niedziela, 14 maja 2017

Psycholog czy psychopata?

Spotkanie z psychologiem nie odbywa się przy kawce ale z psychopatą zdarza się. Zainteresowałam się psychologią wiele lat temu, pochłonęłam wiele książek z tej dziedziny by zrozumieć ludzkie zachowania. Nie miałam zamiaru studiować tego kierunku, potraktowałam go jak hobby.

W ostatnich latach przybyło specjalistów w dziedzinie psychologii. Jest to bardzo modny, obok socjologii, kierunek studiów. Wykształceni w tym kierunku specjaliści uważają się za znawców ludzkiej psychiki i upoważnionych do kierowania życiem innych. Człowiek według tych specjalistów nie jest w stanie sam decydować o swoim życiu.

Kiedyś, gdy ktoś miał problem życiowy, rozmawiał z rodzicami, rodzeństwem, przyjaciółmi lub znajomymi. Teraz ludzie wzajemnie nie mają dla siebie czasu i chyba w związku z brakiem takich naturalnych doradców - udają się do specjalisty psychologa.

Psycholog problemu nie rozwiąże, przeprowadzi kilka mądrych testów, na podstawie których powie pacjentowi jaką ma osobowość, jakie ma wady, zalety, doprowadzi do głębszej depresji i w końcu wyśle do psychiatry po leki.

Według moich obserwacji psycholog przyjmujący pacjentów w przychodni, czy w swoim prywatnym gabinecie to mniejsze zło niż psycholog zatrudniony na innym stanowisku, wymagającym jedynie wyższego wykształcenia bez względu na ukończony kierunek studiów. 

Mam kilkoro takich znajomych i zauważyłam, że swoje umiejętności, zdobyte na studiach z psychologii wykorzystują w pracy nie zawsze w szczytnych celach. Skupiają się na manipulowaniu ludźmi, szukają w podległych służbowo współpracownikach słabych punktów by ich deprecjonować. 
Swoje wyuczone umiejętności stosują równie skutecznie w stosunku do swoich szefów. Doskonale potrafią się sprzedać by wynegocjować dla siebie wysokie stanowisko i wynagrodzenie. Nie muszą mieć merytorycznej wiedzy, wystarczy, że odpowiednio podadzą swoją wiedzę, sprawiając oczekiwane wrażenie. Brak kompetencji wychodzi najczęściej w sytuacjach kryzysowych.

Jedno, co mają zapewne wyuczone do perfekcji to okazywana pewność siebie. Nawet gdy nie mają odpowiednich kompetencji na zajmowanym stanowisku, to potrafią wykorzystać pracowników dla swojej chwały.

Gdy pracownik zorientuje się, że jest jedynie wykorzystywany, a sam nie ma takiej pewności siebie jak szef, pracuje dla chwały szefa popadając w depresję. Szefowie zazwyczaj są w takich przypadkach bardzo przyjacielscy dla takich wartościowych dla siebie pracowników. 
Czasami dadzą większą o kilka złotych premię, okażą zainteresowanie zdrowiem takiego pracownika, kłopotami rodzinnymi. Udając zainteresowanie poklepią po ramieniu, nawet podadzą chusteczkę do nosa w odpowiedniej chwili.

Jednak to tylko taka gra na emocjach, upewnienie pracownika, że zawsze może liczyć na zaprzyjaźnionego szefa, który nawet nie zająknie się by poniżyć pracownika dla swoich korzyści.

Pracuję już dość długo, miewałam różnych szefów, mam zatem skalę porównawczą i mogę na jej podstawie stwierdzić, że szef z wykształceniem psychologicznym to bardziej psychopata niż psycholog.

Tacy specjaliści od psychologii mogliby wykorzystać swoją wiedzę w dobrej wierze i np. zbudować zgrany zespół, w którym każdy mógłby się wykazać zdolnościami jakie posiada, na czym skorzystałby i szef i pracownicy. Niestety, łatwiej szefowi-psychologowi zbudować wrogie relacje miedzy pracownikami. 

Wiedza, niekoniecznie prawdziwa, o swoich pracownikach, dostarczona przez donosicieli, którzy chcą zabłysnąć przed szefem, pomaga mu w kierowaniu zespołem. To nie jest zdrowe i efektywne zarządzanie ludźmi.

Praca w ciągłym stresie, obawa przed najdrobniejszym błędem, który za chwilę dotrze do szefa pocztą pantoflową, nie może być efektywną. Pracownik wykonujący swoją pracę pod presją, nie będzie tak efektywny jak ten, który jest zrelaksowany i może jasno myśleć. Zdawałoby się, że szef-psycholog powinien to wiedzieć, a jednak tak nie jest...

Należałoby się zastanowić czy potrzeba nam tylu wykształconych psychologów, którzy bardziej są psychopatami...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz