednych synusiów zamiast pokazać im właściwą drogę.

Znam kobietę, która ma sześcioro dzieci, cztery córki i dwóch synów. Córki wychowywane są na gospodynie obsługujące swoich braci, więc to walka z wiatrakami.

Żaden mężczyzna, który zostawia swoje dziecko bez środków do życia nie zasługuje na moje współczucie, nawet gdyby był moim synem.

Kobieta, która wychowywała takiego mężczyznę, powinna codzienne mu uświadamiać, że decydując się na dziecko, wiąże się z nim do końca życia, nawet gdy rozstanie się z jego matką.

Bez względu na płeć, każde dziecko powinno być uczone odpowiedzialności i samofinansowania. Bycie pasożytem powinno być piętnowane.

W moim kraju, niestety, jest coraz więcej mężczyzn utrzymywanych przez kobiety. Kobiety godzą się z rolą gospodyń domowych, utrzymujących rodziny, podczas gdy ich mężowie lub partnerzy nieustannie szukają pracy. Mam kilkanaście takich znajomych. 

Lepiej mieć w domu pasożyta niż być matką samotnie wychowującą dziecko, jakby pozbycie się z domu pasożyta było ujmą na honorze. Państwo nie nagradza takich kobiet, w żaden sposób, to przykre...

Wręcz jest państwowe przyzwolenie na porzucenie dziecka. Poza alimentami zasądzanymi na dziecko, które często nie są płacone, ojcowie nie ponoszą żadnych konsekwencji, a mają wsparcie ze strony swoich matek, to oburzające.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz